Większość par, które właśnie powitały na świecie dziecko, potrzebuje czasu tylko dla siebie. Pierwsze dni, czy nawet tygodnie po narodzinach dziecka są zarezerwowane tylko dla najbliższej rodziny, np. dla dziadków czy innych bliskich krewnych. Rodzice chcą w spokoju nacieszyć się swoim małym szczęściem i potrzebują odpowiednich warunków, by odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej. To ważne zwłaszcza dla świeżo upieczonych matek, które po wyjściu ze szpitala często są jeszcze zmęczone i obolałe i jak nigdy potrzebują wsparcia i troski ze strony swojego partnera.
Zobacz również: „Nie będę wstawał do dziecka w nocy. Przecież żona może odespać za dnia”
Niestety nie mogła na to liczyć pewna 35-latka. Na forum internetowym Reddit kobieta opisała, jak tuż po jej awaryjnym cesarskim cięciu jej partner bez mrugnięcia okiem zostawił ją i ich nowo narodzone dziecko samych w szpitalu, by móc spotkać się ze znajomymi na mieście.
Kiedy zaszłam w ciążę po raz drugi, na początku byłam bardzo szczęśliwa, ale z czasem zaczęłam odczuwać coraz większy strach. Kazałam swojemu chłopakowi obiecać, że będzie przy mnie i przy dziecku. Powiedziałam mu, że musi z nami zostać przez pierwsze dni po porodzie.
W dalszej części postu jego autorka wyjaśniła, że para spodziewała się wizyty grupy przyjaciół w swoim domu. Jednak parę dni przed ich przyjazdem kobieta niespodziewanie zaczęła rodzić. 35-latka trafiła do szpitala, a jej partner, który jest farmerem, został w domu, żeby zająć się gośćmi oraz doglądać gospodarstwa. Kobieta przekonuje, że nie miała pretensji z tego powodu, ponieważ ojciec jej dziecka zapewnił, że odwiedzi ją w szpitalu gdy tylko poradzi sobie z wszystkimi obowiązkami. Stało się jednak nieco inaczej. Mężczyzna wprawdzie pojawił się w szpitalu, ale przyprowadził ze sobą całą grupę przyjaciół. Wizyta trwała zaledwie 10 minut, po czym świeżo upieczony tata i jego znajomi wyszli na miasto.
Fot. iStock
Nie miałam nawet okazji porozmawiać z nim na osobności, a poza tym wciąż byłam cała obolała. Mój partner powiedział: “Muszę już iść, ale powiedz tylko słowo, a wrócę” (mieszkamy 5 minut od szpitala). Późno w nocy mój ból się powiększył, więc napisałam do chłopaka: “Proszę, przyjedź. Czuję się fatalnie i potrzebuję cię”. On już wtedy spał i nie usłyszał dźwięku przychodzącej wiadomości. Poczekałam godzinę, a potem zadzwoniłam do niego. Wciąż spał. Później zadzwoniono do niego ze szpitala. Dalej spał. Następnego ranka odczytał moją wiadomość, zobaczył, że dzwoniłam do niego ja i szpital, ale stwierdził, że to nie było nic pilnego, bo gdyby tak było, “ze szpitala zadzwonili by ponownie”, po czym poszedł do pracy. Nie zadzwonił do mnie ani nie napisał. Potem wybrał się na miasto, żeby coś zjeść ze znajomymi. Przyjechał do mnie dopiero wtedy, kiedy wszystko było już dobrze i kiedy nasi znajomi wyjechali.
Dziś, parę miesięcy po porodzie, kobieta nadal nie wybaczyła partnerowi jego zachowania. Twierdzi, że wielokrotnie poruszała z nim ten temat, ale każda rozmowa kończy się kłótnią. Partner autorki wątku przyznał, że byłoby lepiej, gdyby był przy niej w tych ważnych chwilach, ale “nie mógł wiedzieć o tym, że sytuacja jest tak poważna”, oraz że jego partnerka “powinna była zadzwonić więcej razy albo napisać bardziej dosadną wiadomość”.
W związku z tym żywię do niego urazę i nie potrafię zostawić tego za sobą. Już wielokrotnie mu to wyjaśniłam i oczekuję szczerych przeprosin. Jego wymówki są nie na miejscu.
Myślicie, że partner autorki wpisu w końcu zrozumie, że zachował się niewłaściwie i przyzna się do błędu?
Zobacz również: Przyjaciółka podsumowała jej awaryjną cesarkę: „To nie jest prawdziwy poród”