Poród zalicza się do tych najbardziej intymnych spraw kobiet. Jednak jak każda rzecz, ma dwa końce. Z jednej strony to wspaniałe przeżycie, bo na świat przychodzi dziecko, a z drugiej nieludzkie. Rodząca kobieta jest otarta z godności i zależna od personelu medycznego. Leży z rozłożonymi nogami, podwiniętą koszulą i cierpi.
Dawniej poród był typowo babską sprawą. Zazwyczaj odbywał się przy pomocy krewnych czy sąsiadek albo akuszerki. Mężczyzna czekał cierpliwie przed drzwiami, dopóki nie oznajmiono mu, że na świecie pojawił się jego potomek i może zobaczyć dziecko oraz żonę. Wcześniej zabierano zakrwawione prześcieradła, doprowadzono kobietę do porządku i myto noworodka. Drastyczne sceny nie były udziałem mężczyzny.
Dziś nie ma żadnych przeszkód, aby ojciec dziecka nie mógł towarzyszyć kobiecie przy porodzie. Niektóre ciężarne wręcz na to nalegają i nie wyobrażają sobie przechodzić przez ten trud bez wsparcia. Co do facetów, czasami sami wyrażają taką chęć, a czasami po prostu ulegają presji.
Zebrałyśmy wyznania mężczyzn, którzy brali udział w porodach. Jak wspominają to doświadczenie? Czy żałują?
Zobacz także: Dumny tata pokazuje film z porodu. Zobacz moment przyjścia na świat jego córki!
Fot. iStock
„Porodówka to najbardziej przygnębiające miejsce, w jakim byłem. Śmierdziało moczem, kałem i krwią. To ja wyraziłem chęć udziału w porodzie, ale kiedy znaleźliśmy się w szpitalu, zacząłem mieć wątpliwości. Żona błagała mnie, żebym jej nie zostawiał. Zrobiłem to dla niej.
Sam poród był okropny, chociaż niewiele widziałem, bo stałem za wezgłowiem łóżka. Najgorzej wspominam krzyki żony, które ośmielę się porównać do kwiczenia zarzynanego zwierzęcia. Wiem, że to drastyczne określenie, ale tak było. Patrzenie, jak cierpi, wywołało u mnie wyrzuty sumienia, że ja po prostu stoję sobie i patrzę. Kiedy padło pytanie, czy chcę zobaczyć, jak wychodzi główka dziecka, żona mi zabroniła. Widziałem jednak syna umazanego śluzem i sinego. Z jednej strony czułem się wzruszony, ale z drugiej to było brutalne przeżycie. Drugi raz bym się nie zdecydował".
Fot. iStock
„Od początku ustaliliśmy z żoną, że dotrzymam jej towarzystwa podczas porodu. Cóż, minęło kilka miesięcy, a ja nadal pamiętam, chociaż wolałbym zapomnieć. Może za bardzo angażowałem się w niektóre rzeczy, ale stało się.
Poród był bardzo długi. Widziałem wszystko, co się działo – tam, pod jej koszulą. Wycierałem spod niej zielonkawy śluz i patrzyłem, jak płacze z bólu. Nikt mnie na to nie przygotował i byłem w szoku... Nigdy tak nikomu nie współczułem jak jej w tamtym momencie. Urodziła po wielu godzinach piękną córkę, ale radość z wydarzenia przesłaniały mi obrzydliwe doznania. Lekarz i pielęgniarki sprawiali wrażenie, jakby niektóre rzeczy były normalne. Ja natomiast w ogóle nie dziwię się, że kobiety przechodzą przez depresję poporodową.
Jeszcze jedna rzecz – nasze życie intymne już nie jest takie jak kiedyś”.
Zobacz także: Pielęgniarka nie wiedziała, że jest w ciąży! Urodziła dziecko podczas kąpieli!
Fot. iStock
„Dwa lata temu na świat przyszedł mój syn. Ani ja, ani moja żona nie chcemy już mieć więcej dzieci. Wszystko przez poród. Ona bardzo się nacierpiała, a ja... Mój honor bardzo ucierpiał. Poza tym zobaczyłem zupełnie inne oblicze mojej żony.
Od początku źle znosiła poród. Zachowywała się histerycznie, wieszała się na mnie, przytulała, ściskała mnie za ręce aż do bólu. Nie wiedziałem, że jest taka silna... Najgorsze przyszło jednak potem. Po kilku godzinach zaczęła mnie wyzywać i używała rynsztokowego słownictwa. Próbowałem ją uspokoić, ale to nic nie dało. Raz rzuciła we mnie plastikowym kubeczkiem z wodą, który jej podano. Obwiniała mnie o to, co musi przechodzić. Nie spodziewałem się jednak, że krzyknie coś na temat mojego... No wiecie. Wyszło na to, że nie jestem hojnie obdarzony, kiepsko sobie radzę w tych sprawach i tylko narażam ją na cierpienie. Jedna z pielęgniarek powiedziała żartobliwie, że czegoś takiego jeszcze nie słyszała. Próbowała załagodzić sytuację. Mówiła, że to adrenalina, szok itd. Na szczęście zaraz doszło do finału i na chwilę o tym zapomniałem. Jednak czasami łapię się na myśli, czy żona mówiła to na serio...”
Fot. iStock
„Smród i mordobicie – tak w dwóch słowach określiłbym poród. Widziałem krocze swojej żony podczas porodu, jak ją nacinają, jak wypływają z niej różne mazie. A do tego te krzyki i świadomość, że nie możesz jej pomóc. Coś strasznego. Nie chciałem brać w tym udziału, ona mnie zmusiła. I powiem Wam jedno – poród nie jest dla faceta. Nie dlatego, że nie jesteśmy twardzielami. Po prostu inaczej odbieramy wydarzenia. Kobieta jest podczas porodu pod wpływem silnych emocji, burzy hormonów i często zapomina potem te najgorsze momenty. A przynajmniej ma w pamięci zamazany obraz. Inaczej facet. On patrzy i pamięta.
Nic nie poradzę, że czuję teraz obrzydzenie do swojej żony. Kocham ją, ale nie potrafię o tym wszystkim zapomnieć. Kiedy patrzę na nią nagą, mam przed oczami jej wygląd z porodu... Nie wiem, skąd ta moda na rodzinne porody. To teraz taki model idealnej rodzinki, tylko że potem rodzina często rozpada się na kawałki”.
Fot. iStock
„Żałuję, że widziałem poród swojej żony. Na początku nie miałem nic przeciwko, ale teraz mam inne zdanie. Zupełnie zmieniłem do niej stosunek, chociaż wiem, że to, co się działo, nie było jej winą. Po pierwsze ilość ludzi na sali. Ciągle się przewijali. Obcy mężczyźni dotykali jej intymnych części ciała. Co z tego, że to lekarze? Dla mnie to faceci, a żona została w ten sposób zbrukana. Czuję, że już nie jest tylko moja. Jej ciało zostało wystawione na widok publiczny i każdy mógł sobie zajrzeć. Dla mnie tak to wygląda. Coś się zmieniło przez to w moim małżeństwie... Chciałbym pogratulować w tym momencie wszystkim feministkom. Wasze równouprawnienie sprawia, że relacje intymne pomiędzy małżonkami zmieniają się na gorsze. Przykro mi z tego powodu”.
Zobacz także: Poród pośladkowy siłami i drogami natury – to jest możliwe! [ZDJĘCIA 18+]