O głośnym wyznaniu Marty mówi cała Polska. Kobieta kilkanaście lat temu urodziła ciężko chore dziecko, bo lekarz przez całą ciążę ukrywał przed nią prawdę o jego stanie zdrowia. Swoje niezwykle trudne doświadczenia opisała szczerze na Facebooku, włączając się tym samym w dyskusję o planowanym zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. „Kocham swoje dziecko i zrobię dla Niego wszystko, ale wiem że gdybym mogła cofnąć czas, to usunęłabym ciążę, bo wierzę że Oskar urodziłby się w innym, zdrowym ciele. Jestem wściekła, że moje dziecko musi cierpieć, a ja przy nim. Że zabrano mi życie” - napisała.
Zobacz również: Marta miała 20 lat, kiedy urodziła chore dziecko. Teraz wyznaje: „Gdybym mogła, to usunęłabym ciążę”
Zdarzają się jednak sytuacje odwrotne. Soleannys Lugo kilka lat temu dowiedziała się, że jej nienarodzone dziecko czeka śmierć natychmiast po urodzeniu. Córka rozwijająca się w łonie była poważnie zdeformowana i niezdolna do samodzielnego życia. Umrze w męczarniach. Lekarza wprost zasugerowali aborcję jako najbardziej humanitarne rozwiązanie. Wenezuelka nie zdecydowała się jednak na przerwanie ciąży. Wierzyła, że będzie dobrze.
Nie posłuchała medyków i zdecydowała się donosić ciążę. Od tego czasu minęły 3 lata, a maleńka Helianny wciąż jest z nią.
Diagnoza była wyjątkowo niekorzystna. Nierozwinięty mózg, zdeformowana głowa, upośledzone kończyny, a do tego wodogłowie. Według specjalistów dziecko nie miało szans na przeżycie. Nawet jeśli jakimś cudem nie umrze, nigdy nie będzie zdolne do samodzielnego funkcjonowania. Jeszcze w czasie ciąży lekarze nazywali ją „warzywem”, ale matka nie chciała w to uwierzyć.
- Wiedziałam, że to nie może być prawda. Czułam jej ruchy w moim brzuchu. Córka reagowała na bodźce z zewnątrz. Mówiłam do niej albo puszczałam muzykę, a ona stawała się bardziej aktywna - wspomina 34-letnia dziś kobieta.
W 39. tygodniu ciąży za pomocą cesarskiego cięcia upragniona córka przyszła na świat. Choć Soleannys wierzyła, że będzie zdrowa, diagnoza okazała się jednak po części prawdą. Dziewczynka jest poważnie zdeformowana, ale nadal żyje.
Zobacz również: Posłowie znowu zajmą się aborcją. Episkopat chce całkowitego zakazu przerywania ciąży
Kobieta nie ma do nikogo żalu. Podjęła samodzielną decyzję i chociaż jej córka faktycznie jest chora - przekonuje, że drugi raz zdecydowałaby się na to samo. Nie może jednak zrozumieć reakcji postronnych ludzi, którzy wprost nazywają ją potworem, który skazał własne dziecko na męczarnię. Zarzuca jej się, że odmowa aborcji to nie akt bezgranicznej miłości, ale samolubności.
Niewybredne komentarze dotyczą też samej dziewczynki, która z uwagi na wodogłowie i poważne wady wrodzone nie wygląda tak, jak każde inne dziecko. Mama często słyszy, że Helianny wygląda odrażająco i nie powinna pokazywać się publicznie. Dla rodziców jest jednak największym szczęściem.
Dziewczynka przeszła już wiele operacji, a kolejne wciąż przed nią. Nigdy nie będzie zdolna do samodzielnego funkcjonowania.
Pomimo ogromnego hejtu, jaki spotkał kobietę, ona nie ma zamiaru milczeć. Założyła konto na Instagramie, gdzie pokazuje codzienność swojej ukochanej córeczki. Profil obserwuje już 35 tysięcy internautów, dla których życie dziewczynki to prawdziwy cud. W końcu lekarze skazywali ją na śmierć.
- Helianny przyszła na świat z misją. Jej przykład pokazuje, że wiele naszych codziennych problemów jest zupełnie bez znaczenia. Najważniejsze jest to, by otaczać się kochającymi osobami i być szczęśliwym - przekonuje jej mama.
Zobacz również: W 20. tygodniu ciąży urodziła bliźniaki. Dzieci nie przeżyły, ale ona pokazała je na Facebooku