Większość ciężarnych kobiet odstawia wszystkie używki w momencie, kiedy dowiadują się o stanie błogosławionym. Inne nie są gotowe na rezygnację z niektórych przyjemności, ale to nie musi oznaczać, że nie nadają się do tej roli. Tym bardziej, jeśli o wszystkim wie lekarz prowadzący i wyraził na to zgodę.
Zobacz również: LIST: „Jestem w 8. miesiącu ciąży i nikt nie ustąpił mi miejsca w autobusie! Katolicyzm na pokaz...”
Papierosy czy alkohol są absolutnie zakazane, ale picie niewielkich ilości kawy nie wydaje się aż taką zbrodnią. Współczesna medycyna tego nie zakazuje, ale trzeba znać umiar, regularnie się badać i robić to z głową. Mimo to, dla ludzi starszej daty kofeina + ciąża = katastrofa.
Ona przekonała się o tym na własnej skórze. Została zaatakowana w kawiarni przez dojrzałą kobietę, a całe zajście opisała w Internecie.
Zacznijmy od tego, że jestem w 36. tygodniu ciąży. Mój stan jest widoczny gołym okiem, bo jestem wielka, nieporadna, zmęczona i przybita. Siedzę właśnie w lokalnej kawiarni z porcją pysznej kofeiny. To kolejna zamówiona przeze mnie kawa, bo poprzedniej nie dano mi wypić. Jakaś przypadkowa babcia zdecydowała, że w ciąży nie mogę tego robić.
Zamówiłam kawę, czekam w kolejce do odbioru, barista woła mnie po imieniu i idę w jego kierunku. Wtedy pojawia się babcia.
Ona: Nie możesz tego wziąć. Nie możesz, jesteś w ciąży.
Ja: To tylko jeden kubek, nic złego się nie dzieje.
Ona: Nie wolno ci! (chwyta kubek i wrzuca go z całą zawartością do kosza)
Ja: Chyba sobie żartujesz. Nawet mój lekarz twierdzi, że nic w tym złego. Proszę, zostaw mnie w spokoju. Jestem zmęczona, chcę tylko wypić kawę. Odejdź od mnie
- relacjonuje ciężarna.
Zobacz również: Internauci wściekli na ciężarną modelkę. Nie podoba im się jej brzuch w 4. miesiącu
Wtedy babcia zaczyna wrzeszczeć: Nie możesz tego pić, bo jesteś w ciąży. Spodziewasz się dziecka, więc to nie dla ciebie. Nie pozwalałam mojej córce pić w ciąży, a i tak to robiła, więc może przynajmniej uratuję ciebie i twoje maleństwo. Przez kawę zaraz urodzisz.
Powiedziała to na jednym wydechu. Nie jestem dobra w takich konfrontacjach, więc powtórzyłam tylko: daj spokój. Barista przekazał mi kolejny kubek, a wtedy ta wariatka ruszyła w moim kierunku, żeby mi go odebrać.
Wtedy krzyknęłam: proszę mnie zostawić w spokoju, bo czuję się niekomfortowo, kiedy jesteś tak blisko. Wreszcie odpuściła. Zrobiła głupią minę i wyszła. Od obsługi dostałam kupon na kolejne zamówienie, ale kosztowało mnie to sporo nerwów
- zdradza.
Ktoś tu chyba przesadził. I raczej nie jest to autorka wpisu.
Zobacz również: „Jestem weganką. Odkąd zaszłam w ciążę mój mąż chce, żebym jadła mięso”