Nowy trend: Fotorelacja z porodówki

Prezentowanie światu cudu narodzin czy przekroczenie granic ekshibicjonizmu? Co kieruje rodzicami zamieszczającymi w internecie zdjęcia z porodówki?
Nowy trend: Fotorelacja z porodówki
Fot. iStock
19.02.2017

Ogromną dyskusję na ten temat wywołał niedawno mąż Marty Lech-Maciejewskiej, autorki bardzo popularnego bloga SuperStyler, który zamieścił na facebookowym profilu fotografię żony i nowonarodzonego synka tuż po porodzie. Szczęśliwa, choć wciąż roznegliżowana mama, trzyma na nim malucha z niedociętą jeszcze pępowiną i pokrytego płynami ustrojowymi.

„Wiem, że to zdjęcie może nie jest najlepszym dodatkiem do śniadania, ale tak właśnie wygląda pierwsza sekunda nowego życia. Życzcie mu powodzenia! (…) Martusia bardzo pragnęła urodzić naturalnie i choć piekielnie się bała, to załatwiła to po mistrzowsku. Nie znajdziecie dziś w tym kraju bardziej dumnego męża niż ja. I nigdy dziewczyny nie dajcie sobie wmówić, że jesteście słabszą płcią! Po tym co dziś widziałem nie mam wątpliwości kto tu ma prawdziwą moc i odwagę. Szacun!” – napisał mężczyzna.

Post zyskał pokaźną liczbę komentarzy, lecz nie zawsze pochlebnych. „Moment na pewno niesamowity i wzruszający, niemniej jednak takie zdjęcie powinno pozostać w prywatnym, rodzinnym albumie” – radziła Monika. Patrycja zareagowała jeszcze dosadniej. „Jest gdzieś granica ekshibicjonizmu? Wszystko na sprzedaż? To obrzydliwe” – stwierdziła.

Dumny tata pokazuje film z porodu. Zobacz moment przyjścia na świat jego córki!

„Nie chodzi o to, że to zdjęcie jest niesmaczne. Jest piękne i sama chętnie miałabym takie w albumie. Ja raczej myślę o tym dziecku, którego koledzy mogą za kilka, kilkanaście lat wykopać to zdjęcie z internetu. Czułabym się niefajnie, gdyby wszyscy mogli oglądać mnie w tak intymnej sytuacji z moją mamą” – skomentowała Barbara.

Nie brakowało także pozytywnych reakcji. „Takie jest życie, o co wam chodzi? Przecież nie widać żadnych intymnych miejsc ciała. A że dziecko zafaflunione, we krwi i innych śliskich wydzielinach... To normalne, tak się właśnie rodzą dzieci. A jak niektórych to brzydzi to niech nie patrzy, nie zagląda, nie komentuje...” – sugerowała Justyna.

Magdalena: „Nie mam pojęcia, co w tym obrzydliwego. Obrzydliwe to są teledyski z prawie gołym tyłkiem na cały ekran. W tym zdjęciu nie ma ani gołych cycków ani gołego tyłka. Samo piękno i cud narodzin”. „Taka jest natura, dziecko nie rodzi się czyste i od razu ubrane” – dodawała Judyta.

zdjęcie z porodówki

Fot. Thinkstock

Nie ulega wątpliwości, że dzięki zdjęciu z porodówki blogerka zyskała jeszcze większy rozgłos, co zaowocowało zaproszeniami do różnych programów telewizyjnych. W „Pytaniu na śniadanie” tłumaczyła, że cały proces – od starań o dziecko po jego narodziny – był opisywany i dokumentowany w sieci, dlatego takiej fotografii też nie mogło tam zabraknąć. Relacjonując przebieg ciąży i czując wsparcie fanów w ciężkich chwila chciała podzielić się tym wyjątkowym momentem.

Nie przekonało to psycholog Aleksandry Piotrowskiej. „To, co upubliczniliście w sieci jest moim zdaniem jednym z najbardziej intymnych wydarzeń w trakcie naszego życia. Intymność oznacza pewną ekskluzywność, wyłączność przeżyć – to w moim odczuciu powinno być przeżycie, które buduje wasz związek, a nie waszą popularność. Tego dotyczą moje wątpliwości. To jaki będzie następny krok, co możemy jeszcze pokazać?” – pytała ekspertka.

zdjęcie z porodówki

Fot. Thinkstock

Blogerka nie jest pierwszą, ani na pewno ostatnią kobietą, która zdecydowała się opublikować w sieci zdjęcia z narodzin dziecka. Moda na takie prezentacje przyszła ze Stanów Zjednoczonych, gdzie od lat widok profesjonalnego fotografa w sali porodowej nie należy do rzadkości.

Niektóre pary idą nawet o krok dalej i życzą sobie, by na poręczy łóżka zamontowany był tablet, który umożliwi... transmisję na żywo z porodu. „Najczęściej oglądają ją bliscy rodziców. W przeciwieństwie do transmisji, zdjęcia nie muszą być drastyczne: można je edytować, przerobić na czarno-białe, niektóre odrzucić. Oczywiście poród to intymna sytuacja, ale jeśli ma się zaufania do reportera, jeśli on potrafi stać z boku, nie jest natarczywy, to tego skrępowania się nie odczuwa. Wszystko zależy od stylu pracy” – przekonuje w „Fakcie” fotograf Robert Wróblewski.

Zdjęcia z porodówki trafiają nie tylko do internetu, ale nawet do galerii sztuki. Cztery lata temu takie fotografie zaprezentowano na głośnej wystawie w Bydgoszczy, której pomysłodawcą i kuratorem był Maciej Socha, lekarz położnik i ginekolog. Namówił kilkadziesiąt kobiet, by zgodziły się na obecność fotografa podczas narodzin dziecka.

zdjęcie z porodówki

fot. Gil Solano / imgur.com

„Wiem, że niektórzy pomyślą: to tania sensacja. Ale to nieprawda. Fotografie nie epatują fizjologią. Pokazują tę pozytywną stronę porodu. Ale to nie są też zdjęcia wygładzone w Photoshopie, z różowymi bobasami i promiennymi matkami w pełnym makijażu. Pokazuję rzeczywistość, bez retuszu komputerowego” – tłumaczył na łamach „Gazety Wyborczej” autor zdjęć, Wojciech Woźniak.

Jednak przeważnie poród wciąż dokumentują ojcowie i to ich „dzieła” pojawiają się później w sieci. Jednak warto pamiętać, że dopuszczenie mężczyzny zbyt blisko rodzącej kobiety może mieć poważne konsekwencje, co potwierdza opinia Claudio Giorlandino, przewodniczącego stowarzyszenia zrzeszającego włoskich ginekologów.

Tamtejsi specjaliści zbadali los kilkuset par, którym 10 lat temu urodziło się dziecko. Co się okazało? W rejonach, gdzie poród rodzinny jest najpopularniejszy, zanotowano także największy odsetek separacji i rozwodów.

To zdjęcie młodego taty z porodówki zaszokowało internautów: „Żona cię za to zabije!”

 

zdjęcie z porodówki

Fot. Thinkstock

„To może być wynik traumy, jakiej doświadcza mężczyzna uczestniczący w narodzinach dziecka. W ostatnich latach jest coraz bardziej nakłaniany, zwłaszcza w niektórych środowiskach społeczno-kulturowych do uczestniczenia w wydarzeniu, które jeszcze do niedawna było zastrzeżone wyłącznie dla świata kobiet. Wydaje się, że jest to owoc panującej mody, chęci bycia nowoczesnym” – stwierdził włoski ginekolog, wywołując burzę medialną.

Jak wynika z badań wybitnego polskiego seksuologa, profesora Zbigniewa Lwa-Starowicza – nawet u 10 proc. mężczyzn, asystujących przy narodzinach potomka, zanika pociąg seksualny do partnerki. Dlatego zanim facet zdecyduje się na udział w porodzie, powinien dobrze to przemyśleć. Czym innym jest obecność w szpitalu, a czym innym oglądanie fizjologii porodu, dalekiej od powabu seksualnego. I w dodatku uwiecznianie tego na zdjęciu.

RAF

Polecane wideo

Komentarze (5)
Ocena: 5 / 5
leiss (Ocena: 5) 30.12.2017 10:59
Dobre filmowanie porodu to także filmowanie krocza kobiety. Nic nie warte są filmy z porodów, gdy nie widać szczegółów.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 19.02.2017 17:58
Ja mam zdjęcie pierwszych sekund życia mojego syna, tuż po CC, kiedy lekarz trzymał go w dłoniach. Takich chwil już nie da się powtórzyć, jestem wdzięczna za to zdjęcie ale jest ono tylko w naszym rodzinnym albumie. Nie wyobrażam sobie udostępniania tego na portalach społecznościowych, w sumie tak samo jak dodawania nowego zdjęcia swojego dziecka codziennie albo co tydzień...
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 19.02.2017 16:21
Śmieszą mnie zdjęcia, gdzie matki dodają zdjęcia testów ciążowych, albo dziecka w inkubatorze. Takie chwile z dzieckiem powinno przeżywać się z rodziną, a nie pokazywać całemu światu co dzieje się z dzieckiem. I te testy, szkoda że jeszcze nie nagrywają jak na nie sikają.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie