Nie jest tajemnicą, że wraz z narodzinami dziecka zmienia się całe nasze dotychczasowe życie. Więcej obowiązków, większa odpowiedzialność, zupełnie nowa rola. Zmieniamy się także my i niestety – nie zawsze na lepsze. Przekonujemy się o tym za każdym razem, kiedy jedna z naszych koleżanek zostaje mamą i koniecznie chce podzielić się swoim szczęściem z innymi. Zazwyczaj za pomocą Facebooka.
Od czasu do czasu jesteśmy w stanie przełknąć kolejne słodkie zdjęcie niemowlaka lub post na temat jego niezwykłych osiągnięć lub dolegliwości. Odnosimy się do tego z sympatią i troską. W wielu przypadkach na tym się nie kończy i jeśli regularnie korzystamy z portali społecznościowych, każdego dnia podziwiamy sesje zdjęciowe malucha i wiemy o każdym szczególe z jego życia. To może być męczące i zwyczajnie denerwujące.
Czy takiej nadgorliwej mamie można zwrócić uwagę? To trudne, bo nie chcemy wyjść na nieczułe i bezczelne. One postanowiły to jednak zrobić.
Grupa przyjaciółek pewnej Australijki postanowiła zabrać głos w tej sprawie. Żadna z nich nie zdecydowała się na szczerą rozmowę w cztery oczy, więc stworzyły anonimowy list. Zawarły w nim wszystkie najważniejsze zarzuty pod adresem młodej mamy, która zbyt otwarcie informuje o życiu swojego maleństwa. Skąd znamy jego treść? Od samej zainteresowanej. Jade Ruthven była tak zszokowana zagraniem koleżanek, że zdecydowała się upublicznić sprawę. Przesyłkę otrzymała tradycyjną pocztą, a nadawcy pozostali anonimowi.
„Jade,
razem z kilkoma dziewczynami postanowiłyśmy dać Ci do zrozumienia, że jesteśmy już zmęczone ciągłymi informacjami o Twoim życiu i każdym szczególe dotyczącym Addy (tak ma na imię córka adresatki). Spójrz, my też mamy dzieci, wokół których kręci się cały nasz świat, ale w końcu każdy rodzic uważa, że jego dziecko jest najwspanialsze. Tylko, że my nie mamy zamiaru zamęczać innych naszą miłością do nich!
Jeśli córka założyła nowe ubranko – cóż, zrób zdjęcie i wyślij je wiadomością prywatną do osoby, które je sprezentował – nie do wszystkich!” - rozpoczyna się anonimowy list grupy przyjaciółek.
„Twojej córce udało się raczkować? Nie obchodzi nas to! Ona ma już pół roku, więc to nic wielkiego! Zatrzymaj się i pomyśl – gdyby jakaś inna matka wyprawiała to, co Ty, już dawno miałabyś jej dosyć.
Nie możemy się doczekać, kiedy wreszcie pójdziesz do pracy – może nie będziesz miała już czasu na taką aktywność na Facebooku. Addy jest cudowna i wszystkie ją kochamy, ale nasze dzieci też są fajne. Na pewno wkurzasz tym wielu ludzi. „Addy to, Addy tamto” - myślałyśmy, że przejdzie Ci po miesiącu, ale niestety tak się nie stało.
Mało kogo interesuje, co akurat zrobiła Addy, więc daj nam wreszcie od tego odpocząć” - czytamy w liście.
„Zdecydowałyśmy się na napisanie tego listu, żeby uświadomić Ci, co ludzie tak naprawdę myślą” - kończą zirytowane przyjaciółki.
Co na to adresatka? Jade w rozmowie z mediami, do których sama się zgłosiła, nie kryje rozgoryczenia. Nieprzychylny list traktuje niczym cios prosto w twarz. - Trzęsłam się ze złości i byłam zszokowana, że moje tzw. przyjaciółki mogą być tak bezduszne, a przy tym tchórzliwe, bo nawet nie potrafiły się podpisać - wyznała.
Niektórzy komentatorzy uważają, że młoda mama faktycznie mogła przesadzić z otwartością, ale to nie powód, by atakować ją w ten sposób. Kobieta twierdzi, że odzyskała spokój wyłącznie dzięki wsparciu rodziny i prawdziwych przyjaciół.
Powinna się tak obrażać?
Jade i jej córeczka Addy