Problem Wioletty: „Muszę Was o coś zapytać. Czy zachowanie moich rodziców jest normalne?”

Wioletta nie wie, na czym polega życie typowej nastolatki.
Problem Wioletty: „Muszę Was o coś zapytać. Czy zachowanie moich rodziców jest normalne?”
Fot. iStock
09.05.2017

Dzieci trzeba wychowywać, a obowiązki domowe są niewątpliwie częścią wychowania. Malcy od pewnego wieku powinni mieć czynny udział w życiu rodziny także od tej niezbyt przyjemnej strony, np. pomagać w zmywaniu naczyń czy ścieraniu kurzu. Dzięki temu uczą się życiowej odpowiedzialności, a także samodzielności, która w dzisiejszych czasach jest niezbędna. Powoli zaczynają także rozumieć, że na pieniądze trzeba zapracować.

Są rodzice przesadzający pod tym względem zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Niektórzy wcielają się w rolę służących (zwłaszcza nadopiekuńcze mamusie) i wszystko podtykają swoim pociechom pod nos. Ich przeciwieństwem są rodzice-tyrani. Oni z kolei zmuszają potomków do ciężkiej pracy. Już kilkuletnie dzieci są przez nich uświadamiane, że w życiu liczy się przede wszystkim praca. Takie osoby są przez to pozbawione dzieciństwa, a w przyszłości często mają żal do rodziców. W końcu pierwsze lata życia powinny być beztroskie i radosne.

Wioletta ma 16 lat i jest zmuszana przez rodziców do ciężkiej pracy w polu. Nieważne, czy trwa rok szkolny, czy wakacje. Dziewczyna musi sama zarobić na swoje podręczniki szkolne, ubrania oraz przyjemności. Przeczytajcie jej wyznanie.

Zobacz także: Po jakich studiach zarabia się najlepiej?

rodzice-tyrani

Fot. iStock.com

- Cześć, chciałabym Wam opisać swoją historię i przekonać się, czy ktoś ma podobnie jak ja. Pisząc w skrócie, to nigdy nie miałam prawdziwych wakacji, a od 12-go roku życia pracuję jak dorosła osoba. W okresie letnim po osiem, a nawet dziesięć godzin. W roku szkolnym po 3-4. Nie zawsze mam czas, żeby odrobić lekcje czy nauczyć się do sprawdzianu. Gdy dostaję przez to złe oceny, jedno z rodziców udaje się do szkoły i prosi o dodatkową szansę. Ani ja, ani oni nikomu nie mówią, że pracuję. Ja się wstydzę, natomiast rodzice być może boją się osądzenia o wykorzystywanie dziecka. Nie mam pojęcia, tak mi się wydaje. Źle mi z tym nie tylko ze względu na ciężką harówkę, ale także słabe stopnie. Czuję się jak kretynka. Ludzie w szkole czasami dziwią się, że potrafię logicznie wypowiedzieć się na zajęciach czy świetnie zinterpretować lekturę, a potem otrzymuję jedynki. No, ale kiedy ja mam czas, żeby przeczytać tę lekturę?

Nikt nie podejrzewa, jaką mam sytuację w domu, bo w tym roku rozpoczęłam naukę w technikum. Dojeżdżam do szkoły kilkanaście kilometrów. Kiedyś miałam marzenia, żeby pójść do liceum, ale rodzice wybili mi to z głowy. Twierdzą, że po liceum i studiach nie ma pracy. Lepiej zdobyć zawód od razu. Jednocześnie straszą mnie, że jak mi się nie uda, będę musiała pracować tak ciężko do końca życia.

Wioletta opisuje swoje obowiązki.

- Wstaję codziennie o godzinie 5.30. Zanim wyszykuję się na autobus, który odwiezie mnie do szkoły, muszę nakarmić kury i przygotować śniadanie. Zwykle zajmuje mi to ok. 40 min. Potem mam czas na szybki posiłek i prysznic. Po powrocie ze szkoły – przed 16.00 odgrzewam sobie obiad. Potem sprzątam w domu i wychodzę na zewnątrz. Prawie zawsze jest coś do zrobienia. Pomagam karmić zwierzęta, których mamy dużo, robię porządki w ogródku albo pielę warzywa. Wszystko zależy od pory roku.

praca

Fot. iStock.com

- Po zakończeniu pracy nie mam już na nic siły. Na kolejne zajęcia przygotowuję tylko to, co konieczne. Odkąd chodzę do technikum, jest trochę gorzej, bo trzeba się więcej uczyć. Mimo wszystko pierwszy semestr jakoś zaliczyłam. Teraz też nie ma tragedii, chociaż do średniej 4,0 raczej nie dobiję.

W wakacje Wioletta ma jeszcze gorzej.

- Mogę sobie pomarzyć o wyjeździe kolonijnym. Pracy jest po pachy. A to pielenie, a to zwożenie słomy i zboża... Oprócz tego porządki w domu i na podwórku. Nie mam rodzeństwa, więc dlatego spada na mnie tyle pracy. Mama nie jest już taka młoda, więc szkoda mi jej. Mam tylko żal do rodziców, że nie zatrudnią w tym czasie jakiegoś mężczyzny do pomocy, przynajmniej do tych najgorszych prac. Jestem młodą dziewczyną i chyba też mi się coś od życia należy... Po całym dniu pracy nie mam już chęci na spotkania z rówieśnikami, chociaż tych w mojej wsi jest niewiele. I oni też muszą pomagać, chociaż nie tak, jak ja.

Rodzice płacą Wioletcie za wykonaną pracę, ale są to grosze.

- Dają mi 200 zł miesięcznie na moje wydatki. Stwierdzili, że więcej mi nie przysługuje, bo jako dorosła osoba powinnam dokładać się do domowego budżetu. Pracując, zarabiam na siebie, podobnie jak inni domownicy.

Za zarobione pieniądze opłacam rachunek za telefon, kupuję sobie ubrania i mam na słodycze oraz napoje w szkole. Kina czy pubu i tak w naszej wiosce nie ma. Może to i lepiej, bo pewnie nie byłoby mnie stać. Jeżeli brakuje mi pieniędzy, muszę sobie dorobić. Gdy nadchodzi wrzesień, nie przysługuje mi dodatkowa kwota na podręczniki. Dlatego muszę odkładać w ciągu roku albo znaleźć pracę dodatkową i najczęściej tak właśnie się dzieje.

ciężka praca

Fot. iStock.com

- Rozdawałam już ulotki w pobliskich miastach i angażowałam się do prac polowych u sąsiadów. W sezonie zbieram też maliny, jagody albo grzyby. Potem stoję przy ulicy i próbuję to sprzedać. Kierowcy często się zatrzymują, więc nie mogę narzekać na zysk.

Wioletta wie, że rodzice nie pozwolą iść jej na studia.

- Oni chcą, żebym została z nimi, znalazła sobie męża-gospodarza i przejęła ten biznes. Ewentualnie mogę być fryzjerką, a mój mąż będzie pracował na gospodarstwie. Takie mam widoki na przyszłość. Nie uśmiecha mi się to za bardzo. Jakoś nie widzę w mojej wsi kandydata na męża, a poza tym chciałabym wyjechać do miasta i może skończyć dodatkowe kursy fryzjerskie, otworzyć swój własny salon... W mojej głowie rodzi się wiele planów, ale obawiam się, że zakończą się fiaskiem. No bo kto zajmie się rodzicami na starość? Są jacy są, ale szkoda mi ich.

Czy któraś z Was ma podobną sytuację w domu?

Zobacz także: 15 sposobów, by każdego miesiąca zaoszczędzić dodatkowe 100 zł

Polecane wideo

Komentarze (25)
Ocena: 5 / 5
... (Ocena: 5) 19.05.2020 17:36
Mam podobną sytuację. W sezonie codziennie zbieram warzywa. Rodzice mnie wyzywają i biją... Mam 13 lat
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.08.2019 17:50
Mam podobną sytuację u sąsiadów, chłopiec ma 14 lat, pracuje jak dorosły, a ojczym znęca się nad nim psychicznie. Co mam zrobić, gdzie to zgłosić?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.05.2017 15:58
Twoi rodzice to jakaś patologia! Idź do pedagoga szkolnego i niech z nimi pogada bo to co robią jest karalne. Oni mają obowiązek Cię utrzymywać dopóki się kształcisz a więc i płacić za Twoje podręczniki. Zrobili z Ciebie darmowego robola, ot co
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 09.05.2017 13:19
Jej rodzice są PATOLOGICZNI i Wy wszyscy też skoro ich bronicie. Dla mnie to chore żeby dziewczyna tak orała. Z kieszonkowego - płacić za podręczniki i ubrania? To podstawowe potrzeby i na to nie powinna zapieprzac w polu
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.05.2017 12:54
Obowiazkiem rodzicow jest utrzymywac dziecko do 18 roku zycia. To jest dla mnie nieporozumienie jakies . Na swoje wydatki zarabiac praca okej ale na pidreczniki ? Mieszkam w miescie jestem juz dawno pelnoletnia , za mieszkanie z rodzicami nic nie place , swoja pensje odkladam na wlasne m 4, studia oplacili rodzice mam naprawde dobrze teraz zwlaszcza to doceniam gdy przeczytalam ten list..sluchaj zycia za Ciebie nikt nie przezyje , chcialas liceum, studia.. na to nigdy nie jest za pozno . Nie moga decydowac o Twojej przyszlisci za Ciebie i nie moga traktowac Cie w twn sposob . Obowiazkiem dziecka najwazniejszym jest nauka
zobacz odpowiedzi (2)

Polecane dla Ciebie