Prawo jazdy jest marzeniem wielu z nas, jednak nie każdy zdaje egzamin. Są osoby, które bardzo szybko można nazwać mistrzami kierownicy i są osoby, które długo dochodzą do opanowania podstawowych umiejętności. Tym ostatnim nie jest tak łatwo zostać kierowcami. Muszą się natrudzić zarówno pod względem psychicznym, jak i finansowym. Kiedy do tego dochodzi presja ze strony innych osób, można się załamać.
Malwina należy do tej drugiej grupy. Już siedem razy zdawała prawo jazdy i za każdym razem oblewała. 19-latka ma okropnego pecha. Jej zapał powoli maleje. Dziewczyna ma coraz większe wątpliwości, czy powinna jeszcze raz podchodzić do egzaminu.
Malwina opowiada o swoim problemie i pyta się was, czy to dobry pomysł.
- W mojej klasie wszystkie osoby, które ukończyły 18 lat, mają prawo jazdy. Tylko ja jestem niechlubnym wyjątkiem. Rówieśnicy nie mieli żadnych problemów z uzyskaniem prawka. Zdawali maksymalnie za czwartym razem. Ja z kolei mam za sobą już siedem nieudanych prób. Nikomu nie przyznałam się do tej liczby, bo wyśmialiby mnie. To wstyd tyle razy nie zdać. Ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego to musiało się przydarzyć właśnie mnie?
Zobacz także: Czy facet musi mieć prawo jazdy?
Fot. unsplash.com
Nigdy nie czułam pociągu do kierownicy. Zdecydowałam się na prawko, bo wszyscy w klasie je robią. Poza tym rodzice już kupili mi samochód. Pięknego Fiata Punto. Jest nowy. Wiem, że większość ludzi na moim miejscu nie posiadałaby się z radości, ale ja się nie cieszę. Nie mogę zdać i raczej nie mam zbyt dużych predyspozycji do jazdy samochodem.
Dziewczyna opowiada, z czym ma największe problemy.
- Nie potrafię dobrze jeździć po rondzie dwupasmowym. Niby nic wielkiego, ale jak wjeżdżam na rondo, tracę orientację. Gubię się też na pasach. To dla mnie koszmar. Cwiczyłam ronda z instruktorem wiele razy i jakoś to opanowałam, ale rewelacji nie ma. Wciąż czuję się niepewnie. Nie wyczuwam też samochodu. Słyszałam, że nie każdy jest od razu dobrym kierowcą i tym się pocieszam. Mimo wszystko instruktor powiedział mi, że powinnam zdać. Ale tak się nie stało. Oblałam 7 razy.
Malwina opisuje, co poszło nie tak.
- Za pierwszym razem nawet nie wyjechałam na miasto. Byłam bardzo zestresowana. Ostatecznie lekko uderzyłam samochodem w słupek przy robieniu łuku. No i po wszystkim.
Za drugim razem wyjechałam na miasto, ale przy przejściu dla pieszych kręciła się kobieta. Nie zachowywała się tak, jakby miała wyjść na ulicę. Zwolniłam na wszelki wypadek, jednak byłam pewna, że ona poczeka. Wszystko na to wskazywało. Gdy byłam już bardzo blisko, ta wyszła. Zupełnie, jakby chciała mi zrobić na złość. Zanim zahamowałam, zrobił to za mnie egzaminator. I pozamiatane.
Fot. unsplash.com
Za trzecim razem byłam jeszcze bardziej zestresowana. Poprzednie porażki tak na mnie wpłynęły. Lewa noga dosłownie mi się trzęsła. Jaki z tego efekt? Kilka razy zgasł mi samochód. O raz za dużo.
Za czwartym razem przeszkodą okazał się znak ukryty za drzewem. Co najlepsze jadący przede mną kierowca również go nie zauważył...
Jeżeli chodzi o piąte podejście, nie wyjechałam na miasto. Podczas robienia górki, samochód za bardzo się obsunął do dołu, zanim wjechałam na szczyt. Tragedia. Po tym razie naprawdę się załamałam.
Dziewczyna postanowiła wziąć kilka dodatkowych lekcji, ale nic nie pomogło. Zarówno szósty, jak i siódmy raz też okazały się pechowe.
- Za szóstym razem nie wyrobiłam się na światłach. Byłam pewna, że zdążę przejechać, ale tak się nie stało. Mój egzamin zakończył się głośnym piskiem hamowania.
Siódmy raz oblałam przez parkowanie. Co najdziwniejsze, parkowanie zawsze mi dobrze wychodziło. Mój instruktor zawsze mnie za nie chwalił.
Malwina rozważa, czy jest sens po raz kolejny podchodzić do egzaminu.
- Jak sobie pomyślę, ile pieniędzy na to poszło, dłonie same zaciskają mi się w pięści, a gdy słyszę słowo WORD, od razu mam odruch wymiotny. Nie wierzę, że można mieć takiego pecha. Inni ludzie jakoś zdają, a ja?
Fot. unsplash.com
Wstyd mi przed znajomymi i przed rodzicami, którzy oczekują, że ich jedynaczka wkrótce zdobędzie prawo jazdy. Widzę, że zaczynają się już trochę niecierpliwić. Ten temat już nie jest poruszany w moim domu. Ostatnim razem, gdy mi nie poszło, wróciłam do domu, a rodzice zapytali, czy zdałam. Odpowiedziałam, że nie, a oni nic nie powiedzieli. Od tamtego czasu jakby się na mnie obrazili. W sumie nie dziwię im się. Kupili mi nowy, piękny samochód, a ja jestem niewdzięcznym dzieckiem. Wiele razy słyszałam od nich, że moi znajomi chcieliby być na moim miejscu. To jest prawda.
Może powinnam odłożyć na jakiś czas tę sprawę? Jak już wspomniałam, nie czuję się zbyt pewnie w samochodzie. Wzięłam już dodatkowe jazdy i nie pomogły. Wydałam mnóstwo kasy. Kolejny egzamin to dodatkowy wydatek. No i ten mój pech... Jedynie presja ze strony rodziców i ten samochód sprawiają, że myślę o jeszcze jednym podejściu.
Jak myślicie, czy to dobry pomysł?
Co doradzicie Malwinie?
Zobacz także: TEST: Czy jesteś gotowa na PRAWO JAZDY?