Kilka lat temu cała Polska żyła sprawą Alicji Tysiąc. W 2000 roku kobieta zaszła w trzecią ciążę, która nie była dla niej bezpieczna. Kilku okulistów, niezależnie od siebie, stwierdziło, że poród może jeszcze bardziej uszkodzić jej wzrok. Już wtedy bardzo słabo widziała, a groziła jej całkowita ślepota. Od jednego z lekarzy otrzymała zaświadczenie, które upoważniało ją do legalnej aborcji. Mimo to, w szpitalu do którego się zgłosiła, zabiegu odmówiono. Nie było jej stać na nielegalny zabieg, więc w efekcie urodziła córkę. Wzrok pogorszył się do tego stopnia, że dzisiaj wymaga stałej opieki społecznej.
W 2007 roku kobieta wygrała sprawę przeciw Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Za naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (po odmowie wykonania zabiegu przerywania ciąży odmówiono jej także prawa do odwołania) otrzymała 25 tysięcy euro. Za pogorszenie stanu zdrowia nie otrzymała nic, bo biegli lekarze nie stwierdzili, by poród rzeczywiście wpłynął na jej stan zdrowia. Historia z Włoch, która emocjonuje dzisiaj opinię publiczną ma z tą sprawą sporo wspólnego.
Różni ją jedno – rodzice walczą o odszkodowanie za odmowę wykonania aborcji, a we wszystkim wspiera ich... córka, która miała się nigdy nie urodzić.
Giuseppe, Elisa i Aurora kilka lat temu
Kilkanaście lat temu Aurora Bellandi zaszła w ciążę. Było to dla niej i dla jej męża, Giuseppe, ogromne zaskoczenie. Para wcale się z tego powodu nie ucieszyła, bo kobieta miała wtedy 43 lata. Macierzyństwo w takim wieku nigdy nie jest łatwe i przyjemne, a na dodatek niesie ze sobą spore ryzyko. Tym bardziej, że ciężarna cierpiała z powodu włókniaków jajnika. Lekarze zarekomendowali, aby usunęła ciążę.
Małżonkowie po namyśle doszli do wniosku, że ze względu na stan zdrowia kobiety, jak i trudną sytuację materialną, aborcja będzie najlepszym wyjściem. Do zabiegu jednak nie doszło, bo na kolejne opinie i przyjęcie do szpitala trzeba było czekać tak długo, że wkrótce było to już prawnie niemożliwe. Ciąża była za bardzo zaawansowana.
Przez cały czas Aurora borykała się z kolejnymi problemami zdrowotnymi i bardzo ciężko znosiła ciążę. Poród był długi, bolesny i wywołał sporo komplikacji. Jakiś czas później kobieta pozwała szpital z powodu „fizycznego znęcania się nad nią” i wygrała zadośćuczynienie w wysokości 120 tysięcy euro. Teraz chce więcej i wspiera ją w tym córka, której aborcja miała dotyczyć.
Giuseppe z 14-letnią córką Elisą
Trudna sytuacja życiowa i zdrowotna doprowadziła do tego, że Giuseppe przez 5 lat był bezrobotny. Na dodatek u Aurory zdiagnozowano chorobę Parkinsona. Rodzina boryka się z ogromnymi problemami finansowymi i teraz oczekuje pomocy. - Lekarze doprowadzili do tego, że córka pojawiła się na świecie, więc teraz powinni wziąć za nią odpowiedzialność do czasu, kiedy skończy 18 lat – tłumaczy ojciec w rozmowie z mediami.
- Najpierw powiedziano nam, że aborcja nam się należy i jest wręcz konieczna. Stwierdzono – jest ciąża, jest ryzyko i trzeba dokonać zabiegu. Później okazało się, że wcale nie trzeba i nawet nie można. Inne pary mają prawo w takiej sytuacji decydować, a nam to odebrano. To lekarze podjęli za nas decyzję i teraz powinni ponieść tego konsekwencje – dodaje.
Teraz para domaga się 1 miliona euro z powodu „psychicznej traumy”. W ten sposób chcą zapewnić godny byt córce.
Elisa
- Nie chcemy zostać milionerami. Chcemy tylko, żeby naszej córce było lepiej i łatwiej. Pieniądze pozwolą m.in. na to, że za kilka lat pójdzie na studia. Poza tym, we Włoszech to dzieci spłacają długi rodziców, a my jesteśmy od dawna na minusie. Nie chcemy dla niej takiej przyszłości – tłumaczą. - Od zawsze robimy wszystko, nawet to co wydaje się niemożliwe, żeby zapewnić jej dobre życie. Jest naszą małą księżniczką. Wina nie leży po naszej stronie, więc niech odpowiedzialni za to ludzie wezmą ten ciężar na siebie – dodają.
14-letnia dzisiaj Elisa doskonale rozumie rodziców i wspiera ich w walce z systemem. Nie ma im za złe, że kiedyś chcieli przerwać jej życie. Docenia to, że kiedy się pojawiła, oni walczyli o jej szczęście. I walczą dalej.
Rozumiecie ich postawę?