Nie jesteśmy w reklamach szanowaną płcią. Po raz kolejny możemy się o tym przekonać, oglądając reklamę piwa Guinness. Naga kobieta została totalnie uprzedmiotowiona i sprowadzona do rangi narzędzia. Mężczyzn na pewno bardzo cała scenka i komentarz do niej bawi, ale nas średnio.
Co z tego, że ta reklama zostanie wycofana, skoro podobnych powstała już cała masa i pewnie pojawi się jeszcze więcej. Kobieta w reklamach przedstawiana jest jako obiekt wiecznie nienasycony seksualnie. Wystarczy spojrzeć choćby na reklamy lodów, w których kobiety, jedząc je, przeżywają dosłownie ekstazę, do tego brudzą się po całej twarzy i oblizują. W spotach mamy tylko ciało, a od czasu do czasu jakieś marzenie, np. nową pralkę albo inteligentny proszek do prania, którym wypierzemy koszule faceta. Do tego przez cały czas musimy gotować dla całej rodziny, zachowując przy tym szczupłe ciało i jeszcze znajdować czas na jego pielęgnację, bo brzydkie jest bezwartościowe.
Kolejny przykład - reklama antyperspirantu - od tego, czy go użyjesz, a nie od tego, co masz w głowie, zależy wynik rozmowy kwalifikacyjnej. Inne „śmieszne” zjawisko to tzw. tabu menstruacyjne. Małe dziewczynki, oglądające reklamy podpasek, mogą zacząć myśleć, że będą krwawić na niebiesko. Do tego dochodzą liczne niedomówienia, np. "ten czas", "trudne dni", itp. Im mniej kobieta w reklamie jest podobna do tego, jaka jest w naturze, tym uważana jest za piękniejszą - nie może być nieumalowana - musi być wytapetowana, nie może być owłosiona - musi być idealnie ogolona, nie może być gruba - musi być chuda, nie może mieć pryszczy - musi mieć alabastrową cerę, nie może być stara - musi być młoda, a do tego robić karierę, gotować, prać i mieć niebieski okres.
Kobiety są poniżane szczególnie w reklamach kierowanych bezpośrednio do facetów. Są, tak jak w przypadku wyżej wymienionego piwa, utożsamiane z produktem. Takie spoty nie powinny w ogóle powstawać. Chyba że po to, by je pokazywać, krytykować i piętnować ich twórców.