Najpierw podpadła Victoria – a konkretnie zdjęcie, na którym eks-Posh Spice całuje małą Harper. Okazja była nie byle jaka – Harper świętowała piąte urodziny. Victoria fotkę podpisała słowami: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, bardzo cię kochamy. Buziaki od mamy”. Zdjęcie wzbudziło mieszane uczucia. Niektórzy w całusie nie dopatrzyli się niczego niestosownego, ale niektórzy… Nieźle się Victorii oberwało. Że to nie jest normalne, aby całować dziecko w usta – nawet własne. Że jak ona może i w ogóle. Prędziutko wrzucono ją do worka z napisem „zła matka”.
Gdy sprawa przycichła, Victorię w całowaniu wyręczył… David, w Dzień Dziecka publikując na Instagramie zdjęcie, na którym to on cmoka małą Harper prosto w usta. Z podpisem: „Buziak dla tatusia”. I tym razem to jemu się oberwało. Znaleźli się tacy, którzy uznali zdjęcie za nie na miejscu i niestosowne. Powód? W ojcowskim buziaku dopatrzono się… podtekstu seksualnego. David musiał się z całusa gęsto tłumaczyć. „Jestem bardzo czuły wobec dzieci. Tak zostaliśmy wychowani z Victorią i tacy jesteśmy dla naszych dzieci. Chcemy im pokazać miłość, chronimy je, opiekujemy się nimi, wspieramy je i okazujemy im wiele uczuć”.
Usta? To strefa erogenna!
Pozornie niewinne pocałunki wywołały dyskusję o całowaniu dzieci w usta. W zagranicznych mediach zaczęli wypowiadać się terapeuci – zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy takiej formy okazywania uczuć.
Dr Charlotte Reznick, psycholog z Uniwersytetu Kalifornijskiego, zdecydowana przeciwniczka całowania dzieci w usta, stwierdziła, że taki całus może wprowadzać… zamieszanie. „Gdy zaczynasz całować w usta swoje małe dzieci, to kiedy przestaniesz?” – pyta Reznick. Zdaniem specjalistki kiedy dzieci kończą pięć czy sześć lat, stają się świadome swoich ciał i swojej… seksualności – a pocałunek w usta może okazać się dla nich stymulujący. Tak, rodzicielski pocałunek.
Reznick tłumaczy dalej: dziecko widzi, jak mamusia i tatuś całują się w usta. A potem robią to samo z nim. Dla małego człowieka – zdaniem psycholożki – tyle wystarczy, by wprowadzić mu zamęt w głowie odnośnie ról i uczuć. Rozwiązaniem byłoby zrezygnowanie z tej praktyki w „odpowiednim” momencie, sęk w tym, że każde dziecko rozwija się i dojrzewa w innym tempie, co powoduje, że trudno stwierdzić, kiedy nastąpi właściwy moment.
Polecamy także: Mój synek bawi się lalkami. To powód do niepokoju?
Fot. iStock
Są jeszcze względy medyczne, na które zwracają uwagę eksperci. Chodzi o choroby, którymi dziecko może się zarazić przez pocałunek. To m.in. opryszczka, próchnica, grypa, mononukleoza (zwana zresztą „chorobą pocałunków”) czy cytomegalia. W 2015 roku do internetu trafił apel brytyjskiej matki – jej maleńka córeczka miała zostać zarażona wirusem opryszczki przez całujących ją w usta gości (podobno sam nosiciel nie miał objawów choroby). Dziewczynka miała spuchnięte usta i rany zarówno na wargach, jak i w gardle. Trafiła do szpitala. Brytyjska matka zaapelowała, żeby rodzice nie zgadzali się na całowanie ich pociech w usta.
Obcy ludzie – w porządku. Czy jednak naprawdę rodzice nie powinni całować w usta własnych dzieci? Stanowisko dr Reznick, która wargi uznaje za strefy erogenne i z tego względu uważa, że nie należy składać na nich pocałunków u naszych milusińskich, może zadziwiać czy wręcz, powiedzmy to sobie szczerze, szokować.
Pokaż, że kochasz
Dla tych, którzy uważają, że to gruba przesada (jak autorka tego tekstu), jest jednak pocieszenie w osobie dr Fiony Martin z Sydney Child Psychology Centre. Dr Martin ma do sprawy zupełnie inne podejście.
Według australijskiej specjalistki doszukiwanie się podtekstu seksualnego w całowaniu własnych dzieci to absurd. „To zupełnie normalna i zdrowa forma okazywania uczuć. W ten sposób pokazujesz swojemu dziecku, że je kochasz”. Australijka dodaje, że nie ma naukowych dowodów na to, by całowanie dziecka w usta przerodziło się w jakikolwiek problem w późniejszych latach.
Coś jest na rzeczy. Nie kojarzę zbyt wielu nastolatków, którzy całowaliby się ze swoimi rodzicami w usta. A nawet jeśli to w danej rodzinie powszechnie praktykowany zwyczaj i każdy jest zadowolony, to co nam do tego, prawda?
Amerykańska pisarka Cheryl Strayed, autorka „Dzikiej drogi” (na podstawie której wyreżyserowano film z Reese Witherspoon) była ze swoją matką tak bardzo zżyta, że nie mogła się pozbierać po jej śmierci – cierpiała, bo straciła nie tyle mamę, co miłość swojego życia i najlepszą przyjaciółkę. Matka nie przestawała całować Cheryl i pozostałą dwójkę swoich dzieci. „Gdy się urodziliście, wycałowałam każdy milimetr waszego ciała” – wyznała. Ojciec Cheryl nigdy nie okazywał dzieciom uczuć. Był chłodny, agresywny, rodzina od niego uciekła. Cheryl nie mogła pojąć, dlaczego ojciec nie potrafił jej kochać. Będzie to w niej siedziało prawdopodobnie do końca życia.
Fot. iStock
Dobrzy i źli rodzice
Czy to ludzie, którzy całują swoje dzieci w usta, są nienormalni, czy też nienormalne są czasy, gdy w zwykłym cmoknięciu dostrzega się seksualny podtekst? Czy rodzice naprawdę muszą tłumaczyć się z formy, w jakiej okazują uczucia swoim dzieciom? Czy to nie ci oziębili rodzice powinni się tłumaczyć?
Oto współczesna logika:
Rodzice, którzy całują własne dzieci w usta, są źli.
Dobrzy rodzice swoich dzieci w usta nie całują. Dobrzy rodzice trzymają swoje dzieci na dystans.
Nie noszą ich, żeby się dziecko nie przyzwyczaiło.
Nie kołyszą do snu, bo zasypiać ma samo.
Nie reagują, gdy płacze, bo przecież popłacze i w końcu przestanie.
Nie uczą okazywania uczuć, żeby nie wyrosło na życiowego pierdołę i słabeusza.
Ostatecznie to rodzic zdecyduje, czy chce całować swoje dziecko, a jeśli tak, to w które części ciała i jak często. Każdy ma wolny wybór. Może zarówno uznać, że taki pocałunek ma podtekst seksualny, jak i całować swoje dziecko w rączki, nóżki, brzuszek, czoło, brodę, plecy… I w usta też.
Ewa Podsiadły-Natorska
PS Całowałam, całuję i będę całować mojego synka w usta. I co pani na to, pani Reznick?