Zazwyczaj wybór rodziców chrzestnych nie jest wielkim problemem. W pierwszej kolejności prosimy o to rodzeństwo albo bliskich przyjaciół. Chyba, że chodzi nam o coś zupełnie innego, a z tym w ostatnich czasach różnie bywa. Niektórzy kierują się bardziej możliwościami finansowymi, niż rodzinnymi więzami czy przyjaźnią.
Zobacz również: LIST: „Szukam chrzestnej dla córki. Z wyższym wykształceniem, ładnej i bogatej...”
Tak jak bohaterka tej historii, która została w ostatnich dniach upubliczniona na łamach facebookowej strony „Patopedia”. Jak sama nazwa wskazuje, nie była to normalna rozmowa koleżanek z czasów szkolnych. Szybko okazało się, że sprawa ma drugie dno. Ta, która rozpoczęła wymianę wiadomości, zwróciła się z nietypową prośbą.
Chociaż nie widziała swojej znajomej od lat, bardzo zależało jej, by została matką chrzestną jej dziecka. Dlaczego? Publikujemy pełny zapis, który rozwiewa wszelkie wątpliwości.
X: Heeeej, siemka. Ile czasu już minęło?
Y: Cześć, no trochę.
X: Haha, nooo, co tam u ciebie? Słyszałam, że cię na zachód wywiało.
Y: Bez przesady. Wrocław to nie aż taki znowu zachód. A u ciebie jak tam?
X: No co ty! Wrocław to już zupełnie inne życie, haha. Cywilizacja. A dobrze, dobrze. Powoli do przodu.
Y: To super.
X: No, ale wiesz, teraz trudno. Rozstałam się z facetem, a tu dziecko w drodze. Ojciec tylko na papierze, ale alimenty chociaż będzie płacił.
Y: No mam nadzieję, że jakoś się ułoży wszystko. Trzymam kciuki.
X: A ty bobo nie planujesz? Trzydziestka zaraz, haha. To musisz usidlić tego twojego.
Y: Nie, nie planujemy.
Zobacz również: Historia Kasi: Żałuję, że zostałam matką chrzestną. Podsumowałam wszystkie wydatki i jestem wściekła!
X: Szkoda, dzieciaczek to zawsze radość duża, haha. A słuchaj, może jak nie planujecie dziecka, kochana, to mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Bo rodzeństwa nie mam, a kuzyni wyjechali albo już za granicę albo też już są chrzestnymi. I tak pomyślałam sobie wczoraj, że może do ciebie bym uderzyła. To może dobrze, że nie planujecie dziecka. To dla mojego byś miała czas.
Y: Nie jestem wierząca, więc od razu odmówię.
X: No co ty. Bierzmowanie starczy, haha. Nie musisz przecież do kościoła chodzić. Daj luz.
Y: Dokonałam apostazji, więc według Kościoła nie mogę być chrzestną po prostu.
X: Wkręcasz coś. Po co ci apostazja?
Y: No, nie wierzę, to się wypisałam z tej instytucji, logiczne chyba. Poza tym, po prostu nie chcę być chrzestną. Szczerze - nie stać mnie na takie balety.
X: Nie stać, haha. No nie bądź śmieszna. Ciebie nie stać… Toć słyszałam, że ci się we Wrocławiu dobrze powodzi. Co ci szkodzi tylko na uroczystość przyjechać, potem byśmy z dzieckiem wpadli raz do roku do cioci.
Y: Czego nie rozumiesz w tym, że nie chcę, nie stać mnie i że dokonałam apostazji? Nie gadałyśmy przez X lat. Po liceum minęłyśmy się tylko raz na ulicy i nagle wyskakujesz z czymś takim. Zresztą, teraz mieszkam w kawalerce, to jak niby widzisz to wpadanie do Wrocławia? Serio, bo jestem ciekawa.
X: Weź nie pier***, szmato pazerna. Podwyżkę dostała i s** wyżej, niż du** ma. Że mi odmawiasz, no to czaję. Ale maluszkowi? Po prostu serca nie masz. Brak mi słów ku***. Myślałam, że inna jesteś. Nara
- na tym kończy się ich pierwsza od wielu lat rozmowa. I coś nam mówi, że do kolejnej już nie dojdzie.
Zobacz również: LIST: „Czy można zmienić matkę chrzestną? Ona w ogóle nie interesuje się dzieckiem i skąpi na prezenty!”