To problem wielu z nas. Chociaż wydaje się mało istotny, a wręcz dziecinny, niektórym rzeczywiście spędza sen z powiek. Jednego dnia sprawdzasz liczbę swoich znajomych na Facebooku, a kolejnego okazuje się, że jest ich mniej. Ktoś, kogo uważałaś za swojego znajomego, zdecydował się Ciebie pozbyć. Dlaczego to zrobił? Czy zrobiłam coś nie tak? Już mnie nie lubi? Uważa, że jestem zbędna? Pytania mnożą się, a identyfikacja delikwenta nie jest taka prosta.
Facebook nie informuje użytkowników, kto usunął nas ze znajomych. Istnieją co prawda rozszerzenia do przeglądarek internetowych, które dają taką możliwość, ale mało kto z nich korzysta. Niektórzy szukają na własną rękę, nie kryjąc rozgoryczenia, że ktoś jednym kliknięciem odważył się na taki krok. Paulina postanowiła oszczędzić podobnych dylematów swoim znajomym i zanim usunęła ich z listy kontaktów, poinformowała ich o tym.
Ze statusem „znajomego” musiały się pożegnać 4 osoby. Dlaczego? I jak zareagowali na jej szczerość? Specjalnie dla nas opisuje kulisy tego przedsięwzięcia.
Krzysiek, były chłopak mojej koleżanki
Sytuacja bardzo typowa – kiedyś prawie się z nim przyjaźniłam, bo ciągle był gdzieś obok. Chodził z Kasią, z którą mam dobry kontakt do dzisiaj. W zeszłym roku się rozstali, a ja wcale nie widziałam powodu, żeby zerwać z nim kontakt. To ich sprawa. Myślałam, że będzie to wyglądało jakoś inaczej, ale szybko o nim zapomniałam. On o mnie też. Może kilka razy zagadał mnie na czacie. Tylko po to, żeby się dowiedzieć, co słychać... u Kasi.
Reakcja: Nie doczekałam się odpowiedzi w terminie, bo każdemu dałam na to 3 dni. Bez skrupułów usunęłam Krzyśka z listy kontaktów. Kilka dni później zauważyłam, że mam wiadomość w folderze „inne”, czyli od osób spoza grona znajomych. Odpisał, żebym się bujała, bo w gruncie rzeczy jestem taka sama jak Kaśka, a w ogóle, to powinnam pójść do psychiatry. Typowa obrona przez atak.
Usunięcie go było jedną z lepszych decyzji w ostatnim czasie.
Martyna, przyszywana kuzynka
Nie jesteśmy rodziną, ale jej mama od zawsze była dla mnie „ciocią”. Obie mieszkają daleko ode mnie, więc rzadko się widujemy. W tej samej miejscowości mamy jeszcze kilka takich „cioć” i „wujków”. To ważne, bo właśnie tego dotyczy problem. Kiedy mama się do nich odzywała, za każdym razem padały słowa typu „słyszałem/am, że Paulina...” i różne wątki. Że zerwałam z chłopakiem, że byłam w Hiszpanii itd. Sama im się nie zwierzałam, więc to Martyna musiała tak szczegółowo o mnie opowiadać. Wszystkie informacje czerpała z mojego profilu na FB.
Reakcja: Najszybsza odpowiedź ze wszystkich. Napisała jedynie „OK”, ale pod spodem było też „PS.”. Stwierdziła, że w takim razie usuwa też mojego brata, a do mojej mamy już nigdy nie powie „ciociu”. Wypowiedziała wojnę mojej rodzinie.
Typowa małomiasteczkowość (umysłowa, żeby nie było, że mam coś do mieszkańców wsi i mniejszych miast).
Natalia, moja była najlepsza przyjaciółka
Dlaczego była? Nasze drogi rozeszły się, kiedy poszłyśmy do liceum. Ona naciskała, żebym poszła razem z nią, ale ja wybrałam inną szkołę. Obyło się bez kłótni, ale coraz rzadziej ze sobą rozmawiałyśmy, aż kontakt zupełnie się urwał. Szkoda, bo to naprawdę fajna dziewczyna. Poza jednym – bardzo wcześnie zaszła w ciążę, była z jakimś dziwnym typem, a FB zalewała zdjęciami maluszka. Nie ciekawiło mnie to wcale, a wręcz denerwowało.
Reakcja: Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. O tym, co myśli na ten temat, dowiedziałam się z... profilu innej koleżanki. Akurat byłyśmy razem w kinie i ona się tym pochwaliła. Natalia dodała komentarz, w którym wyraziła zdziwienie, że „spotyka się z tak dwulicową dziewuchą”. Koleżanka to usunęła, a za chwilę kolejny: „Cenzura! A prawda jest taka, że Paulina to chodzące zło”. Nie przyjęła mojej decyzji z godnością.
Wniosek? Szczerość raczej nie popłaca. Następnym razem, kiedy będę czyściła kontakty, zrobię to po cichu i pod osłoną nocy. Niektórzy ludzie nie zasługują nawet na krótkie wyjaśnienie. Lepiej odciąć się od nich jednym zdecydowanym ruchem.
Postanowiłam wyczyścić listę kontaktów. Na Facebooku mam ponad 200 znajomych, a zabierałam ich od 2010 roku, kiedy zaczęłam korzystać z portalu. Z niektórymi nigdy nie byłam blisko, kontakt z innymi urwał się gdzieś w międzyczasie. Stwierdziłam, że dłużej tak być nie może. Mnie nie interesują posty ich autorstwa, oni nie reagują na moje. Przez lata nie napisaliśmy do siebie ani słowa. Nie widzę powodu, żebyśmy utrzymywali taką sztuczną znajomość.
Przyjrzałam się dokładnie wszystkim, których przez te lata zaakceptowałam. W sumie usunęłam kilkanaście osób, ale zostało mi jeszcze kilka. Zdecydowałam się ich o tym poinformować. Według mnie to uczciwe rozwiązanie, chociaż zdawałam sobie sprawę, że czasami lepiej zrobić to po cichu. Niech sami zgadują, kto ich usunął. Ciekawiło mnie jednak, jak zareagują i stąd pomysł na ten eksperyment.
Do 4 osób wysłałam wiadomość o treści: „Cześć, dawno się nie kontaktowaliśmy i nic nie wskazuje na to, że będzie inaczej. Powiem wprost, że porządkuję kontakty i chciałam się pożegnać. Wszystkiego dobrego!”.
Marta, koleżanka z podstawówki
Z Martą chodziłam do klasy przez chyba 3 pierwsze lata podstawówki. O ile pamiętam, to potem się przeprowadziła i tyle ją widziałam. Kiedyś zaprosiła mnie do znajomych, odżył sentyment do dawnych czasów i zaakceptowałam prośbę. Tylko raz wymieniłyśmy między sobą wiadomości – co słychać, dobrze, no to dobrze. Czasami widywałam jej zdjęcia z chłopakiem.
Reakcja: Otrzymałam odpowiedź na wiadomość. Napisała, że faktycznie nie było okazji odnowić kontaktu, ale ona wciąż ma nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Nie naciskała na to, żeby zostawić ją wśród znajomych na FB, ale stwierdziła, że to dziwne. Znajomości zawsze się przydają, bo „co mi szkodzi”. Nie przekonało mnie to, ale w efekcie nie zdążyłam jej usunąć. Musiała mnie uprzedzić.
Chyba poczuła się urażona.