Niektórzy rodzice myślą, że mogą decydować o życiu swojego dziecka nawet wtedy, gdy jest ono dorosłe. Wtrącają się w jego sprawy prywatne i zawodowe. Udzielają „dobrych” rad, komentują, wypytują...
Nigdy nie zdrabniaj imion w ten sposób. Ich właścicielki tego nienawidzą
Najgorzej mają te osoby, które wciąż mieszkają z rodzicami pod jednym dachem. Są one od nich zależne pod względem finansowym i trudniej jest im się wyrwać spod opiekuńczych skrzydeł także pod innym względem. Poza tym ten typ rodziców ma wówczas przekonanie, że przysługuje mu jeszcze większe prawo do ingerencji.
Lidka ma 19 lat i wciąż mieszka z rodzicami. W tym roku rozpocznie studia. Jak na razie nie planuje wyprowadzki. Rodzice obiecali, że jej pomogą, dopóki nie zrobi dyplomu i nie znajdzie pracy. Niestety matka Lidii oczekuje w zamian bezwzględengo posłuszeństwa. To ona dyktuje warunki, a dziewczyna musi się do nich dostosować. Jednym z nich jest chodzenie do kościoła.
Lidia nie wie, jak może przekonać matkę, aby dała jej więcej luzu. Twierdzi, że jak na razie wyprowadzka z domu nie wchodzi w rachubę.
Fot. unsplash.com
- Rodzice zawsze wtrącali się w moje życie. Decydowali o tym, kogo mogę zaprosić do domu, a kogo nie, kto się nadaje na mojego chłopaka, a kto nie. Tłumaczyli to troską o moje dobro i mówili, że z czasem stanę się bardziej samodzielna. Gdy skończyłam 18 lat, myślałam, że wreszcie nadszedł ten moment. Przeliczyłam się. Rodzice nadal za bardzo angażują się w moje sprawy, zwłaszcza matka.
W tym wszystkim najbardziej denerwuje mnie to, że każe mi chodzić do kościoła. Jej nakaz nie wypływa z wiary. Ciągle zastanawia się nad tym, co ludzie powiedzą. Uważa również, że w przyszłości mogę mieć problem z wzięciem ślubu, a jej zdaniem nawet nie ma opcji, abym nie wzięła ślubu kościelnego. Koniecznie w białej sukni i welonie. Wesele też musi być. Chociaż nie jestem w związku, ona już powiedziała, że będzie ślub i zadecydowała o jego charakterze.
To chodzenie do kościoła u nas wypływa bardziej z tradycji niż z wiary. Ja sama nie wiem, czy jestem wierząca czy nie... Rodzice nigdy nie rozmawiali ze mną na ten temat. Po prostu miałam chodzić do kościoła, a dwa razy w roku do spowiedzi.
Lidka nie miała zamiaru skończyć z chodzeniem do kościoła, ale uczęszczać na mszę wtedy, gdy będzie miała ochotę. Denerwuje ją presja, że ma być w kościele w każdą niedzielę.
Fot. unsplash.com
Nie odrzucam całkiem kościoła i jego nauki, ale sama chciałabym decydować o tym, czy pójdę na mszę czy nie. Czasami mam ochotę, a czasami nie. Tymczasem matka upiera się, abym była obecna w kościele w każdą niedzielę. Prawdę powiedziawszy jej stanowisko tylko mnie zniechęca. Czuję nieodpartą chęć, żeby zrobić jej na złość i olać sprawę. Wiem jednak, że to byłoby głupie. Sama powinnam o tym zadecydować.
Dziewczyna wskazuje na fałsz w postępowaniu matki.
- Ona naprawdę chodzi do kościoła tylko dlatego, bo obawia się, co ludzie powiedzą. Modli się „na wszelki wypadek”, a do spowiedzi uczęszcza rzadko. Podczas mszy zdarza się jej plotkować. Najgorsze jest to, że w ogóle nie przestrzega przykazań. Na przykład prosi mnie czasami, abym poczytała jej horoskopy. Obgaduje swoje sąsiadki. Krzyczy na ojca. I robi mnóstwo innych rzeczy. Nie widać, żeby brała sobie do serca naukę o postanowieniu poprawy. Idzie do spowiedzi, a potem robi dokładnie to samo. Dlatego tak bardzo zniechęca mnie jej postawa wobec mnie. Nie dość, że tak bardzo ingeruje w moje życie, to jeszcze jest hipokrytką.
Lidia myślała o tym, żeby wyprowadzić się od rodziców. Twierdzi jednak, że po rozważeniu wszystkich argumentów nie uznała tego za najlepszy pomysł.
- Mieszkam w Warszawie, więc uczelnię będę miała na miejscu. Właściwie niewiele się zmieni po ukończeniu szkoły średniej, poza tym, że będę studiować. Wynajęcie mieszkania czy nawet pokoju nie wchodzi w grę. Jest za drogo. Bez pomocy finansowej rodziców, a wiem, że takiej nie dostanę, nic nie zrobię.
Fot. unsplash.com
Mam zamiar studiować dziennie, więc nie zarobię na swoje utrzymanie. Mogę sobie tylko dorobić. Jeżeli chodzi o studia zaoczne, całość wyszłaby zbyt kosztownie. Wynajęcie samodzielnego pokoju to wydatek około 700 zł. Do tego doszłaby opłata za studia, bilet miesięczny, rachunki i jedzenie. A gdzie cała reszta? Rodzice już mi powiedzieli, że jeżeli się wyprowadzę, w niczym mi nie pomogą. Ja z kolei jestem świadoma, że bez wykształcenia i jakiegokolwiek doświadaczenia nie mogę liczyć na więcej niż 1500 zł na rękę. To nie wystarczy mi, aby się utrzymać w Warszawwie.
9-latka zażyczyła sobie na Komunię niezwykły prezent. Dzisiaj wszyscy o tym mówią
Na pewno nie podejmę się pracy, która polega na robieniu nieuczciwych transakcji, więc pozostaje opcja marnych groszy. Już nie wspominając o tym, że najważniejsza jest nauka. Stąd muszę odrzucić też jakiekolwiek formy pracy dodatkowej. Jedna plus studia to i tak wystarczająco dużo obowiązków.
Lidia twierdzi, że jest w kropce.
- Mama zagroziła mi, że dopóki mieszkam pod jej dachem, mam robić, co mi każe. Jak rozmawiać z takim człowiekiem? Czy naprawdę jestem skazana na dyrygowanie mną jeszcze przez kilka lat?