Na pierwszy rzut oka trudno wyobrazić sobie lepszy kraj do rodzenia dzieci, niż Polska. Tu wszyscy szanują kobiety ciężarne i matki, a państwo dba, aby nigdy niczego im nie zabrakło. Prawdziwe życie wygląda jednak nieco inaczej. Słynne 500 plus nie należy się wszystkim, a każda rodzicielka musi walczyć o swoje miejsce w szeregu. Nikt jej niczego nie ułatwi.
Zobacz również: Starszy pan przepuścił ciężarną w kolejce. Inni klienci zmieszali ją z błotem
W efekcie raz na jakiś czas wybucha afera w stylu „weszłam do pełnego tramwaju z wielkim brzuchem i nikt nie ustąpił mi miejsca”. Teoretycznie zachowanie pasażerów należy potępić, ale z drugiej strony - czy nie łatwiej byłoby poprosić któregoś z nich o pomoc, zamiast poświęcać resztki energii na opisanie tej sytuacji w Sieci? Tym razem młoda mama wybrała się do sklepu, a po powrocie do domu opisała ze szczegółami upokorzenia, jakich doznała.
Zrozpaczona Ola z Krakowa na łamach serwisu popularne.pl opisała swoją wizytę w popularnej sieciówce odzieżowej.
32-latka wybrała się tam ze swoim 1,5-rocznym synem Erykiem. Przy okazji jest też w 7. miesiącu ciąży. Cel był jeden: zdobyć szorty, w których mogłaby przetrwać kolejne bardzo gorące dni. Nie mogła jednak liczyć na pomoc męża, bo ten pracuje za granicą. Wierzyła, że zakupy z dzieckiem przebiegną szybko, łatwo i przyjemnie. Już teraz możemy zdradzić, że bardzo się pomyliła.
Ciężarna mama weszła do sklepu i od razu wypatrzyła pożądane spodenki. Udała się z nimi (a także dzieckiem i wielkim ciążowym brzuchem) do przymierzalni. To nie było jednak proste.
Niestety nie miałam takiej możliwości, aby zobaczyć czy rozmiar, który wybrałam na mnie pasuje, ponieważ nie mogłam wjechać wózkiem do żadnej kabiny, a nie miałam takiej możliwości, aby wziąć syna na ręce, a wózek z dokumentami i torbą zostawić poza przymierzalnią. Pomyślałam sobie, że może pomocy udzieli mi ekspedientka, którą mijałam przy wejściu do sklepu, dlatego tam też skierowałam swoje kroki
- czytamy na popularne.pl.
Zobacz również: Matka z wózkiem wyrzucona z autobusu przez kierowcę. Internauci stanęli w jego obronie
Szybko tego pożałowała, bo sprzedawczyni miała „naburmuszoną minę” i nie była chętna do pomocy. Kiedy Ola zapytała, gdzie znajdują się przymierzalnie dla matek, w odpowiedzi usłyszała: „No bez przesady. Przymierzalnie dla wszystkich są po lewej stronie na końcu”. Pozostała nieugięta. Chciała się mimo wszystko dowiedzieć, w jaki sposób ma przymierzyć spodnie, kiedy pcha przed sobą wózek z dzieckiem.
No, ale to nie mój problem. Mogła pani dziecko zostawić z kimś w domu, a nie ciągać je po sklepach. To raczej nie miejsce na rodzinne wycieczki z tak małymi dziećmi. Jeszcze z takim wielkim wózkiem. Trzeba było tatusia zabrać, jeśli w ogóle jakiś jest
- miała usłyszeć od ekspedientki.
Zakupy skończyły się chwilę później. 32-latka dała za wygraną - odwiesiła szorty i wyszła ze sklepu. Zrezygnowała też ze złożenia oficjalnej skargi na ekspedientkę, bo uznała, że to i tak niewiele zmieni. „Współczuję tylko jej najbliższym, że muszą obcować z kimś, kto nie ma w ogóle empatii” - podsumowała swoją wizytę w sieciówce.
Zobacz również: Opowieść Emilii: „Przeżyłam koszmar w samolocie. Niemowlę wrzeszczało całą drogę”