Wrzucanie wszystkich młodych ludzi do jednego worka zawsze kończy się krzywdzącymi stereotypami. Każde kolejne pokolenie musi zmierzyć się z narzekaniami starszych. Opinie na temat współczesnych nastolatków są skrajne – z jednej strony uważani są za wyjątkowo samodzielnych i przebojowych, a z drugiej – zarzuca im się arogancję i bezmyślność. To mieszanka wybuchowa, z którą na co dzień muszą sobie radzić nauczyciele. Gdyby nie ich stalowe nerwy, mogłoby się to źle skończyć.
Każdy przyszły pedagog jest kształcony nie tylko w kierunku konkretnego przedmiotu, którego ma nauczać. Bardzo ważne jest również przygotowanie psychologiczne, aby różnica wieku dzieląca go od uczniów nie okazała się przepaścią nie do pokonania. A jak wygląda to w praktyce? O największe przewinienia młodzieży pytamy panią Beatę, doświadczoną polonistkę, która od wielu lat nauczała w jednym z warszawskich liceów, a od ubiegłego roku szkolnego pracuje w gimnazjum.
Jak przyznaje, z roku na rok ma coraz większe trudności z zapanowaniem nad sytuacją. Podobne spostrzeżenia mają koleżanki i koledzy po fachu. Polscy nastolatkowie nie zgadzają się na to, by czegoś od nich wymagać. To oni mogą stawiać wymagania względem szkoły i nauczycieli. Oto ich największe grzechy.
UZALEŻNIENIE OD TELEFONU
„Tęsknię za czasami, kiedy komórek nie było. Sama oczywiście mam telefon, korzystam z niego, ale zupełnie nie potrafię zrozumieć roli, jaką odgrywa w świecie młodych ludzi. Oni nie potrafią już żyć bez ciągłej wymiany wiadomości, stałego połączenia z Internetem, przeglądania Facebooka, robienia zdjęć, kręcenia filmików. Czasami mam wrażenie, że smartfon zastępuje im wszystko. Wolą bezmyślnie spoglądać na ekran, niż rozejrzeć się wokół siebie. W tym względzie jestem bezwzględna i kiedy kogoś przyłapię, proszę o odłożenie telefonu na moje biurko. Bywa i tak, że po jednej lekcji mam ich ponad 20 i brakuje mi miejsca na dziennik. Nic więcej nie mogę zrobić i martwi mnie, że to powtarza się za każdym razem” - mówi pani Beata, aktualnie nauczycielka w jednym z warszawskich gimnazjów.
BRAK SZACUNKU DO NAUCZYCIELA
„Zdaję sobie sprawę, że kadra pedagogiczna także ponosi za to winę, ale nie przesadzajmy w drugą stronę. Jaki by nauczyciel nie był, to jednak osoba starsza, bardziej doświadczona i wykonująca swoją pracę. Choćby z tego powodu należał jej się szacunek, albo przynajmniej tolerancja. Młodzi nie rozumieją, że arogancją niczego nie ugrają. Ewentualnie stracą w oczach nauczyciela, który chciałby traktować ich po partnersku. Coraz częściej nie jest to możliwe. Uczniowie potrafią przy mnie przeklinać, notorycznie się spóźniają, wyrażają głośno swoje niezadowolenie z moich decyzji. Bywają sytuacje, kiedy czuję, że zaraz wybuchnie awantura. Tylko dlatego, że śmiałam zadać im pracę domową albo zarządziłam niezapowiedziany sprawdzian. Kiedy ja chodziłam do szkoły, coś takiego było nie do pomyślenia. Mogliśmy nie lubić nauczyciela, ale zachowywaliśmy to dla siebie” - twierdzi.
BEZCZELNOŚĆ
„Trudno mi o tym mówić, bo zawsze staram się dostrzegać w uczniach ich najlepsze cechy, ale tego nie można pominąć. Doceniam, że są pewni siebie, bo to ułatwi im start w dorosłym życiu. W szkole to się jednak nie sprawdza. Nie dość, że kombinują, to jeszcze nie ukrywają swoich zamiarów. Niektórzy są w stanie kłamać w żywe oczy, że nie zadałam pracy domowej, chociaż na pewno to zrobiłam. Usprawiedliwiają się w przedziwny sposób. Potrafią skwitować wymianę zdań stwierdzeniem „i tak nie może mi pani nic zrobić”. Łamią zasady i nie reagują na upomnienia. Zachowują się jak moi szefowie, dzięki którym mam pracę. To nie jest przebojowość, ale zwykła arogancja” - zauważa pani Beata.
LENISTWO
„Uczniowie, którzy podchodzą poważnie do swoich obowiązków, to niestety bardzo nieliczna grupa. Zdecydowana większość ma tylko jeden cel – jakoś przeżyć dzień w szkole, a pod koniec roku zdać do następnej klasy. Nie dostrzegam żadnej inicjatywy. Jeśli nie usłyszą wyraźnej groźby, to moje wywody wpadają jednym, a wypadają drugim uchem. Idą na łatwiznę, co jako polonistka sprawdzająca ich prace pisemne widzę gołym okiem. Nie czytają lektur, polegają wyłącznie na streszczeniach dostępnych w Internecie. Nie uczą się dla siebie, ale chyba tylko po to, by przez chwilę mieć święty spokój. To później wychodzi na maturze. W liceum, w którym poprzednio pracowałam, egzaminu dojrzałości nie zdawało nawet 30 procent uczniów” - twierdzi doświadczona nauczycielka.
WULGARNOŚĆ
„Pomijam ich prywatne rozmowy, których jestem świadkiem na korytarzach. Chociaż, i o tym warto wspomnieć. Czekają na lekcję języka polskiego, a porozumiewają się w jakimś zupełnie obcym języku. Przekleństwa i obelgi zastępują im przecinki. Więdną mi od tego uszy, ale upomnienia nie przynoszą skutku. Wulgarność przejawia się również w zachowaniu i wyglądzie. Szczególnie widoczne jest to u dziewcząt w gimnazjum. Niektóre z nich na siłę próbują wyglądać jak 20-latki i często się to udaje. Miewam wątpliwości, czy nie mylą szkoły z imprezą. Nie brakuje także bezpośrednich odniesień do seksualności, co jest szczególnie niepokojące” - martwi się pani Beata.
PRÓŻNOŚĆ
„Wiem jak to zabrzmi, ale w moich czasach o wartości człowieka świadczył jego intelekt, wiedza, maniery. Dzisiaj wystarczy się modnie ubrać, by zyskać poklask u rówieśników. Dostrzegam to, bo największą popularnością cieszą się uczniowie z dobrą, jak to oni mówią, stylizacją. Rozumiem, że każdy chce się jakoś wyrazić, także poprzez strój, ale czasami nie mają nic innego do zaoferowania. Ogromną rolę odgrywa wychowanie przez rodziców. Jeśli stają się zakładnikami swoich dzieci i finansują im wszystkie zachcianki, to trudno się dziwić. Bez markowej odzieży i drogich gadżetów młody człowiek skazany jest na zupełną alienację. To nie próba czepiania się bez podstaw, ale fakt” - twierdzi.
BRAK PERSPEKTYW
„Młodzi ludzie mają marzenia, ale gorzej z konkretnymi planami. Kiedyś spytałam licealistów, jak wyobrażają sobie przyszłość. Wszyscy wspominali o udanym związku, rodzinie i to cieszy. Obawiałam się, że to niezbyt popularne priorytety, ale na szczęście się myliłam. Poza tym – zarabiać. Jak najwięcej zarabiać i przypadkiem się nie napracować. Wszyscy widzą się w fotelach prezesów, niektórzy chcą robić karierę w rozrywce albo mediach. Życzę im jak najlepiej, ale boję się, że większość spotka rozczarowanie. Marzą o odległej przyszłości, ale nie wiedzą jak do niej dojść. Nie idą na studia, albo wybierają mało perspektywiczne kierunki. Nie dokształcają się, nie próbują się sprawdzić. Oczekują, że sukces im się należy, bo są młodzi, piękni, modni i wygadani. To niestety nie działa w ten sposób” - kwituje doświadczona nauczycielka.