Edukacja seksualna w polskiej szkole praktycznie nie istnieje. Na wychowaniu do życia w rodzinie mówi się przede wszystkim o emocjach i moralności, pomijając kwestie cielesności i współżycia. Pozostają lekcje biologii, gdzie poruszany jest temat narządów płciowych i zapłodnienia, ale jest to jedynie teoria pozbawiona szerszego komentarza natury psychologicznej.
Zobacz również: Seks tylko po ślubie, antykoncepcja jak aborcja, katolicka moralność - oto nowe podstawy WDŻ!
Czytając wypowiedzi pod tym zdjęciem opublikowanym na Facebooku, można odnieść wrażenie, że niektórym rodzicom jest to na rękę. Na łamach jednej z internetowych grup pani Agnieszka zamieściła zdjęcie, twierdząc, że pochodzi ono z książki przeznaczonej dla uczniów 4 klasy szkoły podstawowej. Nazwała ją „podręcznikiem Zalewskiej”, nawiązując bezpośrednio do urzędującej minister edukacji.
„Co to ma być?” - pyta wyraźnie oburzona internautka, komentując w ten sposób treść publikacji.
źródło: Mała książka o miłości, Pernilla Stalfelt
Z publikacji uczniowie mogą się dowiedzieć, na czym anatomicznie różnią się kobiety od mężczyzn i jak wygląda stosunek seksualny.
Narządy rodne: „Mężczyzna ma siusiaka, który wystaje na zewnątrz. Kobieta ma dziurkę, która sięga do wewnątrz. Przydają się, kiedy chce się mieć razem dziecko”.
Seks: „Siusiak wpasowuje się do dziurki. Po jakimś czasie do środka wtryskuje z niego trochę białego płynu. To sperma z plemnikami. Są tak małe, że ich nie widać. Chcą płynąć do jajeczka, które znajduje się w środku kobiety. Plemniki płyną tam na wyścigi”.
Zobacz również: Tego uczą na WDŻ: Ciało kobiety to gleba, prezerwatywy są złe, a dziewczynki wolniej myślą (Cytaty z podręcznika)
źródło: Mała książka o miłości, Pernilla Stalfelt
Całość obrazują bardzo wymowne ilustracje. Widzimy na nich owłosione damskie i męskie łono, namiętny pocałunek, plemnika, a także stosunek seksualny. Zdjęcie „podręcznika” wywołało lawinę komentarzy internautów.
„Rany boskie! Co to ma być?”, „Co to za owłosienie? Kto się tak nosi w dzisiejszych czasach? Pomijam opis obrazków, bo to chyba upośledzony szympans opisywał”, „Treść dla pięciolatków, a rysunki dla gimnazjum”, „Nie mam dzieci, ale to budzi u mnie wstręt!”, „Straszne, beznadziejne, okrutnie wulgarne” - czytamy na Facebooku.
Dopiero później okazało się, że to wcale nie żaden podręcznik, ale fragment „Małej książko o miłości” autorstwa Pernilli Stalfelt. Publikacja ta nie służy do nauczania dzieci w polskich szkołach.
Zobacz również: O czym dzieci uczą się na lekcjach wychowania do życia w rodzinie? Najgłupsze cytaty z podręcznika!