Kiedy tylko rozpoczyna się sezon weselny, pojawia się kwestia dzieci. Niektórzy opowiadają się za ich obecnością na uroczystości zaślubin, a inni nie. Obie strony mają swoje racje.
To dlatego panna młoda staje przed ołtarzem po lewej stronie. Powód jest straszny
Niedawno pojawił się w naszej skrzynce pocztowej mail od Sandry, która kilka tygodni temu wzięła ślub. Kobieta na początku nie była przekonana do tego, aby zaprosić na swoje wesele dzieci, ale rodzina ją przekonała. Teraz, po przebytej imprezie, uważa, że to był bardzo dobry pomysł.
Sandra pragnie wam opowiedzieć, co wymyśliła, żeby zarówno ona z mężem, jak i rodzice dzieci byli zadowoleni.
- Lubię dzieci, ale miałam poważne obawy co do ich obecności na moim weselu. Sporo nasłuchałam się o ich wyczynach od znajomych i krewnych. Czytałam też fora internetowe. Podsumowując, byłam przerażona. Już myślałam, że będę zapraszać tylko dorosłych, gdy dotarło do mnie, że sytuacja jest dość nietypowa. W rodzinie mam kilkanaścioro dzieci i groziło mi to, że sporo krewnych nie przyjdzie na ślub. Nie dlatego, że się obrażą o zaproszenia bez dzieci, ale z powodu wydatku, jaki musieliby ponieść na opiekunkę. Moja mama zwróciła mi uwagę, że sama obecność na weselu to spory wydatek, bo coś trzeba włożyć do koperty, a dodatkowo ubrać się, uczesać i umalować. Jeżeli do tego dojdzie jeszcze opiekunka do dzieci, budżet wielu osób mógłby zostać poważnie nadszarpnięty. Przyznałam jej rację. Po rozmowie z mężem ustaliliśmy, że jednak zaprosimy dzieci. To dla nas również wiązało się z dodatkowymi kosztami, ale nie mieliśmy za bardzo wyjścia.
Kobieta opowiada, jak zorganizowała zabawę dzieciom.
- Nie chciałam, żeby plątały się pod nogami podczas pierwszego tańca i potem na parkiecie. Nie chciałam też, żeby ich rodzice byli ograniczeni podczas zabawy opieką nad maluchami. Postanowiłam wynająć animatorkę. Obok sali weselnej znajdowało się małe pomieszczenie które nadawało się idealnie dla maluchów. To tam mieli zorganizowaną ucztę i opiekę.
Zapłaciłam dodatkowo za dekorację tej salki, jedzenie oraz animatorkę. Pod oknem stał duży stół z łakociami. Wymyśliłam dla dzieciaków frytki, nuggetsy, pieczone udka, naleśniki z nutellą i owocami, szaszłyki owocowe, słodkie placuszki, cukierki, chipsy, a do tego napoje w kartonikach. Wszystko miało być poręczne, tak żeby rodzice nie musieli się fatygować.
Historia Kamili: „Moja siostra w dniu ślubu wyglądała wulgarnie. Przyniosła wstyd całej rodzinie”
Po przyjeździe do sali weselnej, każdy rodzic odprowadzał dziecko do animatorki. Potem odbył się toast, zjedliśmy obiad i zatańczyliśmy pierwszy taniec. Dzieci w ogóle się nie pojawiły na sali dla dorosłych. Rodzice chodzili do nich, a gdy były zmęczone, odprowadzali je do wynajętych pokoi, które zostały usytuowane na piętrze. Te, które wytrwały dłużej, dostały tort, ale przeważnie poległy wcześniej.
Sandra podsumowuje swoje wesele.
- Powiem tak: wszyscy byliśmy zadowoleni. Rodzice się wybawili i dzieci również. Żaden maluch nie zakłócił zabawy. Gdy dziecko chciało w trakcie zobaczyć rodzica, animatorka dzwoniła do kuchni i ktoś z obsługi go szukał. Nie musiałam się martwić, że nagle jakieś dziecko zaplącze mi się w sukienkę, stłucze półmisek, rozleje coś albo zacznie płakać. Miałam święty spokój, a goście w każdej chwili mogli zobaczyć, jak się bawią ich pociechy.
„Obraziłabym się na miejscu panny młodej!”. Awantura o sukienkę na wesele
Jeżeli zależy wam na zadowoleniu zaproszonych przez was ludzi, nie zabraniajcie im przychodzić z dziećmi. Część się obrazi, a druga nie pojawi się na uroczystości ze względów finansowych. Poza tym ludzie są różni i na różne sposoby odbierają zaproszenia bez dzieci. Znam przypadek, kiedy panna młoda została obmówiona przez krewną i posądzono ją o niechęć do dzieci. Przez jakiś czas spotykały ją nieprzyjemności. Ja stałam się dzięki temu pomysłowi bardzo popularna wśród krewnych męża. Chociaż z jego strony nie pojawiło się wiele dzieci, wszyscy chwalili, że „tak ładnie wszystko wymyśliłam i zadbałam o każdy szczegół”. Polecam wam takie rozwiązanie, jeżeli dysponujecie wystarczającym budżetem.