Okazuje się, że temat obowiązkowych szczepień rozpala wyobraźnię nie tylko w Polsce. Na Zachodzie także nie brakuje rodziców nieufnym lekarzom i nowoczesnej medycynie. To globalny problem, z którym nie do końca wiadomo, w jaki sposób sobie radzić. Argumenty naukowe i wypowiedzi autorytetów nie padają raczej na podatny grunt.
Zobacz również: Lekarz znalazł sposób na antyszczepionkowców. Zadaje im 5 prostych pytań
Stąd pomysły, by nie tylko przekonywać, ale też karać i stygmatyzować. Jednym ze sposobów ma być zakaz przyjmowania do publicznych placówek oświatowych nieszczepionych dzieci. Ta mama poszła o krok dalej i postanowiła ograniczyć swojej córce kontakt z zagrażającą zdrowiu koleżanką.
Doprowadziła tym do szału matkę dziewczynki, ale zdobyła serca internautów.
Kobieta opisała swoją historię na łamach reddit.com w wątku na temat „najgorszych doświadczeń z antyszczepionkowcami”.
Kiedy rozesłałam zaproszenia na urodziny dziecka, zorientowałam się, że jedna z jej koleżanek ze szkoły tańca nie jest szczepiona. Najlepsza przyjaciółka mojej córki chorowała na białaczkę i jest w okresie remisji, a jej odporność jest mocno osłabiona. Nieszczepione dziecko mogłoby ją zabić.
Cofnęłam zaproszenie dla niej i w bardzo grzeczny sposób wytłumaczyłam sytuację. Jej matka zupełnie zwariowała i w odwecie próbowała usunąć moje dziecko ze szkoły tańca. Właścicielką jest starsza pani, która nie miała pojęcia, że w dzisiejszych czasach istnieją idioci tak ryzykujący zdrowiem i życiem swoich pociech.
W efekcie wpisała do regulaminu nowy punkt. Każdy uczeń musi przedstawić aktualne zaświadczenie o szczepieniach. Ci, którzy się nie dostosują, zostaną usunięci z placówki. Żal mi tej dziewczynki, ale jej matka jest socjopatką
- wyznała internautka.
Zobacz również: Paulina uwierzyła antyszczepionkowcom. Jej syn prawie zmarł na odrę
Autorka wpisu może liczyć na pełne zrozumienie ze strony czytelników.
„To mnie najbardziej denerwuje w antyszczepionkowcach. Nie dość, że ryzykują zdrowiem swoich dzieci, to na dodatek mają głęboko gdzieś życie osób z obniżoną odpornością”. „Proepidemicy traktują dzieci jak swoją własność, a nie żywe istoty. Przez ich chore poglądy może dojść do tragedii”. „Doszło do absurdalnej sytuacji. Jeśli nie poślę dziecka do szkoły - spotka mnie kara. Za brak szczepień - nie” - czytamy w komentarzach.
Wielu internautów twierdzi, że to jedyny skuteczny sposób na radzenie sobie z problemem. Skoro do niektórych rodziców nie przemawiają twarde dane - być może strach przed stygmatyzacją okaże się silniejszy, niż przed szczepionkami.
Zobacz również: Nie chciała szczepić dziecka, bo bała się autyzmu. Odpowiedź lekarza to hit