W Polsce ponad jedna trzecia kobiet rodzi dzieci przez cesarskie cięcie – wynika ze statystyk. Wystarczy przejrzeć fora dyskusyjne, żeby przekonać się, jak wiele kobiet się na to decyduje. „Moja koleżanka bała się porodu, więc zapłaciła i za miesiąc będzie rodzić przez cesarskie cięcie”; „Przyznam się, że miałam cesarskie cięcie na życzenie. Nie chciałam rodzić naturalnie. Ja cc wspominam bardzo dobrze. Po dwóch godzinach poszłam już do łazienki”; „Rodziłam przez cc i mam nadzieję, że również drugie dziecko będzie mi dane w ten sposób urodzić”.
Cesarskie cięcie to zabieg chirurgiczny przeprowadzany w znieczuleniu, który polega na rozcięciu powłok brzusznych oraz macicy i wyjęciu dziecka. Zazwyczaj wykonuje się go, gdy poród siłami natury jest niemożliwy. Teoretycznie. W praktyce jednak od paru lat obserwuje się zwrot ku cesarskim cięciom wykonywanych bez wskazań medycznych. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca, aby odsetek ciąż rozwiązanych przez cesarskie cięcie nie przekraczał 15 proc. A my tę granicę przekroczyliśmy w 1994 roku. Dla porównania, w 2011 roku aż 35 proc. dzieci urodziło się w ten sposób.
Lekarze mówią już o epidemii cesarskich cięć. Według danych Instytutu Matki i Dziecka w ciągu ostatnich dziewięciu lat liczba cesarek podwoiła się.
Bo boją się bólu
Dlaczego kobiety decydują się na cesarkę bez wskazań medycznych? Głównie dlatego, że boją się naturalnego porodu i nie chcą mierzyć się z bólem. Jedna z internautek pisze na forum: „Osobiście nie mam zapędów na bycie matką Polką, dlatego świadomie i zdecydowanie wybieram wariant rodzenia przez cc. Poród nie jest dla mnie heroicznym wyzwaniem, o którym należy opowiadać wszystkim na około, co gorsza, porównując się z innym kobietami i licytując, której przeżycie było bardziej mistycznie i więcej z siebie musiała dać”.
Media długo kpiły z Anny Wendzikowskiej, gdy dziennikarka w programie „Dzień dobry TVN” opowiedziała o swoim lęku przed porodem naturalnym. „Bardzo dużo słyszałam przerażających historii. Na przykład, że poród trwał 24 godziny, jak w przypadku mojej kuzynki, i zakończył się cesarką. Drugi aspekt jest taki, że ja miałam w swoim życiu taki moment, że miałam bardzo bolesne miesiączki. Włącznie z tym, że traciłam przytomność z bólu i jeździłam do szpitala. Wtedy moja pani ginekolog mi powiedziała, że to jest taka namiastka porodu. Ja realnie oceniam swoje możliwości i nie jestem stanie się z tym zmierzyć. Powiem szczerze, że gdyby nie cesarskie cięcie, gdyby nie było takiej opcji, nie wiem, czy w ogóle zdecydowałabym się na ciążę”.
Korzystają z rozwoju medycyny
To właśnie paniczny lęk przed naturalnym porodem i związanym z nim bólem sprawia, że kobiety wolą rodzić przez cesarskie cięcie. „Nie zamierzam zgrywać bohaterki – mówi Karolina, która będzie rodzić za trzy miesiące. – Mam niski próg odporności na ból, a nie chcę, żeby poród kojarzył mi się z koszmarem. Poza tym wiele nasłuchałam się od koleżanek: o krwotokach, problemach z chodzeniem czy skorzystaniem z toalety po porodzie, hemoroidach itp. Wystarczy mi, że moje koleżanki nie mogły nawet siedzieć po urodzeniu dziecka. Dziękuję, to nie dla mnie. Urodzę przez cc”.
Podobnego zdania jest jedna z internautek. „Dziecko powinno mieć szczęśliwą mamę, która będzie czuła się kobietą w każdym calu. Poród naturalny nie jest żadnym mistycznym przeżyciem, a katorgą i nikt mnie nie przekona, że cesarka na życzenie to wymysł kobiet, to umiejętność korzystania z rozwoju medycyny”.
Liczbę cesarskich cięć miała zmniejszyć obowiązująca od lipca ustawa, która zakłada, że każda kobieta rodząca siłami natury ma prawo do darmowego znieczulenia. Zgodnie z ustawą znieczulenie zewnątrzoponowe ma dostać każda ciężarna na życzenie. Okazało się jednak, że przepis funkcjonuje praktycznie tylko na papierze – w szpitalach brakuje anestezjologów, wiele placówek nie zostało również przygotowanych do tych zmian.
Katarzyna Staszak w artykule dla „Gazety Wyborczej” pisała w ubiegłym roku: „Chciałam mieć dziecko, ale poród od zawsze mnie przerażał. Bałam się, że wpadnę w histerię, że dziecko utknie i się udusi, że nie zniosę trwającego godzinami bólu. Dla wielu moich koleżanek cała ta fizjologia jest piękna. Mnie każda opowieść o kilkunastu godzinach męki na porodówce utwierdzała w przekonaniu, że nie chcę tego przeżyć (…). To nie kobiety należy więc obwiniać o to, że mało jest naturalnych porodów. Przede wszystkim winne są warunki w polskich szpitalach, którym wciąż daleko do ideału – przez niedofinansowanie w wielu miejscach brakuje personelu albo jest przepracowany, a bezpłatne znieczulenie na prośbę rodzącej to fikcja. Dopiero gdy to się zmieni, można zestawiać nasze statystyki z krajami, które nie oszczędzają na zdrowiu tak bardzo jak Polska”.
Zdaniem ekspertów
Lekarze zwracają uwagę, że nie powinno być czegoś takiego jak cesarskie cięcie na życzenie. – Tak naprawdę głównym przeciwwskazaniem do cięcia cesarskiego jest brak wskazań do jego wykonania. Te wskazania są ściśle określone i zawarte w standardach medycznych opracowanych przez ekspertów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle dr n. med. Ewa Kurowska, ginekolog-położnik z kliniki Medicover.
O cesarskim cięciu na życzenie pisze na swojej stronie internetowej fundacja „Rodzić po Ludzku”: „Oficjalnie cesarskie cięcie na życzenie nie istnieje. Zaliczane jest ono do procedur medycznych ratujących życie i może być przeprowadzane legalnie tylko w takich przypadkach. Prawdopodobnie właśnie dlatego zwiększa się spektrum wskazań do cesarek – uważa Anna Otffinowska, prezes fundacji Rodzić po Ludzku. Na strachu kobiet zarabiają kliniki prywatne. Lekarze z placówek publicznych nie przyznają się, że można z nimi ustalić termin porodu, ale dziewczyny na forach internetowych przekazują sobie takie informacje”. Cesarskie cięcie w prywatnej klinice kosztuje kilka tysięcy złotych. Coraz częściej wykonywane jest również w państwowych szpitalach.
Eksperci z Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, jak i ze Światowej Federacji Ginekologów i Położników uważają, że wykonywanie cesarskiego cięcia na życzenie kobiety jest etycznie nieuzasadnione i niedopuszczalne w dobrej praktyce medycznej.
Ewa Podsiadły-Natorska