Waszym zdaniem: „Nikt nikomu nie każe być nauczycielem!” (Największe grzechy pedagogów)

Rzadko ich doceniacie.
Waszym zdaniem: „Nikt nikomu nie każe być nauczycielem!” (Największe grzechy pedagogów)
17.09.2014

Czy to się komuś podoba, czy nie, relacje uczeń-nauczyciel to ciągła walka. Jedna strona zawsze ma krytyczne uwagi względem drugiej i na odwrót. Różni nas wiek, doświadczenie, a przede wszystkim rola społeczna. Od ucznia wymaga się bezkrytycznego przyjmowania wiedzy i szacunku wobec pedagoga, a od nauczyciela – wysokiej kultury osobistej, cierpliwości i szacunku dla podopiecznych, bez względu na ich poziom intelektualny i zaangażowanie. Czy można to ze sobą pogodzić? Teoretycznie tak, ale w praktyce to niemal niemożliwe.

Niedawno mogłyście się dowiedzieć z pierwszej ręki, co nauczyciele myślą o współczesnych uczniach. Specjalnie dla nas wypowiedziała się doświadczona nauczycielka, która od lat uczyła w jednym z warszawskich liceów, a od jakiegoś czasu kształci gimnazjalistów. Nasza rozmówczyni wskazała na 7 grzechów głównych młodych ludzi. Nie wszystkim się to spodobało.

W wielu komentarzach przyznajecie jej rację, ale nie brakuje także głosów krytycznych. Najczęściej dostrzegacie winę po stronie uczniów, ale nie pozostajecie dłużne wobec nauczycieli. Dzisiaj oddajemy Wam głos i publikujemy najbardziej krytyczne głosy. Pedagodzy powinni wziąć je sobie do serca...

 

nauczyciele

„Większość ma swoje dziwactwa, zdarza im się nadużywać władzy, grać rolę wyroczni, być bardzo niesprawiedliwymi, zadzierać nosa z racji pełnionej funkcji i zajmowanego stanowiska, a często niestety ich intelekt pozostawia wiele do życzenia: bazują na utartym schemacie, widać, że się nie rozwijają, nic nie czytają, stawiają przede wszystkim na odtwórczość. Najgorsze w szkole jest to, że każdy uczeń, który nie pasuje do wizerunku „grzecznego” (wedle szkolnych skostniałych standardów, typu ulizane włoski i biała bluzeczka) automatycznie ma podlegać „naprawie”. Nauczyciele roszczą sobie prawo do wypowiadania się na każdy temat, potrafią powiedzieć komuś, że jest nikim i nic w życiu nie osiągnie, bo ma pomalowane rzęsy, albo jednorazowo nie nauczył się na jeden z miliona szkolnych testów, które później w życiu nie znaczą dosłownie nic”.

nauczyciele

„Żaden nauczyciel nie będzie szanowany za sam fakt piastowania funkcji nauczycielskiej. Ponadto,  szacunku potrzebuje zarówno uczeń jak i nauczyciel, a ci drudzy często sądzą. że ze swych nauczycielskich wyżyn mogą zrobić i powiedzieć wszystko, także rzeczy i słowa niekoniecznie poprawne z pedagogicznego punktu widzenia, które młody człowiek będzie potem pamiętał latami”.

„Generalnie nauczyciele są osobami bardzo specyficznymi i mam do nich negatywny stosunek. Zawsze była miła i grzeczna, ale swoje myślałam. Wykształciłam się, ale nie dzięki nauczycielom,  tylko dzięki sobie i książkom. Ja nauczyciela poznam na kilometr i nie jest to komplement”.

nauczyciele

„Nie bez przyczyny uważa się, że nauczyciel powinien być przede wszystkim pedagogiem i człowiekiem z powołaniem do pracy z młodzieżą. Ukończone studia nie wystarczą, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy dostęp do informacji jest nieograniczony - do zawodu nauczyciela trzeba mieć odpowiedni profil psychologiczny i potrafić z młodzieżą rozmawiać, bo większość niestety nie jest książkowo grzeczna i jeśli nauczyciel myśli, że po studiach pójdzie, siądzie za biureczkiem i będzie tylko gawędził, a dobrze ułożona młodzież będzie spijać słowa z jego ust, to chyba naczytał się podczas studiów bajek, a nie rzetelnych podręczników. W każdy zawód wpisane są właściwe dlań wyzwania - potrafić przekazać wiedzę i wpłynąć na ucznia, także tego trudniejszego, to zadanie pedagoga”.

nauczyciele

„Jeśli nauczyciel nie ma szacunku to ucznia, to czemu uczeń ma mieć szacunek do nauczyciela? Na to też trzeba sobie zasłużyć, nic za darmo nie ma. W liceum miałam matematyczkę, która potrafiła powiedzieć dziewczynom, że są grube, brzydkie albo są tępakami, bo nic nie umieją. Albo do koleżanki, która trochę więcej waży powiedziała kiedyś: ,,Rusz swoje cztery litery z krzesła i podejdź do tablicy”. Sorry, ale tak do ucznia się nie mówi, nawet jak jest niezbyt inteligentnym. Albo była u mnie jedna dziewczyna, która miała obniżony poziom z matmy, a nauczycielka mówi do klasy: „piszmy wszystko wyraźnie na tablicy, by X zrozumiała o co chodzi”... To jak tu wymagać szacunku do siebie, skoro uczniów traktuje się jak rzecz?”

nauczyciele

Nikt im nie każe uczyć w szkołach, skoro nie potrafią dogadać się z młodzieżą, to niech znajdą sobie inną pracę. Narzekają tylko, jak to mają ciężko. No tak, bardzo ciężko, każde święta - wolne, ferie - wolne, wakacje - wolne i oczywiście wszystko płatne. Coś nie pasuje, to niech rzucą tę pracę i idą szukać innej, niech pracują od rana do nocy, a w ciągu roku niech wystarczą im 2 tygodnie urlopu. Ciesze się, że skończyłam szkołę i więcej nie muszę oglądać żadnych nauczycieli. Odkąd skończyłam 13 lat do teraz miałam dwóch normalnych nauczycieli, którzy potrafili czegoś nauczyć i mieli prawidłowe podejście do uczniów, byli szanowani. Reszta siedzi w tej szkole,  chociaż od razu widać że nie cierpią młodzieży”.

nauczyciele

„Przypominam sobie najgorszego nauczyciela, jakiego miałam okazję spotkać... Chamski, ignorant, najchętniej splunąłby na nas wszystkich, absolutny brak kultury i jeszcze prawi nam wywody na temat mówienia „dzień dobry” na korytarzu! Jesteśmy dorośli i możemy decydować, komu należy się nasz szacunek, a komu nie. Wśród uczniów sytuacja jest identyczna. Ja akurat jestem z rodzaju tych, którzy mają cel i do niego dążą, uczę się bardzo dobrze, ale jednocześnie nie jestem zahukanym kujonem, dlatego mam dobre relacje z nauczycielami. Ale najważniejsze jest to, że tak musi być w obie strony: dobry nauczyciel - dobry uczeń, jeśli jedno z nich jest bezczelne, aroganckie czy nieuprzejme to po prostu na szacunek i większą uwagę nie zasługuje. Uważam, że nauczyciel nie powinien pochylać się nad tymi, którzy mają go gdzieś, ale nad tymi, którzy pomocy czy wsparcia potrzebują”.

Polecane wideo

Komentarze (24)
Ocena: 4.92 / 5
Anonim (Ocena: 5) 17.09.2014 20:23
skoro nauczyciele tacy źli, to po co chodzić do szkoły? niech każdy z was złoży podanie o nauczanie domowe dla swojego dziecka, zrobi sobie studia pedagogiczne i uczcie swoje dzieci sami.
odpowiedz
młoda naczycielka (Ocena: 3) 17.09.2014 12:36
Będę się śmiała za każdym razem, kiedy przypomnę sobie ten komentarz: "Ja nauczyciela poznam na kilometr i nie jest to komplement.” Ktoś tu musiał zostać skrzywdzony przez system edukacji... Jestem nauczycielką, młodą, uśmiechniętą, normalną, rozmawiającą z uczniami nawet na niezwiązane z językiem polskim. Lubią mnie dzieci i młodzież, chociaż zdarza mi się postawić jedynkę, jeśli jest zasłużona. W życiu nikt by nie powiedział, że jestem nauczycielką- zawsze jak mówię, czym się zajmuję, dostaję odpowiedź: "dlaczego u mnie nie było takich?". Muszę jednak przyznać, że specjalność nauczycielska jest dodatkiem do mojego wykształcenia. Na uczelni miałam zajęcia z osobami, dla których był to jedyny tok studiów i powiem szczerze, że większość z nich powinna odpaść po pierwszym roku- przyszli nauczyciele j.polskiego z wadami wymowy, bojący się wypowiadać własne zdanie, cisi, bez zdolności przywódczych, bez kreatywności, ze strachem dla nowatorskich metod... Braki merytoryczne można nadrabiać, osobowościowych- nie.
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 17.09.2014 11:48
W klasie maturalnej chodziłam do wyśmienitej nauczycielki matematyki na korepetycje. Starsza pani, emerytka, ze świetnym podejściem i metodą uczenia. Pierwszy raz w życiu zrozumiałam, a nawet polubiłam ten przedmiot, a matematykę zdałam dobrze. To są prawdziwi nauczyciele z pasji i powołania :) W liceum miałam beznadziejnych nauczycieli. Tylko jedyny facet od polskiego był genialny. Znał listę każdej klasy, co uczył na pamięć, pamiętał, kto ostatnio był, kogo nie było, co zadał co omówiliśmy a czego nie. Nie przynosił na lekcję żadnych swoich notatek, zeszytów, książek, wszystko miał w głowie, a na dodatek jego lekcje były ciekawe, bo miał ogromną wiedzę :)Z kolei babka od geografii sama powiedziała nam, że ją nie interesuje, czy lubimy gegrę czy nie, ona musi "odbębnić" godziny, bo musi przecież z czegoś żyć. Czy miała wiedzę ? Może trochę tak, ale zaintersować lekcją nie potrafiła.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 17.09.2014 11:41
W gimnazjum miałam super wychowawczynię. Konkretna kobieta, nie tylko nauczyciel, ale też przyjaciel klasy. Mogliśmy się do niej zwrócić z każdym problemem, porozmawiać, wyjaśnić :) W liceum za to moja wychowawczyni to była porażka, widać, że wzięła sobie klasę dla dodatkowego zarobku. Miała nas gdzieś, nie interesowała się nami ani trochę. Dogadać się z tą kobietą to był wyczyn, czasem zamiast nas bronić czy stać murem za swoją klasą to szła na skargę do dyrektora. Fakt, w klasie aniołków nie było, ale to nie znaczy, że miała na nas kablować za każdym razem, gdy coś się wydarzy. Rozmowa z nią nie wchodziła w grę, bo zawsze była przeciwko nam. Jak ktoś czasem źle się czuł czy coś i np. opuścił ostatnią lekcję to wstawiała do dziennika, ze ucieczka i nie usprawiedliwiała tej godziny, nawet jak dany uczeń przyniósł sensowne usprawiedliwienie od lekarza czy rodziców. Denerwuje mnie jeszcze, że do klas maturalnych często dają młodych, niedoświadczonych nauczycieli, zaraz po studiach. Mój brat miał taką z polskiego młodą panią, 26-letnią zaraz po polonistyce, co sama przynosiła na lekcję stosy notatek ze studiów i nijak nie potrafiła dotrzeć do ucznia. Matura z polskiego (podstawowa) na tle klasy wypadła naprawdę słabo. Wiem, że to nie tylko jej wina, ale w porównaniu z innymi klasami, które miały polski z panią po pięćdziesiątce, która jednak czegoś wymagała to klasa brata wypadła beznadziejnie. Co jak co, ale moim zdaniem w klasach maturalnych powinni uczyć starsi, bardziej doświadczeni nauczyciele.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 17.09.2014 10:37
Mialam moze jedna super wychowawczynie, jedna super matematyczke i super korepetytora z matmy. Reszta to byl syf mszczacy sie na uczniach za to, ze w zyciu im nie wyszlo. Nie potrafili nauczyc, mysleli ze krzykiem i zastraszaniem zalatwia cala sprawe. Faworyzowali dzieci innych nauczycieli w mojej klasie. Podstawowka, gimnazjum to byl horror jak ktos nie byl z tych lepszych, bogatszych, sponsorow szkoly albo dzieckiem nauczyciela. Za to w liceum byli juz bardziej dla i do ucznia, a na studiach trafilo sie pare wredot, ale za to ci ukochani wykladowcy potrafili pomoc. Nauczciele sa ci dobrzy i ci zli. Ale niestety to tych zlych sie bardziej pamieta.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie