Podobno nie powinno odmawiać się bycia rodzicem chrzestnym, bo to przynosi pecha. Każdy, kto prosi o bycie chrzestnym dla swojego dziecka, liczy, że ta osoba wyrazi zgodę. Odmowa czasami kończy się obrażeniem, a nawet zerwaniem relacji. Są jednak odważni, którzy mówią „nie”, bo mają ku temu dobre powody.
Ewa już trzy razy odmówiła bycia matką chrzestną. Raz koleżance, a dwa razy rodzinie. Krewni nie mogą jej tego podarować. Ewa podejrzewa, że obrazili sie nią. Sytuacja jest dla niej tak abusrdalna, że postanowiła napisać maila do naszej redakcji i zapytać się czytelniczek, co o tym sądzą.
Czy rodzina miała prawo obrazić się na Ewę?
- Chyba każda z nas na przestrzeni lat zauważyła, że rola rodzica chrzestnego bardzo się zmieniła. Chociaż chrzest odbywa się w kościele i jest sakramentem, wiele osób traktuje go jak obowiązek, którego wypada dokonać i wcale nie wynika z silnej wiary. Po prostu tak się utarło, taka jest tradycja. Żyjemy w kraju, w którym dominuje religia katolicka.
Zobacz także: Chrzestne przesądy Polaków
Fot. unsplash.com
Rodzic chrzestny to osoba, która ma zadbać o wychowanie religijne dziecka. Tak powiedział mi sam księdz. Niestety obecnie traktuje się tę instytucję jak źródło dodatkowych dochodów na dziecko. Kilka razy byłam świadkiem rozmowy między rodzicem a dzieckiem w sklepie. Dziecko prosiło o zabawkę, a rodzic odpowiadał, że to drogie i będzie dla chrzestnego. Padały też bardziej bezczelne uwagi. Na przykład rodzic mówił do dziecka, żeby poprosiło ładnie matkę chrzestną o zakup, bo jest bogata.
Ewa nie podejrzewała, że ją również „zaszczyci” propozycja bycia matką chrzestną.
- Akurat dostałam awans, gdy mojemu kuzynowi urodziło się dziecko. Oczywiście wszyscy wiedzieli, bo moja matka musiała się publicznie pochwalić. Napytała mi tym biedy, bo wkrótce zostałam poproszona o bycie matką chrzestną przez tego kuzyna. Zapytałam się go najpierw, dlaczego padło na mnie, chociaż ma dwie rodzone siostry. Ten odparł: „a, bo tobie się dobrze powodzi”. Zirytowałam się wtedy i powiedziałam, że z przykrością muszę odmówić. Dodałam, że prawdziwa rola matki chrzestnej polega na czym innym, a ja raczej się do niej nie nadaję. To prawda, bo chociaż przyjęłam wszystkie sakramenty, żyję w niesakramentalnym związku i z wiarą jestem na bakier. Miałabym dawać przykład temu dziecku? Kuzyn oczywiście nie był zachwycony, ale jakos przełknął tę wiadomość. Uratowało mnie niezbyt bliskie pokrewieństwo.
Kilka miesięcy temu Ewa po raz kolejny została poproszona o bycie matką chrzestną. Kobieta domyśla się, że z takich samych powodów, jak za pierwszym razem.
Fot. unsplash.com
Poprosiła mnie koleżanka. Nie powiem, bardzo dobra, ale kto to słyszał, aby prosić osobę nie z rodziny, skoro ma się bliskich i jest się z nimi w dobrych stosunkach? Ona jest samotną matką i niezbyt dobrze się jej powodzi, więc wiadomo, o co jej chodzi. Poza tym sama słyszałam kiedyś z jej ust, że chrzestna jest od dawania drogich prezentów. Odmówiłam jej. Chyba przez pół roku nie odzywała się do mnie. Potem zmądrzała, przeprosiła i odnowiła znajomość.
To jednak nie był koniec przygód Ewy z propozycjami bycia matką chrzestną. Niedawno poprosiła ją o to rodzona siostra.
- Pogadałam z nią sobie szczerze. W końcu to moja siostra. Wiem, że ona nie potraktowałaby mnie jak źródła dochodów dla dziecka. Wyjaśniłam, że nie nadaję się na matkę chrzestną z wiadomych powodów. Nie jestem religijna i nie przepadam za dziećmi. Uważam, że matka chrzestna powinna być osobą lubiącą dzieci, potrafiącą z nimi rozmawiać i religijną. Wzięłam też pod uwagę to, że siostra może poprosić siostrę swojego męża. Niestety nic do niej nie dotarło.
Lidka uznała, że jestem złą, wyrodną siostrą i na pewno chcę jej zrobić na złość. Powiedziała, że nie odmawia się dziecku, a teraz rodzic chrzestny wcale nie musi dbać o rozwój religijny dziecka. Po prostu pojawia się w ważnych momentach jego życia (w domyśle komunia, osiemnastka i ślub) i daje prezent. Lidka dodała, że nie oczekuje drogich prezentów.
Zobacz także: LIST: „Ksiądz odmówił ochrzczenia córki, bo... nie podoba mu się jej imię. ŻĄDA zmiany!”
Fot. unsplash.com
Podobno postawiłam ją w niezręcznej sytuacji. Ja tak nie uważam. Ona ma kogo poprosić, a ja nie jestem dobrym przykładem dla dziecka i nie potrafiłabym się wczuć w tę rolę. Poza tym, chociaż nie oczekuje drogich prezentów, to i tak wypada dać 1000 zł na komunię, na osiemnastkę laptopa, a na ślub to już nie wiem co. Chyba samochód... Na pewno znalazłyby się też inne okazje. Przy tak częstych wizytach u rodziny, pojawiłoby się ich wiele. Słyszałam kiedyś o sytuacji, kiedy dziecko wybrało sobie kosztowny kurs językowy i poprosiło chrzestną o sfinansowanie, zgodnie z sugestią pomysłowego tatusia. Bez żadnej okazji.
To prawda, powodzi mi się, ale nie mam też ochoty wydawać tyle kasy na cudze dziecko, nawet pomimo bliskiego pokrewieństwa. Są pewne granice. Oczywiście Lidka powiedziała, że niczego nie oczekuje i wierzę jej, ale na pewno znalazłyby się osoby, które by mnie skrytykowały, gdybym przykładowo na komunię dała w kopercie 200 zł zamiast 1000.
Nie mam wyrzutów sumienia, że nie zgodziłam się. Niestety wszystko wskazuje na to, że rodzina się na mnie obraziła. Tego samego dnia zadzwoniła do mnie matka i powiedziała, że zawiodła się na mnie i nie mogę zrobić czegoś takiego rodzonej siostrze. Ja jednak twardo obstawałam przy swoim. Od tej rozmowy minęły dwa miesiące. Nikt z rodziny do mnie nie dzwoni, nie odbierają ode mnie telefonów i nigdzie nie zapraszają.
Czy naprawdę tak źle postąpiłam, gdy odmówiłam bycia chrzestną?