„Moje dziecko je wszystko i żyje”
To tekst matek, które słyszą, że małe dzieci nie powinny jeść słodyczy, przetworzonych wędlin czy fast foodów. „Moje dziecko je wszystko i żyje” ma pokazać, że eliminacja niektórych pokarmów z diety małego człowieka to głupstwo, wymysł i fanaberia.
„Daj mu kaszkę, to się naje i prześpi całą noc”
Słyszą matki, które karmiąc dzieci piersią, żalą się, że ich pociechy często budzą się w nocy. Sęk w tym, że nocne pobudki nie zawsze są związane z głodem, ale także z chęcią przytulenia się do matki, co szczególnie dotyczy dzieci piersiowych.
„Powinnaś założyć mu czapeczkę”
Czapeczka to temat-rzeka. Uwagi na jej temat matki słyszą nie tylko od starszego pokolenia, ale również od innych matek, które zakładają dziecku kilka warstw odzieży i grubą czapkę, choć świeci piękne słońce, a niebo jest bezchmurne. Matka, która robi innej uwagi o czapeczce, zawsze ma się za lepszą.
„Karmisz piersią i jesz to wszystko?”
Przez długi czas pokutowało przekonanie, że karmiąca matka powinna unikać praktycznie wszystkiego, bo mogłoby to zaszkodzić dziecku. Dziś stanowisko ekspertów jest takie, że dieta matki karmiącej nie istnieje – jest tylko dieta zdrowa i racjonalna. Mimo to są matki, które potrafią z wyrzutem czy wręcz odrazą spojrzeć na talerz kobiety, która je „to wszystko” i jeszcze ma czelność karmić potem piersią swoje dziecko.
Historia Joanny: „Wychowuję dziecko z zespołem Downa”
„Kiedy drugie?”
Nieważne, że masz za sobą dramatycznie trudny poród. Nieważne, że cierpiałaś na depresję poporodową. Nieważne, że nie sypiałaś z mężem od miesięcy. Nieważne, że twoja kariera zawodowa utknęła w martwym punkcie. Nieważne, że nie przespałaś jeszcze nocy. Nieważne, że wciąż nie pozbyłaś się ciążowych kilogramów. Nieważne, że nie ma nikogo, kto mógłby ci pomóc. I tak prędzej czy później usłyszysz od innej mamusi, kiedy drugie.
„Za bardzo go do siebie przyzwyczaiłaś”
Albo ją, jeśli to córka. Bo przecież matka, która stosuje zasady rodzicielstwa bliskości, która rozumie, że niemowlak sam się sobą nie zajmie, która chce karmić na żądanie, tulić, bujać, nosić, pieścić swoje dziecko, za bardzo je do siebie przyzwyczaiła, a teraz się dziwi, że nie może nigdzie wyjść.
Fot. iStock
„Matka powinna poświęcić się dziecku”
Są matki, dla których macierzyństwo to spełnienie wszystkich marzeń. I takie, które chcą nie tylko wychowywać dzieci, ale również zajmować się czymś innym. Obie matki równie mocno kochają swoje pociechy. Gdy jednak dojdzie do konfrontacji matki na pełen etat z matką, która wysyła dziecko do żłobka, bo musi (lub chce) wrócić do pracy, tej drugiej daje się zwykle do zrozumienia, że nie jest najlepszą matką na świecie.
„Jeszcze karmisz piersią?!”
Co z tego, że według Światowej Organizacji Zdrowia dziecko naturalnie powinno się karmić do 2. roku życia, a w Polsce wyłącznie piersią przez pierwsze pół roku swoje dzieci karmi jedynie 4% kobiet. Ta, która robi to długo, nie jest chwalna, a zwykle krytykowana – bo to dziwne, bo nie wypada, bo zboczone, bo ile można.
„Rozpuściłaś swoje dziecko”
Rozpuściłaś, skoro bierzesz je na ręce, bujasz do snu i za dnia, reagujesz na każde piśnięcie, śpicie razem i w ogóle wszystko robicie razem. Zdyscyplinowana matka nie bierze na ręce, nie kołysze, nie tuli, każe zasypiać samodzielnie i szybko wysyła dziecko do swojego pokoiku.
„My nie włączamy bajek”
No tak, bo jeśli ty włączasz bajki – nawet jeśli od wielkiego dzwonu i to najczęściej w podbramkowych sytuacjach – to znaczy, że jesteś złą matką, bo przecież maluch nie powinien mieć kontaktu z telefonem, telewizorem, tabletem… Tylko skąd te statystyki, że ponad 60% polskich dzieci już w połowie pierwszego roku życia dostaje do zabawy tablet lub smartfon?
Fot. iStock
„Moje dziecko jeszcze nie chorowało”
Bo przecież zrobiłaś to specjalnie, po prostu chciałaś, żeby twoje dziecko się rozchorowało, nie zadbałaś o nie, nie założyłaś mu czapeczki, olałaś swoje obowiązki. Dziecko tej matki jeszcze nie chorowało, bo jest takie zadbane, dorodne, w czepku chowane, a ona jest taką wspaniałą mamusią.
„Jak chce słodycze, to niech je”
Są matki dietetycznie ortodoksyjne. I takie, które niczym się nie przejmując, dają swoim dzieciom do jedzenia co popadnie. Najczęstszym punktem zapalnym pomiędzy matkami są słodycze. Matki, które ich dzieciom nie szczędzą, często chcą wmówić innym matkom, że zabranianie słodkości to głupota, a nawet unieszczęśliwianie małego człowieka.
„Moje dziecko jak miało trzy miesiące…”
…już przesypiało całe noce, jak miało pół roku, to samodzielnie siedziało, jak miało rok, biegało po całej okolicy, a jak miało dwa lata, nosiło teczkę i chodziło do pracy… Przechwalanie się i wyolbrzymianie osiągnięć własnych dzieci to wśród matek norma. Zawsze chodzi o to, żeby pokazać, czyje dziecko jest lepsze.
„A to jeszcze masz mleko?”
Jak to? Jeszcze nie wyschło? Nie wyczerpało się? Malec nie wypił wszystkiego? Nie wycisnęli ci go kosmici i nie porwali na Marsa? Amen.
RAF