Dla facetów bycie ojcem jest bardzo ważne. Panowie czują dumę, gdy na świat przychodzi ich dziecko – krew z ich krwi. Dlatego na wszelkie kłamstwa partnerek dotyczące ojcostwa patrzą z wyjątkową odrazą, a niektórych nie potrafią wybaczyć.
Jednym z oszustw, których dopuszczają się kobiety, jest wmówienie mężczyźnie ojcostwa, chociaż biologicznie tę rolę pełni inny facet. Są takie przypadki, kiedy dziecko jest wychowywane przez lata, a nikt oprócz kobiety nie zna prawdy. Ani potomek, ani wrobiony mężczyzna, ani prawdziwy ojciec.
Najczęściej do kłamstwa dochodzi ze strachu, że związek się rozpadnie, gdy mężczyzna pozna prawdę. Nie brakuje też historii, w których kobieta chce ponownie przyciągnąć do sobie partnera i robi to za wszelką cenę. Wydaje jej się, że dziecko będzie najlepszym spoiwem relacji i czasami rzeczywiście ma rację. Co jednak, gdy okłamywany mężczyzna poznaje prawdę?
Wojtek kilka tygodni temu dowiedział się, że nie jest biologicznym ojcem dziecka, które uważał za swoje.
Co myśli w takiej sytuacji skrzywdzony mężczyzna? Czy potrafi wybaczyć? Oto historia Wojtka.
Zobacz także: Cesarka na życzenie: Czy ten zabieg w Polsce jest nadużywany?
Fot. Thinkstock
- Moja historia jest stara jak świat. Zakochałem się i bardzo szybko ożeniłem. Paulina wydawała mi się ideałem, a poza tym byłem przekonany, że to ta jedyna dziewczyna. Już na początku naszego małżeństwa zaczęły do mnie dochodzić plotki na temat Pauliny, że wcale nie była taka święta, zanim mnie poznała. Nie przejmowałem się. Stwierdziłem, że nieważne, co było. Liczy się to, co teraz. Wkrótce na świat przyszedł nasz syn. Oszalałem ze szczęścia, tym bardziej, że kropla w kroplę przypominał Paulinę.
Kilka miesięcy później do Wojtka przyszła sąsiadka, która próbowała oczernić Paulinę.
- Ta kobieta sugerowała, żebym zrobił test na ojcostwo, bo nie wiadomo, czy dziecko jest moje. Podobno pod moją nieobecność przychodził do Pauliny pewien mężczyzna. (Tak się składa, że pracowałem wtedy w większym mieście, więc do domu wracałem późno. Dojazd zajmował mi dwie godziny w jedną stronę). W ogóle nie przejąłem się słowami tej kobieciny. Stwierdziłem, że staruszka nie ma co robić i do głowy przychodzą jej bzdury. Paulina nieraz wspominała o odwiedzinach kuzyna, który mieszkał w pobliżu. Dlatego to nie była dla mnie żadna rewelacja. Podziękowałem kobiecie za informację, nie wspominając, że o wszystkim wiem. Nie chciałem z nią dyskutować. Rozmowa wydała mi się absurdalna.
Marek – kuzyn Pauliny - był bardzo częstym gościem w ich domu. Wojtek lubił jego towarzystwo, podobnie jak mały Adaś.
Fot. Thinkstock
- Byłem wdzięczny Markowi, że czasami pomaga Paulinie, kiedy jestem nieobecny. Kilka razy zawiózł małego do lekarza i doradzał żonie w przebudowie ogródka. Ja nie miałem na to czasu. Uważałem jego obecność za świetne rozwiązanie, tylko gadanie ludzi mi przeszkadzało. Niektórzy sugerowali, że Paulina z nim romansuje. Uważałem, że to po prostu śmieszne, ale w końcu pojawiły się wątpliwości. Zapytałem Paulinę, co myśli o tym gadaniu. Wzruszyła ramionami i powiedziała, ze ludzie zawsze gadają. Zanim mnie poznała nie miała najlepszej opinii i tak już zostało. Wierzyłem jej.
Minęło kilka lat. Marek już nie był tak częstym gościem w domu kuzynki i jej męża, bo Wojtek znalazł inną pracę – bliżej miejsca zamieszkania.
- Cieszyłem się, że mogę spędzać z rodziną więcej czasu. Niestety moje szczęście nie trwało długo. Wkrótce po czwartych urodzinach Adama dowiedziałem się, że dziecko nie jest moje, ale Marka.
Mężczyzna poznał prawdę dzięki siostrze Pauliny. Kobieta wiedziała o wszystkim i nie mogła dłużej żyć w przeświadczeniu, że Wojtek jest okłamywany. Pomimo że Paulina była tak bliską krewną, uznała, że nie zasługuje na to, aby ją kryć.
- Aśka wszystko mi opowiedziała. Paulina lubiła mężczyzn i miała ich przede mną wielu. Wszyscy w rodzinie cieszyli się, kiedy poznała mnie i ustatkowała się. Wręcz nie wierzyli, że miała tyle szczęścia, mimo swojej reputacji. Romans Pauliny i Marka rozpoczął się w kilka miesięcy po naszym ślubie. Moja żona sama wyznała to siostrze. Trwał przez kilka lat, a Adam jest jego owocem. To dlatego Marek tak często przychodził do naszego domu i pomagał Paulinie. Cała rodzina Pauliny domyślała się, co jest grane, ale nikt nie chciał burzyć rodzinnego szczęścia i po raz kolejny wystawiać na szwank reputację Pauliny. Aśka stwierdziła, że ona nie może żyć z takim poczuciem winy. Doradziła mi, żebym zapytał wprost swoją żonę i zażądał testu na ojcostwo.
Fot. Thinkstock
Wojtkowi zawalił się cały świat. Adam był jego oczkiem w głowie. Kochał dziecko i oddałby za nie życie.
- Po rozmowie z Asią poszedłem do pubu i upiłem się. Kiedy wróciłem do domu, wszyscy już spali. Podszedłem do łóżeczka Adama i długo na niego patrzyłem. Ledwo pamiętam tę chwilę, taki byłem pijany. Mój płacz go obudził, a zaraz potem do sypialni przybiegła Paulina. Spojrzałem jej w twarz i ona się domyśliła, że wiem. Wyszedłem z domu, chociaż próbowała mnie zatrzymać. Za wszelką cenę chciała porozmawiać. Krzyczała nawet, że mnie kocha, ale ani trochę jej nie wierzyłem.
Wojtek wyprowadził się i nie ma zamiaru wracać. Nie potrafi wybaczyć Paulinie, że nie powiedziała mu prawdy i zdradziła go w ich własnym domu. Mało tego, udawała z Markiem, że są tylko dobrymi przyjaciółmi. Dalszą rodziną.
- Po prostu nie jestem w stanie o tym myśleć. Czuję się zdradzony kilka razy. Po pierwsze sam akt fizyczny, po drugie kłamstwo na temat dziecka, po trzecie udawana przyjaźń Marka. To dla mnie za duży cios. Nie chcę widzieć nigdy więcej ani Pauliny, ani Adama.
Zobacz także: Trudne wyznanie Mateusza: „Żałuję, że zostałem ojcem”