W dobie pandemii koronawirusa nic nie jest normalne. Nasze życie zmieniło się właściwie we wszystkich aspektach – relacji z bliskimi, pracy, robienia zakupów. Wszyscy musimy dostosować się do nowej rzeczywistości i nie pozostaje nam nic innego, jak mieć nadzieję, że ten koszmar szybko się skończy.
Zobacz również: Poród w maseczce: „To jest po prostu chore!”
W wyjątkowo trudnej sytuacji znalazły się zwłaszcza kobiety, które już wkrótce zostaną matkami. Zgodnie z obostrzeniami związanymi z pandemią koronawirusa porody rodzinne obecnie nie wchodzą w grę, co oznacza, że tysiące kobiet będzie musiało rodzić zupełnie w pojedynkę, bez wsparcia partnera, a ojcowie nie będą w stanie doświadczyć chwili, gdy ich dziecko przyjdzie na świat.
Jednak pewna amerykańska para znalazła na to wyjątkowe rozwiązanie. Oczywiście nie udało im się przekonać personelu szpitalnego, aby partner był obecny przy porodzie, ale doświadczył wszystkiego niemalże na żywo. Przy pomocy położnych mężczyzna mógł oglądać poród za pośrednictwem aplikacji Zoom. O tej wyjątkowej historii Marty’ego i Stephanie Gandelman piszą dziś media na całym świecie. Chociaż wszystko skończyło się dobrze, na początku para była bardzo rozgoryczona wiedząc, że nie będą mogli wspólnie przeżyć narodzin swojego pierwszego dziecka.
Marty był bardziej zdenerwowany niż ja, ponieważ Jake jest naszym pierwszym dzieckiem i był smutny, że nie będzie go przy porodzie. Kiedy dowiedzieliśmy się, że Marty nie będzie mógł być ze mną na sali porodowej oboje byliśmy smutni i ciężko nam było się z tym pogodzić
- mówiła Stephanie w rozmowie z mediami. Wtedy właśnie para wpadła na pomysł zorganizowania porodu za pośrednictwem aplikacji Zoom – Marty oglądał całą akcję porodową będąc w mieszkaniu.
Zanim doszło do porodu zdążyłem pogodzić się z faktem, że będę musiał zostać w domu, ale na początku byłem bardzo, bardzo zdenerwowany. Kiedy zobaczyłem na Zoomie, jak wielu lekarzy uczestniczy podczas porodu poczułem, że Stephanie jest bezpieczna, co bardzo mi pomogło. Oczywiście ciężko było mi z tym, że nie mogłem od razu przytulić i ucałować Jake’a. Kiedy zobaczyłem, że z mamą i z dzieckiem wszystko jest w porządku byłem przeszczęśliwy. Możliwość oglądania wszystkiego na żywo sprawiła, że poczułem, jakbym był na sali porodowej razem z nimi
- opowiadał Marty.
Fot. YouTube.com/As/Is
Dzień po narodzinach mężczyzna mógł odebrać swoją powiększoną o nowego członka rodzinę ze szpitala i po raz pierwszy wziąć swojego syna na ręce. Niestety z powodu pandemii mały Jake nie miał jeszcze okazji poznać swoich dziadków ani innych krewnych.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Siedzimy w domu tylko we trójkę i z powodu koronawirusa nie możemy przyjmować żadnych gości. Dla dziadków Jake’a to bardzo trudne, ale rozmawiamy z nimi często poprzez połączenia wideo i wysłaliśmy wszystkim jego zdjęcia. To nie był idealny poród, ale udało nam się. To wspaniałe uczucie, być w naszym domu jako mała rodzina.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Myślicie, że taki poród byłby możliwy w polskich realiach?
Zobacz również: Z powodu koronawirusa nie pamięta porodu. „Gdy się obudziłam, już nie miałam ciążowego brzucha”