Kilka tygodni temu na łamach Papilota opublikowałyśmy artykuł „Czemu aborcja powinna być zabroniona?”. Tekst wywołał w Was masę skrajnych emocji. Spowodował również, że na skrzynkę redakcyjną spłynęły dwa przejmujące listy od dziewczyn, które świadomie zdecydowały się na przerwanie ciąży.
Chwilę to trwało, ale udało nam się z nimi spotkać i namówić na to, by szczerze opowiedziały o tym trudnym doświadczeniu. Przeczytajcie ich historie, ale spróbujcie ich nie potępiać. Jak same twierdzą, największą karą dla nich są powracające wyrzuty sumienia.
Imiona bohaterek artykułu zostały zmienione.
- Początkowo miałam słaby kontakt z ojcem, ale z czasem uznałam, że nie chcę całkowicie się od niego odcinać. W porównaniu do matki on zachowywał się normalnie. Traktował mnie jak małą córeczkę, a nie jak dorosłą kobietę, której płacze się w rękaw i na którą zrzuca się wszystkie swoje troski. Rozpieszczał mnie i na wszelkie sposoby starał się wynagrodzić to, że rozbił naszą rodzinę.
Kłopoty rodzinne przełożyły się oczywiście na moje stopnie w szkole. Wcześniej byłam prymuską, teraz ledwo zaliczałam kartkówki i sprawdziany. O dziwo to przysporzyło mi sympatii w mojej klasie. Koledzy i koleżanki uznali, że „znormalniałam”.
- Zaczęły się też całonocne imprezki i eksperymenty z alkoholem. Matka nie robiła mi awantur, bo była zbyt pochłonięta swoją samotnością. Albo leżała odurzona tabletkami na uspokojenie, albo obsesyjnie przeglądała anonse w gazetach i Internecie. Było mi to na rękę. Mogłam robić to, na co tylko miałam ochotę.
Kieszonkowe dostawałam od rozwodu rodziców podwójne. Matka dawała mi kasę na drobne zachcianki, za to ojciec hojnie sypał groszem. Nie cierpiałam zatem z powodu braku gotówki.
Pieniądze przydały się, kiedy w wieku 18 lat zaszłam w ciążę. Nawet nie wiem, kto był ojcem dziecka, bo na imprezach zmieniałam facetów jak rękawiczki. Pamiętam, że kiedy zrobiłam test, myślałam bardzo trzeźwo: muszę znaleźć lekarza, który usunie ciążę. Nie czułam się gotowa na to, by w tak młodym wieku zostać matką. W dodatku musiałabym wychowywać to dziecko sama.
Ada, 21 lat
- Wychowałam się w przykładnej rodzinie. Mama dentystka, tata bankowiec i ja, córusia rodziców. Dzieciństwo wspominam naprawdę rewelacyjnie. Pieniędzy nigdy nam nie brakowało, więc często jeździliśmy na wycieczki zagraniczne. Miałam też najładniejsze zabawki i ubrania. Koleżanki z biedniejszych domów mi zazdrościły i chyba uważały, że trochę zadzieram nosa. Ale to była nieprawda. Starałam się nie obnosić ze swoim bogactwem. Zresztą zawsze najważniejsze były dla mnie relacje z rodzicami. Chciałam, żeby byli ze mnie dumni i w skrytości ducha pragnęłam, żeby zawsze kochali się tak mocno, jak wtedy, gdy byłam dzieckiem.
- Sielanka skończyła się wtedy, gdy ojciec odszedł do swojej kochanki. Mamę to załamało. Zaczęła łykać jakieś prochy i kilka razy wylądowała nawet na detoksie. Miałam wtedy 16 lat. Czułam się jeszcze dzieckiem, ale ona traktowała mnie już jak dorosłą osobę. Godzinami wypłakiwała mi się w rękaw; mówiła, że już nikogo sobie nie znajdzie. W chwilach lepszego humoru prosiła mnie, żebym zakładała jej konta na portalach randkowych. To był jakiś obłęd.
- Poszperałam w necie i znalazłam w swoim mieście ginekologa, który za odpowiednią opłatą pomagał młodym dziewczynom „pozbyć się problemu”. Bez zbędnych pytań, bez umoralniania. Ty dajesz gotówkę, on przerywa ciążę.
Myślałam, że po aborcji będę czuła ulgę, ale tak nie było. Zaczęłam mieć straszne wyrzuty sumienia, a nawet żałować tego, co zrobiłam. Czasu nie dało się jednak cofnąć i dzisiaj sobie myślę, że może jednak dobrze się stało. Ja nie nadawałam się wtedy na matkę. Poza tym ze szkoły by mnie wyrzucono. Mama pewnie też by się mnie wyrzekła, a ojciec chyba pierwszy raz w życiu spuściłby mi lanie. To było jedyne wyjście z tej sytuacji. Ja nie umiałabym pokochać tego dziecka.
Magda, 32 lata
- Zawsze potępiałam kobiety, które zdecydowały się na aborcję. Sama miałam w liceum koleżankę, która usunęła dziecko, bo wolała iść na studia niż siedzieć w domu, zakopana w pieluchach. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Była gotowa na seks, ale nie na to, by zostać matką? Co za absurd. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że sama dołączę do grona kobiet, które przerwały ciążę.
Zrobiłam to świadomie, po wielu przepłakanych nocach i zastanawianiu się, czy na pewno powinnam to zrobić. Czułam jednak, że tak będzie najlepiej. A może tylko chciałam tak czuć? Nie wiem.
- Z Pawłem tworzymy udany związek od 5 lat. Kiedy więc zaszłam w ciążę, radości nie było końca. Wybieraliśmy imię dla malucha, zastanawialiśmy się, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka, godzinami oglądaliśmy w Internecie mebelki do pokoju dziecięcego. I modliliśmy się tylko o jedno – żeby dziecko było zdrowe.
Dwa lata wcześniej moja kuzynka urodziła niepełnosprawnego synka, więc widziałam, ile poświęceń ją to kosztuje. Często wypłakiwała mi się do słuchawki i mówiła, że już nie daje rady. To ona namówiła mnie na badania prenatalne. USG genetyczne i test PAPP-A wykonałam między 12 a 13 tygodniem ciąży. Diagnoza była jak wyrok: dziecko ma zespół Downa.
- Tylko ja wiem, ile nocy przepłakałam z tego powodu i jak bardzo biłam się z myślami. W końcu podjęliśmy z Pawłem decyzję o przerwaniu ciąży. Uznaliśmy, że nie damy rady wychowywać chorego dziecka. Wiem, że to wstrętne, ale poddałam się aborcji.
Nie ma prawa oceniać mnie jednak nikt, kto nie stanął przed takim wyborem, jak ja. Czasami trzeba wybrać mniejsze zło. Gdybym urodziła chore dziecko, cierpiałabym nie tylko ja, ale przede wszystkim ono. Byłoby uzależnione od opieki innych do końca życia.
Czasami śni mi się, że rodzę i wtedy budzę się z płaczem. Wierzę jednak głęboko w to, że jeszcze uda mi się zostać matką.