Podróż samolotem raczej nie należy do przyjemności. Wiąże się z nią stres, że coś pójdzie nie tak, zmiana ciśnienia oraz towarzystwo innych ludzi. To ostatnie bywa naprawdę męczące, zwłaszcza jeżeli jednym ze współpasażerów jest kilkumiesięczne niemowlę.
Hejterzy zmusili mnie do zmiany imienia 3-letniej córki
Emilia niedawno była na wakacjach. Wspomina lot, podczas którego siedziała niedaleko matki z bardzo małym dzieckiem. Dziewczyna twierdzi, że podróż okazała się koszmarem i apeluje do was, aby nie brać w dalekie rejsy niemowląt. Twierdzi, że męczy się ono same, jego matka i pozostali podróżnicy. Oto, co ma dokładnie do powiedzenia.
- Kilka tygodni temu wyruszyłam na wakacje do Malezji. Jak wiadomo lot trwa długo – kilkanaście godzin. I właśnie w taką podróż zostało zabrane niemowlę! Trudno mi dokładnie określić, ile miało miesięcy, ale moim zdaniem było stanowczo za małe.
Miałam pecha, ponieważ siedziałam w bliskiej odległości. Dlatego każdy jęk tego dziecka był dobrze słyszalny. Na początku lotu było spokojnie. Dziecko spało, a ja czytałam książkę. Sielanka nie trwała jednak długo. Po 2-3 godzinach lotu dziecko zaczęło płakać. Na początku tylko kwiliło, ale potem rozległ się ryk.
Fot. unsplash.com
Usłyszałam kilka westchnień pasażerów. Siedząca obok mnie kobieta powiedziała półgłosem: „No to teraz się zaczęło...”. Widziałam, że matka próbuje uspokoić dziecko, ale ono płakało coraz bardziej i bardziej. Po jakimś czasie pojawiła się stewardessa i zapytała, czy wszystko w porządku. Matka ją odprawiła.
Po godzinie lotu, kiedy dziecko nie przestawało płakać, zauważyłam, że ludzie zaczęli się niecierpliwić. Usłyszałam rozmowę kilku osób z tyłu na temat tego, dlaczego ludzie zabierają w długie rejsy takie małe dzieci. Po chwili ktoś zwrócił też uwagę matce na głos, że może nie powinna zabierać dziecka do Malezji. Była bardzo zdenerwowana. Odparła, że trzeba było wykupić pierwszą klasę, to spokój byłby zapewniony. Oburzony pan stwierdził, że ma prawo do spokoju nawet wtedy, gdy wykupił bilet w normalnej klasie. Kilka osób zaczęło ich uciszać, a niemowlę podniosło większy ryk. Wtedy matka dziecka zdenerwowała się jeszcze bardziej i zwróciła uwagę temu panu, że nie pomaga jej dziecku. Istny cyrk.
Emilia twierdzi, że ona sama miewa migreny podczas podróży samolotem, dlatego wrzaski dziecka pogorszyły jej stan.
- Głowa dosłownie mi pękała. W końcu zaczęłam płakać z bólu. Nie wiem, jakim cudem, ale po jakimś czasie zasnęłam. Na szczęście. Myślałam, że już tego nie wytrzymam. Zastanawiam się, jak takie małe dziecko musiało cierpieć, skoro ja przeżywałam katusze. Dzieci bolą przecież uszy. Ta nieodpowiedzialna matka naraziła je na cierpienie, podobnie jak innych ludzi. A nawet jeżeli nie na cierpienie, to na duży dyskomfort. Nie rozumiem takich ludzi.
Fot. unsplash.com
Moim zdaniem dzieci do 3-go roku życia w ogóle nie powinny latać samolotami. A jeżeli już, to matki tych dzieci niech płacą dodatkowe pieniądze za przebywanie w innej strefie. Ludzie nie muszą wysłuchiwać ryków cudzego dziecka. Podróż samolotem i tak jest wystarczająco stresująca i męcząca.
Ta 5-latka ma idealną twarz. Została nazwana najpiękniejszą dziewczynką na świecie
Matki są okropne. Same mają roszczeniową postawę i domagają się tolerancji, a nie potrafią jej okazać innym. Oburzają się, gdy ktoś zwraca im uwagę i prosi o uspokojenie dziecka. One i ich dzieci mogą się zachowywać tak, jak zechcą, a reszta ma to cierpliwie znosić. Natomiast, gdy role się odwracają, zaczyna się inna bajka. To już hipokryzja.
Dziewczyna zapewnia, że ogólnie nie ma nic przeciwko dzieciom.
- Lubię dzieci, ale nie lubię ich rodziców. Niektórzy ludzie zmieniają się na gorsze pod wpływem rodzicielstwa. Zachowują się tak, jakby byli najważniejsi na świecie, a cała reszta miała się do nich dostosować. Trudno wytrzymać z takimi ludźmi. Bądźmy tolerancyjni, ale niech to działa w obie strony, a nie jedną. Nie wiem, jak wy, ale ja jestem przeciwna małym dzieciom w samolotach. Już nawet niezależnie od tego, czy płaczą, czy są grzeczne. To nie miejsce dla maluchów.