Operacja plastyczna 12-latki

Córka Urszuli trafiła do chirurga wyjątkowo wcześnie. Nie wszyscy to rozumieją.
Operacja plastyczna 12-latki
Fot. Thinkstock
13.02.2016

Chirurgia plastyczna w Polsce to wciąż temat wstydliwy i przemilczany. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że tacy specjaliści przyjmują i najprawdopodobniej mają mnóstwo pacjentów, ale to by było na tyle. Mało kto otwarcie przyznaje się do tego, że zmienił coś w swoim wyglądzie. W końcu uroda to nie zdrowie i nie trzeba o nią walczyć za wszelką cenę. A lekarz zajmujący się poprawkami wizualnymi to nie do końca lekarz.

Jeszcze większą tajemnicą owiane są operacje plastyczne dzieci. Na pewno mają miejsce, ale większości z nas wydaje się, że dotyczą wyłącznie ukrywania poważnych defektów powstałych w wyniku choroby. Na poprawki typowo kosmetyczne i wizerunkowe zachcianki małoletni mają jeszcze czas. Powiększanie ust czy liposukcja brzucha u dziecka same w sobie brzmią absurdalnie. Ale to nie oznacza, że podobnych zabiegów się nie przeprowadza.

Poznajcie Urszulę, która wspólnie z 12-letnią córką podjęła decyzję o pozbyciu się jej największego kompleksu. Czy operacja rzeczywiście była konieczna? I jak na wieść o tym zareagowali postronni ludzie?

 

operacja plastyczna dziecka

fot. Thinkstock

Papilot.pl: Chirurgia plastyczna kojarzy się ze specjalnością przeznaczoną wyłącznie dla dorosłych. Dlaczego?

Urszula: Bo postrzegamy ją przez pryzmat programów telewizyjnych, gdzie zgłaszają się panie z małymi piersiami albo panowie marzący o mniejszym brzuchu. Kojarzy nam się to z zachcianką, a dzieci przecież to nie dotyczy. Tymczasem małoletni często trafiają na stół operacyjny, ale faktem jest, że zazwyczaj z powodu wad wrodzonych czy negatywnych efektów różnych schorzeń. Nikogo chyba nie zdziwi rekonstrukcja ucha u dziecka, które urodziło się bez.

A zdziwi operacja, jaką przeprowadzono u twojej córki?

Na zdrowy rozum nie powinno, ale spotkałam się z zarzutami, że to za wcześnie, wada nie była aż tak widoczna, a w sumie to leczę własne kompleksy, a nie jej.

Jaki szczegół wyglądu wymagał ingerencji chirurgicznej?

Problemem były bardzo odstające uszy. Nie mówię o takich, które są trochę oddalone od głowy i chodziło o defekt czysto kosmetyczny. Mówię o uszach, które sterczały w pozycji niemal 90 stopni względem czaszki. To już nie jest normalne.

operacja plastyczna dziecka

fot. Thinkstock

Kiedy zorientowałaś się, że coś jest nie tak?

Od początku miałam wrażenie, że coś z tymi uszami może być nie w porządku. Praktycznie od urodzenia trochę odstawały. Z czasem ten efekt się pogłębiał. Już wtedy na własną rękę konsultowałam córkę i lekarze zachęcali na przykład, by jak najczęściej chodziła w czapce opinającej uszy. To młody organizm, więc można trochę skorygować jego wygląd.

W tym momencie musi pojawić się zarzut, ze to ty wmówiłaś córce kompleks.

To absurd. Zauważyłam problem, który może w przyszłości sprawić jej sporo kłopotów, więc zaczęłam działać. Ale wtedy na pewno nie myślałam o operacji. W sumie to nawet pogodziłam się z tym faktem i odpuściłam. Czekałam aż sytuacja się rozwinie i co powie sama córka.

I co powiedziała?

Już po pierwszym dniu w szkole została nazwana uszatkiem. To trwało latami.
operacja plastyczna dziecka

fot. Thinkstock

Jako 7-latka trafiła do szkoły, tam rówieśnicy zauważyli, że coś z nią nie tak, a sama nie miała takiej świadomości?

Wiedziała, że jej uszy trochę się różnią na przykład od moich, ale to nie było tak, że godzinami stała przy lustrze i przeżywała. Podchodziła do tego spokojnie, bo wtedy jeszcze nikt jej na tej podstawie nie oceniał. Nigdy wcześniej nie słyszała obelg pod swoim adresem i śmiechu na jej widok. Przez lata było oczywiście gorzej, bo dzieci z wiekiem stają się coraz bardziej bezczelne i bezwzględne. W wieku 11 lat marzyła już o operacji. Mówiła: „mamo, pomóż mi”.

No i pomogłaś.

Rok później, za jej wyraźną namową, umówiłam konsultację u chirurga plastycznego. Tam dowiedziałam się, że mogłyśmy przyjść jeszcze wcześniej. Takie problemy najlepiej rozwiązać jak najszybciej. Wszystko szybko się wygoi i będzie po kompleksie.

Co poczułaś?

Ulgę. Lekarz nie wziął mnie za wariatkę, która chce okaleczyć własne dziecko. Zrozumiał, że to nie zachcianka, ale problem. Przede wszystkim córki, a nie mój. Zrobiłyśmy badania, pojawił się konkretny termin zabiegu, zebrałam pieniądze i kwestia uszu wreszcie miała nie mieć znaczenia.

 

operacja plastyczna dziecka

© Newscom/StarStock

Córka była psychicznie gotowa na taką zmianę?

Niczego bardziej nie pragnęła. Zabieg przeprowadzono w czasie ostatnich wakacji, więc wróciła do szkoły już z nowymi uszami i praktycznie bez śladu ingerencji. Poza tym, że uszka pięknie przylegają do głowy. Operacja była stosunkowo prosta i trwała niewiele czasu. Ból towarzyszył jej przez pierwsze 2 dni. Pojawiły się strupki, zdjęto szwy i „uszatek” przestał być uszatkiem.

Jak jej się spodobała ta zmiana?

Tak jak wcześniej unikała spoglądania w lustro, tak teraz kazała sobie wstawić do pokoju jak największe. Wiele razy przyłapałam ją na tym, że patrzyła na siebie i robiła to z uśmiechem. Teraz nie ma już żadnych wad. Dla mnie była piękna zawsze, ale najważniejsze, że sama siebie w pełni zaakceptowała. W tym wieku to wcale nie takie oczywiste.

Sielanka...

Nie do końca, bo nie wszyscy rozumieją naszą decyzję.

 

operacja plastyczna dziecka

© Newscom/StarStock

Co masz na myśli?

Po powrocie do szkoły zyskała nową ksywkę – Frankenstein. Tak się dzieciom kojarzy osoba po operacji. Domyśliły się wszystkiego, bo nagle córka wygladała inaczej. Zostałam nawet wezwana przez wychowawczynię, aby „wyjaśnić”, co się tak właściwie stało. Miałam się tłumaczyć z operacji. W rodzinie też nie było łatwo, bo teściowie i kilka innych osób stwierdziło, że to była nieodpowiedzialna decyzja. Nie warto było tak ryzykować, bo przecież w czasie zabiegu mogło się coś stać.

Nie podobają im się efekty operacji?

W ogóle o tym nie mówili. Liczyło się tylko to, że podobno zaciągnęłam córkę siłą na stół i cięli ją wbrew jej woli. To absurd, ale widocznie nic nie wiedzą o chirurgii plastycznej dzieci.

Zrobiłabyś to jeszcze raz?

Gdyby tylko córka tego chciała – absolutnie tak. Efekt kosmetyczny jest super, ale to nic w porównaniu z jej przemianą psychiczną. To zupełnie inna dziewczyna. Otwarta, radosna i pewna siebie. Cieszę się, że problem zniknął w tak młodym wieku. Wszystko się szybko zagoiło i nie trzeba będzie już do tego wracać.

 

Polecane wideo

Komentarze (8)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 16.02.2016 13:53
Korekcja uszu u dzieci to bardzo częsta operacja i to od wielu wielu lat. A do tego prosta. To wcale nie jest "produkt" ostatnich lat :)
odpowiedz
malvina (Ocena: 5) 13.02.2016 21:06
najwięcej polepsza rdzice dzieciaków który to właśnie dokujczaja innym. Barany które robią że swoich dzieci gwiazdy na wyrost a później sieroty nie potrafią sobie radzić w życiu to wyrzywaja się wysmiewajac z wad innych. Gdyby moje dziecko borykalo się z takim problemem również podjęła bym się operacji. Nie ze względu na wygląd ale przez to że wasze ulomne cudne dzieci nie potrafią się zachować w stosunku do innych.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.02.2016 17:01
Też miałam w młodym wieku operacje na odstające uszy i na przepuklinę. Miałam bodajże około 8-10 lat. Później nosiłam w gimnazjum aparat ortodontyczny. W międzyczasie rozwinęła się duża wada wzroku i zaczęłam nosić soczewki. Brzmi to jak transformacja ale ja się cieszę niezmiernie, że technika tak poszła do przodu, mamie w szczególności jestem wdzięczna bo teraz już nie przezywają mnie "brzydula" od wielu lat i cieszę się naprawdę wielkim zainteresowaniem płci przeciwnej :) Jeszcze tylko zabieg na nad potliwość pod pachami i będę mega szczęśliwa :P Jestem całkowicie za takimi zabiegami ale inne zabiegi korekcyjne raczej nie wchodzą w grę, dziecko się rozwija, i żeby skorygować np. nos to trzeba na to poczekać. Ale uszy jak najbardziej, szczególnie jak u mnie było to nieproporcjonalne, prawe ucho mi strasznie odstawało, to wyglądało dziwnie ;)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.02.2016 16:39
korekta uszu to nic dziwnego. gdyby jej wstrzyknęła botox, zaprowadzała na solarium czy powiększała usta to okay, powinni zacząć ją leczyć. ale odstające uszy? ja też bym dała do korekty gdyby moje dziecko takie miało
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.02.2016 12:44
Nie widzę nic dziwnego w korekcie uszu u małego dziecka. To nie jest jakieś widzimisię, takie uszy są na pewno wielkim powodem do wstydu, tym bardziej w tym wieku, gdzie wygląd komentują inne dzieci notorycznie. Z niektórych rzeczy można wyrosnąć, 12 latce może jescze nieco zmienić się nos czy usta, ale uszy zostaną i całe życie będzie się z tym męczyć.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie