Niektórzy twierdzą, że to szczyt niesprawiedliwości. Kobiety, które nigdy nie chciały mieć dzieci - przypadkiem zachodzą w ciążę i rodzą zdrowe potomstwo. Te, które o niczym bardziej nie marzą - miewają poważne problemy i nigdy nie zostają matkami. Bywa i tak, że prawie im się to udaje, ale wtedy dochodzi do najgorszego - poronienia. Nie sposób wyobrazić sobie towarzyszące temu cierpienie, ale dzięki tej internautce możemy je lepiej zrozumieć.
Jakiś czas temu Emily Christine udała się na rutynowe badanie USG. - To, co zobaczyłam, znacznie różniło się od zdjęć publikowanych na Facebooku przez moje ciężarne koleżanki - wyznaje. Radość z zostania mamą nie trwała długo. Okazało się, że jej nienarodzone dziecko nie żyje. Dziś szczerze opisuje, jak przyjęła tę wiadomość.
Nie po to, żeby się żalić i szukać współczucia. W ten sposób wesprzeć inne kobiety w takiej samej sytuacji. Patrząc na reakcję internautów - chyba jej się to udało.
Zobacz również: 5 zdań, których nie masz prawa powiedzieć kobiecie po poronieniu
źródło: Instagram (instagram.com/fitandfancyfitness)
„Strasznie chciało mi się sikać, ale usłyszałam, że na czas badania muszę mieć pełny pęcherz. Dzięki temu łatwiej zobaczyć dziecko na USG. Czułam się sfrustrowana nie tylko dlatego, że bardzo chciałam skorzystać z toalety. Przed badaniem musiałam wypełnić też kilkadziesiąt stron dokumentacji (…).
Wreszcie udałam się do gabinetu i zostałam powitana uśmiechem, ponieważ sympatia dla ciężarnych jest czymś zaraźliwym. Badanie się rozpoczęło, a ja mogłam podziwiać wszystko na monitorze. Moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej. To było tak ekscytujące!
To był dzień, na który czekałam z mężem od ponad roku. Ale to, co zobaczyłam, znacznie różniło się od zdjęć publikowanych na Facebooku przez moje ciężarne koleżanki” - wyznaje Emily.
źródło: Instagram (instagram.com/fitandfancyfitness)
„Coś poszło nie tak. Nie zobaczyłam tak naprawdę nic, bo kilka godzin wcześniej musiałam poronić. Zapadła cisza i wiedziałam, co się stało. Lekarka wyszła z gabinetu i po chwili wszedł mój mąż, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Ale to nie brzmiało zbyt wiarygodnie dla dziewczyny, która oglądała setki zdjęć z USG ciąży i sprawdzała w internecie, jak powinno wyglądać dziecko w 8. tygodniu.
Wiedziałam, że nic nie jest w porządku. I nie było. Pamiętam, że bałam się rozpłakać. Czułam, że nie powinnam, bo to przecież dopiero początek ciąży i sprawy nie zaszły aż tak daleko. Poza tym, poronienia zdarzają się non stop. (…) Nie potrafiłam spojrzeć mężowi w oczy, bo wiedziałam, że jego ból rozłoży mnie na łopatki.
Zostałam odesłana do domu, żeby moje ciało mogło wrócić do stanu sprzed ciąży. Uprzedzono mnie, jak będzie to wyglądało. Ale nie dowiedziałam się wszystkiego” - wspomina.
Zobacz również: Pogrzeb po poronieniu
źródło: Instagram (instagram.com/fitandfancyfitness)
„Nikt mi nie powiedział, że moje ciało będzie potrzebowało aż kilku tygodni, żeby dojść do normy. Nikt mi nie powiedział, że będę musiała patrzeć, jak mój mąż płacze. Nikt mi nie powiedział, jak przekazać tę tragiczną wiadomość mojej mamie. Nikt mi nie powiedział, że jeszcze długo będzie mi się wydawało, że to tylko zły sen i nadal jestem w ciąży. Nikt mi nie powiedział, jak bardzo będę zazdrościła ciężarnym. Nikt mi nie powiedział, jak zareaguję, kiedy ktoś zapyta czy chcę mieć dzieci (…).
Usłyszałam tylko, że nie jestem sama i mam prawo przeżyć to tak, jak chcę. Mogę i powinnam się wypłakać. Prawda jest jednak taka, że statystyki niczego nie zmieniają. Nie czułam się lepiej tylko dlatego, że jedna na cztery kobiety doświadcza poronienia. Czułam się osamotniona, bo ten temat zupełnie nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej.
Dopiero kiedy zaczęłam o tym rozmawiać z rodziną i znajomymi zorientowałam się, że wcale nie jestem jedyna” - zdradza.
źródło: Instagram (instagram.com/fitandfancyfitness)
„Okazało się, że ten sam koszmar spotkał kiedyś moją mamę, ciocię, siostrę, najlepszą przyjaciółkę siostry. One też doświadczyły bólu, którego nie życzę nawet największemu wrogowi. Niektórzy pewnie się dziwią, że wywlekam ten temat na światło dzienne po kilku miesiącach. Ja uważam, że czas nie ma tu znaczenia. Mam tylko nadzieję, że moja historia pomoże niektórym z was uporać się z tym cierpieniem.
Dzielę się swoją opowieścią, bo może dzięki temu przynajmniej jedna kobieta poczuje się mniej samotna. Chcę pokazać, że wciąż jest nadzieja.
Mam nadzieję, że nie będziesz czuła się samotna. Że pozwolisz sobie na płacz. Że dostrzeżesz światło w tunelu. To doświadczenie tylko cię wzmocni. Odnajdziesz spokój i nie będziesz bała się znowu spróbować. Przyjaciele przytulą cię mocniej, niż zwykle” - kończy swój wpis Emily.
Zobacz również: "Utraceni" - fotografie kobiety, która poroniła aż 10 razy!
źródło: Instagram (instagram.com/fitandfancyfitness)
Emocjonalny post autorstwa Emily Christine poruszył internautów. Został polubiony przez ponad 23 tys. osób i udostępniony 30 tys. razy. W komentarzach kobiety, które także doświadczyły poronienia, dziękują jej za poruszenie tego tematu.