Miesiąc temu w Sejmie doszło do pierwszego czytania obywatelskiego projektu “Zatrzymaj aborcję”, którego inicjatorką jest działaczka społeczna pro-life, Kaja Godek. Projekt, który po raz pierwszy trafił do Sejmu jeszcze w 2017 roku zakłada zniesienie z obowiązującej ustawy zapisu, który głosi, że przerywanie ciąży jest legalne w sytuacji „gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”.
Zobacz również: Odmowa prawa do aborcji to tortura. Komitet ONZ nie pozostawia na Polsce suchej nitki
Projekt “Zatrzymaj aborcję” nie został odrzucony w pierwszym czytaniu, ale skierowano go do dalszych prac w sejmowej komisji zdrowia oraz komisji polityki społecznej i rodziny. Kolokwialnie rzecz ujmując trafił tym samym do sejmowej “zamrażarki” i może pozostać w niej aż do końca kadencji, co oznacza, że w najbliższym czasie nie wejdzie w życie. Gdy posłowie debatowali nad jego losami, w całej Polsce trwał Strajk Kobiet, w ramach którego tysiące kobiet (a także mężczyzn) protestowało przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. To, że większość polskiego społeczeństwa opowiada się za aborcją na żądanie do 12. tygodnia ciąży potwierdzają sondaże, m.in. sondaż IPSOS przeprowadzony na zlecenie portalu OKO.press w marcu 2019 roku. Wynika z niego, że za prawem do przerwania ciąży opowiada się 53 proc. wszystkich Polaków, w tym 57 proc. kobiet.
Fot. iStock
Niestety polski rząd pozostaje obojętny wobec tych statystyk, a każdego roku setkom kobiet odmawia się prawa do wykonania legalnej aborcji. Do urodzenia dziecka zmuszane są kobiety zgwałcone oraz te, u których ciąża nie rozwijała się prawidłowo, a u płodu stwierdzono ciężkie i nieodwracalne wady genetyczne albo jasne było, że dziecko nie przeżyje porodu lub umrze wkrótce po narodzinach. Do urodzenia dziecka zmuszane są też kobiety i dziewczęta, dla których ciąża nie była planowana. Jedną z nich jest 17-latka, o której piszą dziś głównie portale pro-life.
W serwisie stronazycia.pl, czyli portalu Fundacji Pro - prawo do życia pojawił się artykuł zatytułowany “Uratowała życie dziecku. Skala nienawiści wobec niej jest przerażająca!”. Czytamy w nim, że jedna z wolontariuszek pro-life postanowiła odwieść ciężarną 17-latkę od aborcji. Gdy jej próby nie przyniosły skutku, wolontariuszka zwróciła się bezpośrednio do rodziny i partnera dziewczyny, którzy nie mieli pojęcia o jej ciąży.
Na jedną z aborcyjnych grup zgłosiła się młoda dziewczyna pisząc, że chce „usunąć ciążę”. Ponieważ próby rozmowy z nią nie dały rezultatu, wolontariusze skontaktowali się z ojcem dziecka, który… nic nie wiedział i absolutnie nie był za zabójstwem własnego dziecka. Rodzina dziewczyny na szczęście stanęła na wysokości zadania, dzięki czemu dziecko aktualnie ma się dobrze.
Historia 17-latki zaczęła krążyć także w mediach społecznościowych. Portal aszdziennik.pl cytuje wpis jednej z internautek, która dotarła do następującej informacji:
Od tego czasu nastolatka jest pod stałą kontrolą rodziców, którzy kazali jej urodzić pod groźbą wyrzucenia z domu. W desperacji podjęła kilka prób samodzielnej aborcji różnymi przyborami, a aktualnie jest już w zaawansowanej ciąży. Przez komplikacje i stan zdrowia są duże szanse, że nie przeżyje porodu.
Fot. Instagram.com/pok0chawszy
Z wpisu wynika, że wolontariuszce pro-life wcześniej udało się odwieść od aborcji kobietę, której ciąża była zagrożona. Miała zastraszać ją prokuraturą. Kobieta nie przeżyła porodu.
Zobacz również: Legalna aborcja nawet w normalnych czasach często jest mitem. W dobie pandemii jest jeszcze gorzej