Wyznanie Lidki: „Mam już 19 lat, a matka wciąż zmusza mnie do chodzenia do kościoła”

Dziewczyna nie wie, jak może uwolnić się od wpływu rodzicielki.
Wyznanie Lidki: „Mam już 19 lat, a matka wciąż zmusza mnie do chodzenia do kościoła”
Fot. iStock
31.05.2018

Niektórzy rodzice myślą, że mogą decydować o życiu swojego dziecka nawet wtedy, gdy jest ono dorosłe. Wtrącają się w jego sprawy prywatne i zawodowe. Udzielają „dobrych” rad, komentują, wypytują...

Nigdy nie zdrabniaj imion w ten sposób. Ich właścicielki tego nienawidzą

Najgorzej mają te osoby, które wciąż mieszkają z rodzicami pod jednym dachem. Są one od nich zależne pod względem finansowym i trudniej jest im się wyrwać spod opiekuńczych skrzydeł także pod innym względem. Poza tym ten typ rodziców ma wówczas przekonanie, że przysługuje mu jeszcze większe prawo do ingerencji.

Lidka ma 19 lat i wciąż mieszka z rodzicami. W tym roku rozpocznie studia. Jak na razie nie planuje wyprowadzki. Rodzice obiecali, że jej pomogą, dopóki nie zrobi dyplomu i nie znajdzie pracy. Niestety matka Lidii oczekuje w zamian bezwzględengo posłuszeństwa. To ona dyktuje warunki, a dziewczyna musi się do nich dostosować. Jednym z nich jest chodzenie do kościoła.

Lidia nie wie, jak może przekonać matkę, aby dała jej więcej luzu. Twierdzi, że jak na razie wyprowadzka z domu nie wchodzi w rachubę.

zmuszanie do chodzenia do kościoła

Fot. unsplash.com

- Rodzice zawsze wtrącali się w moje życie. Decydowali o tym, kogo mogę zaprosić do domu, a kogo nie, kto się nadaje na mojego chłopaka, a kto nie. Tłumaczyli to troską o moje dobro i mówili, że z czasem stanę się bardziej samodzielna. Gdy skończyłam 18 lat, myślałam, że wreszcie nadszedł ten moment. Przeliczyłam się. Rodzice nadal za bardzo angażują się w moje sprawy, zwłaszcza matka.

W tym wszystkim najbardziej denerwuje mnie to, że każe mi chodzić do kościoła. Jej nakaz nie wypływa z wiary. Ciągle zastanawia się nad tym, co ludzie powiedzą. Uważa również, że w przyszłości mogę mieć problem z wzięciem ślubu, a jej zdaniem nawet nie ma opcji, abym nie wzięła ślubu kościelnego. Koniecznie w białej sukni i welonie. Wesele też musi być. Chociaż nie jestem w związku, ona już powiedziała, że będzie ślub i zadecydowała o jego charakterze.

To chodzenie do kościoła u nas wypływa bardziej z tradycji niż z wiary. Ja sama nie wiem, czy jestem wierząca czy nie... Rodzice nigdy nie rozmawiali ze mną na ten temat. Po prostu miałam chodzić do kościoła, a dwa razy w roku do spowiedzi.

Lidka nie miała zamiaru skończyć z chodzeniem do kościoła, ale uczęszczać na mszę wtedy, gdy będzie miała ochotę. Denerwuje ją presja, że ma być w kościele w każdą niedzielę.

zmuszanie do chodzenia do kościoła

Fot. unsplash.com

Nie odrzucam całkiem kościoła i jego nauki, ale sama chciałabym decydować o tym, czy pójdę na mszę czy nie. Czasami mam ochotę, a czasami nie. Tymczasem matka upiera się, abym była obecna w kościele w każdą niedzielę. Prawdę powiedziawszy jej stanowisko tylko mnie zniechęca. Czuję nieodpartą chęć, żeby zrobić jej na złość i olać sprawę. Wiem jednak, że to byłoby głupie. Sama powinnam o tym zadecydować.

Dziewczyna wskazuje na fałsz w postępowaniu matki.

- Ona naprawdę chodzi do kościoła tylko dlatego, bo obawia się, co ludzie powiedzą. Modli się „na wszelki wypadek”, a do spowiedzi uczęszcza rzadko. Podczas mszy zdarza się jej plotkować. Najgorsze jest to, że w ogóle nie przestrzega przykazań. Na przykład prosi mnie czasami, abym poczytała jej horoskopy. Obgaduje swoje sąsiadki. Krzyczy na ojca. I robi mnóstwo innych rzeczy. Nie widać, żeby brała sobie do serca naukę o postanowieniu poprawy. Idzie do spowiedzi, a potem robi dokładnie to samo. Dlatego tak bardzo zniechęca mnie jej postawa wobec mnie. Nie dość, że tak bardzo ingeruje w moje życie, to jeszcze jest hipokrytką.

Lidia myślała o tym, żeby wyprowadzić się od rodziców. Twierdzi jednak, że po rozważeniu wszystkich argumentów nie uznała tego za najlepszy pomysł.

- Mieszkam w Warszawie, więc uczelnię będę miała na miejscu. Właściwie niewiele się zmieni po ukończeniu szkoły średniej, poza tym, że będę studiować. Wynajęcie mieszkania czy nawet pokoju nie wchodzi w grę. Jest za drogo. Bez pomocy finansowej rodziców, a wiem, że takiej nie dostanę, nic nie zrobię.

zmuszanie do chodzenia do kościoła

Fot. unsplash.com

Mam zamiar studiować dziennie, więc nie zarobię na swoje utrzymanie. Mogę sobie tylko dorobić. Jeżeli chodzi o studia zaoczne, całość wyszłaby zbyt kosztownie. Wynajęcie samodzielnego pokoju to wydatek około 700 zł. Do tego doszłaby opłata za studia, bilet miesięczny, rachunki i jedzenie. A gdzie cała reszta? Rodzice już mi powiedzieli, że jeżeli się wyprowadzę, w niczym mi nie pomogą. Ja z kolei jestem świadoma, że bez wykształcenia i jakiegokolwiek doświadaczenia nie mogę liczyć na więcej niż 1500 zł na rękę. To nie wystarczy mi, aby się utrzymać w Warszawwie.

9-latka zażyczyła sobie na Komunię niezwykły prezent. Dzisiaj wszyscy o tym mówią

Na pewno nie podejmę się pracy, która polega na robieniu nieuczciwych transakcji, więc pozostaje opcja marnych groszy. Już nie wspominając o tym, że najważniejsza jest nauka. Stąd muszę odrzucić też jakiekolwiek formy pracy dodatkowej. Jedna plus studia to i tak wystarczająco dużo obowiązków.

Lidia twierdzi, że jest w kropce.

- Mama zagroziła mi, że dopóki mieszkam pod jej dachem, mam robić, co mi każe. Jak rozmawiać z takim człowiekiem? Czy naprawdę jestem skazana na dyrygowanie mną jeszcze przez kilka lat?

Polecane wideo

Komentarze (31)
Ocena: 5 / 5
olliszon (Ocena: 5) 11.01.2019 17:52
Twoi rodzice mają obowiązek żeby cię utrzymywać DOPÓKI NIE ZAKOŃCZYSZ EDUKACJI. Możesz się wyprowadzić a oni MUSZĄ ci pomóc jeżeli nie będziesz w stanie siebie utrzymywać. Jeżeli rodzice najchętniej by wywalili cie z domu to po prostu zacznij odkładać na prawnika, żeby pozwać ich o alimenty. Postaw się, powiedz nie i nie słuchaj ich. Nie mogą ci nic zrobić, bo jesteś wolnym człowiekiem.
odpowiedz
gość nie-dzielny (Ocena: 5) 23.09.2018 13:08
Ostrzegam: choć świetnie rozumiem jakie to trudne w wieku 19 lat, to jeśli nie zrobisz tego teraz - nie pokażesz, że sama będziesz decydować o swoim sumieniu, to potem będzie tylko trudniej. Mam ponad 30 lat, jestem ateistą od prawie 10-ciu (to był proces ateizowania się w miarę uczciwej refleksji, na jaką się powoli zdobywałem). Mam żonę (też niewierzącą), którą - już jako ateista - zaciągnąłem przed ołtarz w imię mojej rodziny (i choć minęło już parę lat - dalej jest z mi z tego powodu bardzo, bardzo wstyd. Ciężko mi będzie zmyć z siebie tę hańbę poddaństwa). I dalej udaję przed rodzicami wierzącego (choć już niezaangażowanego). Dalej, kiedy jestem w domu, chodzę z nimi do kościoła. I coraz trudniej jest się wyrwać z tej matni. Moja żona coraz gorzej znosi tę hipokryzję, ja zresztą też. Ale o ile przez ujawnienie swoich potrzeb wolności sumienia lub swojego ateizmu w wieku 19 lat matka popłacze, ojciec się wścieknie, ale uznają, że to Twój młodzieńczy bunt i "kiedyś jeszcze zmądrzejesz", a potem przywykną do tego, że można być dobrym człowiekiem też z dala od Kościoła, o tyle po latach jest trudniej. Po pierwsze - konsekwencja - powiedziałaś już "A" - poszłaś do bierzmowania. Powiedziałaś "B" - chodziłaś grzecznie do kościoła - również (pozornie) z własnej woli. Potem mówisz C - bierzesz ślub kościelny, potem D - chrzcisz dzieci.. itd. To nie ma końca, bo to silny system kontroli społecznej, ciasna sieć, w której plączesz się tym bardziej, im dłużej w niej tkwisz. Jednocześnie rodzice się starzeją - obawiasz się jak "TO" zniosą. Racjonalizujesz sobie, że "właściwie ten Kościół nie jest taki zły". W skrajnych sytuacjach nawet przechodzisz na drugą stronę mocy - żeby nie myśleć o sobie źle, zaczynasz wręcz głosić wiarę, której tak naprawdę nie wyznajesz. Generalnie - ostrzegam - nie idź moją drogą, nie odkładaj swojej wolności na później, bo kończy się to złamanym charakterem albo w gabinecie terapeuty, który - przynajmniej w moim przypadku jak dotąd - jest dość bezradny. Jeśli masz rodziców, którzy już teraz Cię szantażują ("jeśli się wyprowadzisz, to..."), to nie ma co się łudzić - będzie dym. Albo w Waszych relacjach, albo w Twojej głowie. Możesz odłożyć to na "po studiach", ale wtedy odkryjesz, że lata buntu masz za sobą i nie wiesz jak to teraz zrobić. Przygotuj się na ciężką psychiczną przeprawę, bo jesteś w bagatelizowanej, a tak naprawdę - cholernie trudnej sytuacji.
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 02.06.2018 22:39
Dajcie jej żyć.Jest nastolatką ma 19 lat i rozumiem jej problem
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 31.05.2018 17:43
Mi też kazali chodzić do kościoła, ale się wyprowadziłam. Pewnie, że było trudniej, musiałam sama opłacić rachunki, pokój, jedzenie, ale udało się. Zdradze wam tajemnicę, że tysiące studentów utrzymuje się samodzielnie i też dają radę. Można? Także wybór należy do was.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 31.05.2018 16:59
Taka dorosla... To niech wezmie odpowiedzialnosc za swoje zycie. Wielki bunt nie chodzuc do kosciola - pokaz, jaka jestes dorosla poza tym, idz do pracy i decyduj sama o sobie, a nie stekaj siedzac u rodzicow nie kiwajac nawet palcem. Tak jest wygodnie, nie? Narzekac i nic nie robic. Mama przygotuje papu, tatus da pieniazki, a ja siedzac w domu mam prawo do pokazywania swojej doroslosci przez niechodzenie do kosciola. Smieszne to. Chcesz byc dorosla to badz. Ale doroslosc polega na innych problemach, niz pojscie do kosciola w niedziele. W jakim swiecie ty zyjesz dziewczyno? Bezpieczny, zapewnionym przez rodzicow
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie