Dyskusję na temat aborcji bardzo trudno oderwać od skrajnych emocji. Tam, gdzie spotykają się poglądy i przekonania, tam nie ma miejsca na fakty. Toczący się od lat spór o przerywanie ciąży przypomina bardziej pyskówkę dwóch zwaśnionych stron, niż poważną debatę. Z jednej strony są „mordercy z krwią na rękach”, a z drugiej - „zacofany ciemnogród”. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się szerzenie wiedzy, która nie podlega żadnej ideologii. Ani prawicowo-zaściankowej, ani lewicowo-postępowej.
Jakiś czas temu ukazał się na naszych łamach tekst obalający 6 najpopularniejszych mitów na temat aborcji. Wnioski, pierwotnie przedstawione przez dziennikarzy „The Huffington Post”, wywołały ogromne poruszenie. Wciąż wiele z nas nie przekonuje, że przerwanie ciąży wcale nie musi być traumą na całe życie. Pojawiają się argumenty, że to zabieg szkodliwy nie tylko moralnie, ale także pod względem medycznym.
A jak jest w rzeczywistości? Z pomocą przychodzi kolejna publikacja amerykańskiego portalu, w której obalono najczęstsze zarzuty natury zdrowotnej. Zgodnie z przytoczonymi wynikami badań – aborcja wcale nie musi być niebezpieczna (jeśli wykonywana jest legalnie w odpowiednich warunkach). I zazwyczaj nie jest.
PRZECIWNICY SIĘ MYLĄ
Autor publikacji, doktor David A. Grimes, zarzuca zagorzałym przeciwnikom przerywania ciąży, że w swoich publikacjach uprawiają propagandę, zamiast opierać się na wiedzy. Jego zdaniem, aby przestraszyć kobiety, podają niesprawdzone informacje, które nie znajdują żadnego oparcia w faktach. Ginekolog przytacza kilka najczęstszych argumentów przeciwko aborcji, które jego zdaniem nie są prawdziwe.
- Niemal co trzecia kobieta, która poddała się aborcji, doznaje poważnego zakażenia, które wymaga wielodniowej hospitalizacji.
- Nawet 5 procent kobiet w czasie zabiegu przerwania ciąży „przez przypadek” poddawanych jest trwałej sterylizacji uniemożliwiającej późniejsze zapłodnienie.
- Co dziesiąty zabieg kończy się uszkodzeniami szyjki macicy, które wymagają założenia szwów i długiej rekonwalescencji. Istnieje ryzyko bezpłodności.
- Aborcja zawsze zwiększa ryzyko późniejszego poronienia, przedwczesnego porodu i innych poważnych powikłań.
Ile w tym prawdy? Zdaniem lekarza – niewiele.
POWIKŁANIA PO ABORCJI
Amerykańska organizacja zajmująca się planowaniem rodziny zbadała ponad 170 tysięcy przypadków legalnie przeprowadzonych aborcji. Komplikacje związane z zabiegiem dotknęły zaledwie 1 procent pacjentek.
Inne badanie przeprowadzone przez jeden z amerykańskich uniwersytetów wykazało, że powikłania dotyczą maksymalnie 2 procent kobiet, które poddały się zabiegowi przerwania ciąży. W większości przypadków to jednak nic poważnego. Zaledwie 0,03 proc. z nich wymagało późniejszej hospitalizacji.
ŚMIERĆ W CZASIE ZABIEGU
W Stanach Zjednoczonych, po legalizacji aborcji w latach 70. XX wieku, stale monitoruje się ryzyko związane z tym zabiegiem. Na przestrzeni lat prawdopodobieństwo zgonu pacjentki w wyniki przerwania ciąży wynosi zaledwie 1 na 100 tysięcy przypadków. Dużo? Wystarczy wspomnieć, że ryzyko w przypadku podania penicyliny wynosi już 2 na 100 tys.
Z tych prostych wyliczeń wynika wręcz, że ryzyko śmierci w wyniku aborcji jest 14-krotnie niższe, niż w przypadku naturalnego porodu.
POWIKŁANIA PO PORODZIE
Wspomniane wcześniej dane mówią o tym, że powikłania po aborcji dotyczą od 1 do 2 procent poddających się jej kobiet. Poważne ryzyko występuje w 0,03 proc. przypadków. Tymczasem ci sami naukowcy szacują ryzyko powikłań po porodzie na niemal... 60 procent. Ponad co druga kobieta doświadcza przykrych, a często zagrażających życiu konsekwencji ciąży i porodu.
ŚMIERĆ W CZASIE PORODU
Kolejny, zdaniem cytowanego lekarza, argument za tym, że aborcja wcale nie jest niebezpiecznym zabiegiem. Okazuje się, że znacznie większym zagrożeniem dla kobiet jest ciąża i naturalny poród. Od lat odnotowuje się wzrost przypadków zgonów na porodówkach. Jeszcze 20 lat temu umierało 7 ciężarnych na 100 tysięcy, a dzisiaj to już 18 zgonów rodzących kobiet na 100 tys.
CO JEST BARDZIEJ RYZYKOWNE OD ABORCJI?
Ginekolog pozwala sobie także na porównanie ryzyka związanego z przerwaniem ciąży do innych zagrożeń z życia codziennego. Najlepszym dowodem na to, że aborcja wcale nie jest niebezpieczna, jest fakt, że w jej wyniku umiera zaledwie 1 na 100 tysięcy pacjentek. Tymczasem ryzyko śmierci w przypadku np. osób jeżdżących motocyklem, to już 100 na 100 tys.
Prawdopodobieństwo śmierci kobiety poddającej się aborcji jest dokładnie takie samo, jak zgonu w wyniku... pływania kajakiem.