„Zostawiłam moje dzieci na 2 lata. To była najtrudniejsza i… najlepsza decyzja w moim życiu” - historia Joanny

“Nie mogłam znieść bólu rozłąki. Poczułam, że moje życie straciło sens” - pisze matka dwóch synów.
„Zostawiłam moje dzieci na 2 lata. To była najtrudniejsza i… najlepsza decyzja w moim życiu” - historia Joanny
Fot. iStock
11.09.2018

Macierzyństwo wcale nie jest usłane różami, jak chcą nas o tym przekonać celebrytki i influencerki na Instagramie. Ich "idealne" posty nijak mają się do prawdziwego życia młodej mamy, która zmaga się z burzą hormonów, próbą odzyskania dawnej sylwetki, jest wiecznie niewyspana, a nierzadko ma też depresję poporodową. Potem wcale nie jest o wiele łatwiej - wychowywanie dzieci to ciężka praca!

Zobacz również: LIST: „Znalazłam sposób, żeby pozbyć się niechcianego dziecka. Dobrze to sobie wymyśliłam?”

Mimo to mało która matka byłaby w stanie dobrowolnie opuścić swoje dziecko - a przynajmniej się do tego nie przyznaje. Dlatego z zainteresowaniem i uwagą przeczytałyśmy historię naszej Czytelniczki, Joanny, która podzieliła się swoim wyjątkowym doświadczeniem. Joanna na 2 lata opuściła swoje dzieci. Dziś przyznaje, że była to najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek musiała podjąć, ale... też najlepsza. Oto, co napisała Joanna.

- Zawsze stawiałam macierzyństwo na pierwszym miejscu. Po urodzeniu dzieci nie wróciłam do pracy, tylko zostałam w domu, by je wychowywać. Gotowałam, sprzątałam i chodziłam z nimi na plac zabaw - uwielbiałam spędzać czas z moimi dziećmi. Patrzenie, jak moje maleństwa dorastają i powoli zmieniają się w prawdziwych mężczyzn to niesamowite doświadczenie. Niestety tą radość zatruwali mi znajomi, którzy twierdzili, że jestem… nadopiekuńcza, i że nie daję im wystarczająco dużo swobody - pisze Joanna.

Kobieta zupełnie nie zgadzała się z opiniami przyjaciół i nie miała sobie nic do zarzucenia jako matka.

- Uważałam, że moim znajomi przesadzają. W końcu moi synowie chodzili na zajęcia z piłki nożnej, w naszym domu ciągle przesiadywali ich koledzy, wyjeżdżali na kolonie. Przecież nie trzymałam ich pod kloszem!

Sytuacja życiowa Joanny zmieniła się, gdy jej synowie byli nastolatkami.

- Wszystko zmieniło się, gdy razem z moim nowym partnerem (ojczymem moich synów) postanowiliśmy przeprowadzić się na drugi koniec kraju. Chłopcy mieli wtedy 17 i 14 lat. Daliśmy im wybór - albo wyjadą z nami, albo zostaną w rodzinnym mieście razem ze swoim ojcem. Zdecydowali się na opcję nr 1, ale nie dlatego, że chcieli się od mnie uwolnić. Doskonale rozumieli, że zawsze chciałam wynieść się z naszego miasteczka - mówiłam im o tym od czasów, gdy byli jeszcze malutcy, ale nigdy nie było na to funduszy. Wiedzieli też, że moim celem nigdy nie było pozbawić ich kontaktu z ich ojcem. Właśnie dlatego czekałam z decyzją o przeprowadzce do czasu, gdy będą już bardziej dojrzali. W końcu decyzja zapadła - ja i mój drugi mąż wyjeżdżamy, moi synowie zostają ze swoim ojcem.

Fot. iStock

Szybko okazało się, że ta decyzja zostawiła piętno na psychice Joanny.

- Mimo że wszystko zostało dokładnie zaplanowane i wydawało się, że mam wszystko pod kontrolą, dopiero po naszym wyjeździe przeżyłam bolesne zderzenie z rzeczywistością. Zrozumiałam, że opuszczam moich synów - to była najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam w moim życiu. Myśl, że są pod dobrą opieką, wcale mnie nie pocieszała. Przepłakałam wiele nocy z tęsknoty za nimiPierwszy rok był niesamowicie trudny - nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich. Wielokrotnie pakowałam swoje rzeczy i wsiadałam w samochód, żeby wrócić do moich dzieci. Nie mogłam znieść bólu wynikającego z rozłąki z nimi. Poczułam, że moje życie straciło sens. Bywały dni, że nie chciałam nawet wstawać z łóżka. W końcu przez tyle lat moją główną (jedyną!) życiową rolą była rola matki. Bez codziennego kontaktu z synami nie wiedziałam już, kim właściwie jestem.

Zobacz również: Szokujące wyznania matek, które żałują urodzenia swoich dzieci: „Zrujnowały moje życie!”

Jednak rok po rozstaniu wszystko uległo zmianie.

- Rok po naszym rozstaniu doznałam objawienia. Zrozumiałam, co moi przyjaciele mieli na myśli mówiąc mi kiedyś, że jestem nadopiekuńcza. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że robię absolutnie wszystko za moje dzieci, że dopiero po roku, gdy zobaczyłam je w innych warunkach zdałam sobie sprawę z tego, że trzymałam się ich zbyt kurczowo. Życie, jakie wiedli u boku swojego ojca było całkowicie inne. On nie biegał za nimi nieustannie, tak jak ja miałam to w zwyczaju. Gdy mieszkali z nim jeździli do szkoły komunikacją miejską, sami sobie gotowali i sprzątali po sobie. Stali się bardziej niezależni i pewni siebie, zyskali wiarę we własne możliwości. Patrzyłam na to w prawdziwym zdumieniu, ale także z dumą.

Dopiero dzięki rozłące z synami Joanna wreszcie zobaczyła, że popełniła pewne błędy wychowawcze.

- To było właśnie coś, czego mi nigdy nie udało się osiągnąć. Moi chłopcy byli całym moim życiem, ale dopiero patrząc na całą sytuację z boku widziałam, jakie błędy popełniałam w ich wychowywaniu. To prawda, moje dzieci wyrosły na uprzejmych chłopców, nigdy nie przeklinali ani nie pyskowali, pomagali w obowiązkach domowych gdy ich o to prosiłam i wykazywali się większą dojrzałością i empatią niż ich rówieśnicy. Ale nigdy nie dałam im możliwości, żeby sami podejmowali swoje własne decyzje.

Fot. iStock

Dziś Joanna wie, że mimo wszystko decyzja o tymczasowym rozstaniu z dziećmi była jednym z jej najlepszych życiowych wyborów.

- Możliwość ocenienia z perspektywy czasu (i odległości) tego, jak wychowałam moje dzieci, jest nie do przecenienia. Mogłam przekonać się, w jakim stopniu moje emocje (a raczej coś, co nazywam “matczyną winą”) wpłynęła na sposób, w jaki się nimi zajmowałam. To zawsze była moja największa wada jako matki. Innym wydawałam się nadopiekuńcza, bo chciałam chronić moich synów przed całym złem tego świata. Nie rozumiałam jednak, że to misja skazana na niepowodzenie. Bez względu na to, co bym zrobiła, prędzej czy później jakieś dziewczyny i tak złamałyby im serca czy najlepsi kumple znaleźli sobie innych przyjaciół - takie po prostu jest życie. Gdybym chciała ochronić ich przed bólem emocjonalnym, paradoksalnie zrobiłabym im jeszcze większą krzywdę.

Teraz rodzina Joanny znów jest w komplecie i jeszcze bardziej docenia siebie najbardziej.

- Mimo wszystko po tych 2 latach razem z nowym mężem podjęliśmy decyzję o powrocie do naszego miasteczka i do moich synów. Przez ten czas nauczyłam się wielu cennych lekcji. Wracałam do nich jako nowa i lepsza wersja samej siebie. Już nie rządziła mną “matczyna wina” i negatywne emocje, przez co wychowywanie moich dzieci stało się o wiele łatwiejsze. A dzięki temu wszystkiemu dziś moi synowie są mądrymi, młodymi mężczyznami.

A ty zostawiłabyś swoje dzieci na tak długi czas jak Joanna? Byłabyś w stanie przeżyć taką rozłąkę?

Zobacz również: Ci ojcowie mówią wprost: Moja żona jest złą matką...





Polecane wideo

Pokazała macierzyństwo bez cenzury. Musisz zobaczyć te zdjęcia, zanim urodzisz dziecko
Pokazała macierzyństwo bez cenzury. Musisz zobaczyć te zdjęcia, zanim urodzisz dziecko - zdjęcie 1
Komentarze (3)
Ocena: 3.67 / 5
kufa padlam (Ocena: 5) 11.09.2018 23:56
"- Mimo wszystko po tych 2 latach razem z nowym mężem podjęliśmy decyzję o powrocie do naszego miasteczka i do moich synów. Przez ten czas nauczyłam się wielu cennych lekcji. Wracałam do nich jako nowa i lepsza wersja samej siebie. Już nie rządziła mną “matczyna wina” i negatywne emocje, przez co wychowywanie moich dzieci stało się o wiele łatwiejsze. A dzięki temu wszystkiemu dziś moi synowie są mądrymi, młodymi mężczyznami." O ILE TO PRAWDZIWY TEKST W CO SZCZERZE WATPIE BO TAK PRZELADOWANEJ PAPKI NAWET NA SPOTKANIACH OAZOWYCH SIE NIE TRAFI - TO DZIECI SA KIM SA DZIEKI ZACHOWANIU BILOGICZNEGO OJCA A NIE TEJ MATKI POLKI LASKAWIE WRACAJACEJ PO 2 LETNICH WYSTEPACH
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 11.09.2018 23:19
zalisz sie czy chwalisz?
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 11.09.2018 20:07
Te pytania na końcu listów są idiotyczne. Takie nieudolne i sztuczne call to action ze aż nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie