Dyskusja na temat aborcji toczy się nie tylko w Polsce. Od jakiegoś czasu o prawach kobiet dyskutują również Amerykanki. Wszystko za sprawą zmian w prawie, które chcą wprowadzić lub już wprowadziły niektóre stany. Lokalne władze chcą znacząco utrudnić albo wręcz uniemożliwić legalne przerywanie ciąży.
Zobacz również: Kogo uratujesz z pożaru? Ten test zdradzi, czy popierasz aborcję
Tradycyjnie najwięcej do powiedzenia na ten temat mają mężczyźni. Nic więc dziwnego, że pomijane w tej kwestii kobiety postanowiły zabrać głos w Internecie. W ramach akcji #ShoutYourAbortion zdradzają, dlaczego musiały poddać się zabiegowi. Szczególnie duże emocje wzbudziła historia Brie, która zaszła w niechcianą ciążę w wieku zaledwie 17 lat.
Nie ze swojej winy.
Kiedy miałam 17 lat, umawiałam się z pewnym chłopakiem. W czasie naszego drugiego stosunku on za moimi plecami zrobił dziurę w prezerwatywie. Tak zaszłam w ciążę. Miałam 17 lat i byłam przerażona. Zrobiłam test i poszłam do niego. Wykrzyczałam, że z premedytacją mnie zapłodnił, żeby móc spędzić ze mną resztę życia.
Nie wiedziałam, co mam w tym momencie zrobić. Przyjaciółka namówiła mnie na wizytę w klinice, ale dopiero na miejscu okazało się, że to placówka prowadzona przez chrześcijan. Tam usłyszałam, że jeśli zabiję swoje dziecko, wtedy pójdę do piekła. Uciekłam stamtąd.
Żeby legalnie usunąć ciążę miałam mieć na to zgodę rodziców lub sądu. Wybrałam to drugie rozwiązanie i dano mi taką możliwość. Zerwałam się ze szkoły i poszłam do kliniki aborcyjnej
- wspomina.
Zobacz również: Tak naprawdę wygląda aborcja. Usunęły ciążę, a teraz zdradzają szczegóły
To nie zajęło więcej, niż 5 minut. Nie było żadnego dziecka, które trzeba było usunąć. To nawet nie był płód. Lekarz wydobył embrion, a ja nawet nie krwawiłam. Wróciłam do domu skołowana. Zapłakana, ale ze wsparciem przyjaciółki. Próbowałam kontynuować swoje 17-letnie życie.
Przemyślałam wszystko i zerwałam z ojcem dziecka. Wtedy zaczął grozić mi nożem, ale zamiast zrobić mi krzywdę pociął własne nadgarstki. Stwierdził, że jeśli nie może mnie mieć, to nie chce żyć. Później moi rodzice dowiedzieli się o wszystkim i zakazali mu nas odwiedzać.
10 lat później zaczął mnie stalkować. Odwiedzał mnie w pracy i znał mój numer telefonu
- opowiada Brie.
Zawiadomiłam policję i wtedy został aresztowany za prześladowanie mnie. Każdego dnia dziękuję, że nie mam tego dziecka. Że mój były nie odebrał mi wolności. To psychopata i nienawidziłabym siebie, gdybym wydała na świat nowe życie, które miałoby takiego ojca. Wierzę, że pewnego dnia mógłby nas zabić.
Nigdy nie opowiadałam o tym publicznie. To wciąż wywołuje we mnie ból i zawstydzenie, ale jeśli moja historia pomoże chociaż jednej osobie - było warto. Do wszystkich kobiet, których prawa są ograniczane: jestem z wami.
Jako człowiek nigdy nie przestanę walczyć w tej sprawie. Bądźcie silne i nie wstydźcie się tego, kim jesteście i co robicie z własnymi ciałami
- apeluje młoda kobieta.
Jej historia ma być dowodem na to, że aborcja nigdy nie jest dobrym wyjściem. Ale czasami innego nie ma.
Zobacz również: Usunęły ciążę i wyznają: „Aborcja to najłatwiejsza i najlepsza decyzja w życiu”