W sieci powstają kolejne serwisy umożliwiające wspólne finansowanie projektów. Polskim przykładem jest portal „Polak Potrafi”, gdzie internauci mogą wspomóc nagranie płyty, wyprawę podróżników, stworzenie filmu, wydanie książki itd. Każdy może dorzucić kilka groszy do wirtualnej skarbonki. Na podobnej zasadzie działa amerykańska strona GoFundMe. To właśnie tam realizowano zbiórkę na nietypowy cel – aborcję niechcianego dziecka.
Za wszystkim stoi niejaka Bailey, ekscentryczna blondynka, która niedawno zaliczyła wpadkę. Dziewczyna bardzo nie chce zostać matką, dlatego jak najszybciej musi „pozbyć się problemu”. Teoretycznie to nic niezwykłego, bo w USA to legalny zabieg wykonywany co roku przez tysiące Amerykanek. Problem w tym, że ona swoją historię postanowiła upublicznić. Od tego momentu wszyscy wiedzą, że 23-latka z Phoenix chce się pozbyć swojego nienarodzonego dziecka.
Wydawało się, że projekt z góry skazany jest na porażkę. Mało kto z czystym sumieniem dorzuci się do tak kontrowersyjnego „projektu”. A jednak, w zaledwie 2 dni ponad 130 osób uzbierało ponad 2 tysiące dolarów z wymaganych 2,5 tys. I właśnie wtedy zbiórka bez ostrzeżenia została usunięta z serwisu. Pieniądze na aborcję przepadły.
Po jakimś czasie apel Bailey został przywrócony, ale dzisiaj znowu jest niedostępny. Dziewczyna nie otrzymała ani centa z pokaźnej sumy zebranej przez przychylnych jej internautów. Jej historia trafiła jednak na czołówki mediów, a to musiało zakończyć się wojną światopoglądową. 23-latka musi liczyć się z bardzo negatywnymi komentarzami, a nawet groźbami, o czym opowiedziała w wywiadzie dziennikarzowi magazynu „Vice”.
Z rozmowy wynika, że dziewczyna jest w 21. lub 22. tygodniu ciąży. Nie chce zdradzić, kto jest ojcem dziecka. Publikację „projektu” tłumaczy w bardzo dosadny sposób - „jesteśmy spłukanymi dzieciakami, które naprawdę potrzebują tej aborcji”. Ciąża jest dla niej bardzo bolesnym doświadczeniem, także pod względem fizycznym.
- To po prostu bardzo, naprawdę bardzo boli. Jak powiedziałam, dopiero co miałam USG i właściwie to nie chodziłam za dużo do lekarza, więc nie mogę stwierdzić, że to jakaś konkretna dolegliwość. Ale wiem, że to boli bardziej niż jakiekolwiek bóle menstruacyjne, jakie w ogóle miałam. Czasem ból jest tak wielki, że nie mogę wstać z łóżka i nie mogę pójść do łazienki. Kiedy kaszlę, czuje się, jakby ktoś szatkował mi organy wewnętrzne. Przez chwilę bałam się, że ciąża jest pozamaciczna, bo to podobno bardzo bolesne, ale nie jest. Nie wiem, czy znajdzie się na to jakieś medyczne określenie, ale to bardzo ciężkie – tłumaczy.
Jak twierdzi, od momentu opublikowania zbiórki spotkało ją wiele nieprzyjemności. Przeciwnicy aborcji nie przebierają w słowach, a nawet sugerują, że wymierzą jej za to sprawiedliwość.
- Do pewnego stopnia byłam przygotowana, że spadnie na mnie sporo nienawiści albo jadu, albo nawet gróźb, ale na pewno mnie to zaskoczyło. Zdarzały się chwile, że prawie dostawałam ataku paniki albo byłam naprawdę, naprawdę bardzo zdumiona tym, jakiego rodzaju odpowiedzi dostajemy. Jak dużo jest przypuszczeń, jak dużo projekcji jakichś uczuć na nas. Zdaje się, że po prostu ludzie są bardzo wściekli na to, co próbujemy zrobić. Kilka osób groziło mi, że ujawni moje dane, odczyta moje IP i dowie się, gdzie mieszkam. A potem przyjdą jakoś mnie skrzywdzić – ujawnia Bailey.
Rozumiecie jej postępowanie?