Polskiej służbie zdrowia możemy wiele zarzucić. Każda z nas ma własne doświadczenia w tym względzie. Dotyczy to między innymi opieki nad ciężarnymi. Płatne badania, kiepski stan techniczny porodówek, trudności z wyborem odpowiedniego szpitala, mało zaangażowany personel medyczny. To także się zdarza. W większości przypadków nie jest to jednak aż tak traumatyczne przeżycie. Z roku na rok jest coraz lepiej. I choć to kiepskie pocieszenie, może być znacznie gorzej. Trudno w to uwierzyć, ale w XXI wieku wciąż istnieją kraje, w których poród można porównać z torturami.
„Washington Post” opisuje przykład Zimbabwe. Ten południowoafrykański kraj jest jednym z najbiedniejszych państw świata, w którym nie tylko trzeba na wszystkim oszczędzać, ale również na każdym kroku dorabiać. Także na ciężarnych kobietach. Tamtejsza służba zdrowia wpadła na pomysł, że dodatkowym źródłem dochodu mogą być panie cierpiące w czasie porodu. Za każdy niekontrolowany okrzyk i głośniejsze westchnięcie muszą płacić 5 dolarów do kasy szpitala!
Niestety, to dzieje się naprawdę. Oczywiście absurdalną pozycję w cenniku opisano w ten sposób, by wyglądała jak najbardziej legalnie. Okazuje się, że okrzyk rodzącej kobiety traktuje się jako... podniesienie fałszywego alarmu. Bezpłatnie krzyczeć można więc wyłącznie w przypadku realnego zagrożenia. Krzyk rozpaczy i bólu jest nieuzasadniony. W Zimbabwe aż roi się od podobnych absurdów. To jeden z najbardziej skorumpowanych krajów świata. Warto zdać sobie sprawę, że 5 dolarów to dla przyszłych matek prawdziwy majątek.
Wystarczy kilka niekontrolowanych okrzyków, by kobieta straciła środki do życia. PKB w przeliczeniu na mieszkańca wynosi tam 500 dolarów, jednak realny roczny dochód jednego mieszkańca to zaledwie 150 dolarów. Co dzieje się w sytuacji, kiedy młoda mama po porodzie nie jest w stanie uregulować rachunku? Zdarzało się, że była więziona w szpitalu do momentu, kiedy rodzina zapłaci za nią. I nie jest to wymysł amerykańskiego dziennika, ale szokujące wnioski z raportu Transparency International.
Kara za okrzyki podlega takiemu samemu naliczaniu, jak wszystkie inne długi. W przypadku nieterminowej spłaty trzeba liczyć się z odsetkami. Nic więc dziwnego, że wiele kobiet boi się porodów w szpitalu. Coraz więcej obywatelek Zimbabwe decyduje się na rodzenie w domach. Z tego powodu każdego dnia umiera średnio 8 z nich – wynika z raportu ONZ. To nie koniec wydatków. Płatny jest sam poród, który wiąże się z wydatkiem 50 dolarów. Przypominamy, to prawie połowa średnich rocznych dochodów.
Organizacja Transparency International zaalarmowała władze Zimbabwe. W efekcie prawdopodobnie zniesiono kary za okrzyki (od tego momentu brak nowych doniesień na ten temat). Poród wciąż jest płatny. Oznacza to, że nadal wiele kobiet zmuszonych będzie do rodzenia we własnym domu. Z narażeniem życia swojego i dziecka.