Oficjalnie twierdzimy, że każdy ma prawo żyć po swojemu. Z drugiej strony - nie zawsze akceptujemy cudze wybory, które nie idą w parze z naszymi oczekiwaniami od życia. Tak jak syty nie zrozumie głodnego, tak kobieta z silnym instynktem macierzyńskim może mieć problem z bezdzietnością z wyboru. Ona coś o tym wie.
Zobacz również: LIST: „Cała rodzina czeka na pierwsze dziecko mojej siostry. 3 lata po ślubie i nic”
Ellen jest kobietą po czterdziestce, która nigdy nie stroniła od mężczyzn, ale z żadnym nie stworzyła trwałej relacji. Nie doczekała się również potomstwa i zdaje sobie sprawę, że to już raczej się nie zmieni. Choć wielu podejrzewa, że ogarnia ją z tego powodu frustracja i gniew, ona nie oczekuje współczucia.
Raczej zrozumienia. I dlatego właśnie zdecydowała się ujawnić swoją historię.
Miałam zaledwie 12 lat, kiedy stwierdziłam, że nie chcę mieć dzieci. Pamiętam moje rodzeństwo i potomstwo sąsiadów. A także rodziców, którzy głośno narzekali na swoją sytuację. Często opiekowałam się też młodszym bratem i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że raczej nie spełnię się w roli matki.
Wreszcie poznałam chłopaka, który namawiał mnie na ślub i zajście w ciążę. Marzył o dużej rodzinie, a ja prawie się na to zgodziłam. Finalnie nic z tego nie wyszło, bo przeraziła mnie ta wizja. Dlatego przed rozpoczęciem kolejnego związku upewniłam się, że nowy chłopakowi wystarczę tylko ja.
Stwierdził, że też nie czuje instynktu i tym razem miało się udać
- wspomina.
Zobacz również: „Na moim osiedlu jest więcej buldogów francuskich niż dzieci. Same jałowe związki”
Wtedy nawet nie wykluczałam ślubu, ale to on zaczął zwlekać. Sporo przytyłam, więc oczekiwał, że przed ceremonią uda mi się to zrzucić. Poległam i w końcu nasze drogi się rozeszły. Miałam 33 lata. On chwilę później ożenił się, ma syna, a teraz jest po rozwodzie. Czas mija, a moje poglądy w ogóle się nie zmieniły. Zegar biologiczny wcale mnie nie przeraża.
Jakoś po trzydziestce miałam chwilę zwątpienia, kiedy przepraszałam za to, że jestem bezdzietną, a na dodatek zadowoloną z życia singielką. Później stwierdziłam, że mogłabym wyjść za mąż, ale na własnych zasadach - on powinien dawać mi sporo oddechu, a najlepiej mieszkać osobno.
Wreszcie stwierdziłam, że nawet taki układ mnie nie zadowoli
- wyznaje.
Przez lata rodzice wszystkich moich znajomych się rozwiedli. Przyjaciele też w większości mają na koncie przynajmniej jedno nieudane małżeństwo. Przestałam wierzyć w słowa przysięgi - dziś brzmią dla mnie naiwnie i ani trochę realistycznie. W życiu prawie nic nie trwa wiecznie, więc miłość tym bardziej.
Oskarżano mnie o to, że jestem kobietą gorszej kategorii, bo nie chcę mieć dzieci i boję się zaangażować w związek. I to pomimo faktu, że niektóre moje relacje przetrwały dłużej, niż znane mi małżeństwa.
Nienawidzę pytań w stylu „kto poda ci szklankę wody na starość?”. Straszenia, że umrę w samotności. Statystyczna kobieta żyje dłużej od mężczyzny, więc nawet po ślubie zostaje sama. A ja nie śmiałabym oczekiwać od dzieci takiego poświęcenia. W życiu żałuję wielu rzeczy, ale na pewno nie bycia bezdzietną singielką
- tłumaczy.
I może faktycznie coś w tym jest?
Zobacz również: 7 powodów, dlaczego nie zostanę matką (choć bardzo bym chciała)