Niektórzy ludzie są totalnie bezrefleksyjni. Tę opinię potwierdzają brytyjscy strażacy, którzy każdego dnia otrzymują masę irracjonalnych zgłoszeń z prośbą o pomoc w naprawdę błahych sprawach.
- Każdego tygodnia odbieramy setkę telefonów z zupełnie bezzasadnymi prośbami o pomoc. Rocznie to tysiące przypadków - przyznaje Dave Brown ze straży pożarnej w Londynie. Prosi również, aby przed wybraniem alarmowego numeru poważnie zastanowić się, czy naprawdę jest taka potrzeba.
Ludzie zawracający głowę strażakom swoimi błahymi problemami nie zdają sobie sprawy z tego, że przez nich do jednostki nie może dodzwonić się ktoś, kto pomocy rzeczywiście potrzebuje. Aby zwrócić uwagę na ten problem i zahamować falę idiotycznych wezwań, brytyjscy strażacy postanowili podzielić się przykładami wziętymi z życia.
3. ZAGINIONE PRZEDMIOTY
Zdarzały się też telefony z prośbą o zdjęcie buta z dachu, czy wyłowienie utopionego w muszli klozetowej klucza.
1. ROBACTWO
Najczęściej dyspozytorzy straży pożarnej odbierają telefony dotyczące robaków, owadów i pająków, które zasiedliły różne części domu. Najbardziej zdesperowane w tej kwestii są kobiety, które niejednokrotnie piszczą i krzyczą do telefonu, gdy pająk chodzi im po poduszce.
2. ZWIERZĘTA
Pojawiają się też prośby o usunięcie z domu dzikich zwierząt. Strażacy wspominają, że otrzymali zgłoszenie w sprawie usunięcia wiewiórki zza szafy i nietoperza z kuchni. Ciekawym przypadkiem była starsza pani, która rzuciła szklanką ze swoją sztuczną szczęką w gryzące się psy.
Strażacy radzą, by jednak w tak błahych przypadkach prosić o pomoc sąsiadów lub rodzinę. Jeśli chodzi o wszystkie interwencje w sprawie zwierząt, radzą natomiast dzwonić do służb weterynaryjnych, które specjalizują się w usuwaniu z domu dzikich lokatorów.
Zadaniem ratowników ze straży pożarnej jest pomoc w nagłych przypadkach zagrożenia życia lub bezpieczeństwa. Warto o tym pamiętać przed wykonaniem telefonu. Być może przez nasze blokowanie linii, kogoś innego dotknie straszliwa tragedia.
SŻ