Polska przez ostatnie lata bardzo się rozwinęła. Szare do tej pory ulice nabierają kolorytu. Coraz więcej się inwestuje, a nasze miasta nie służą już jedynie do spania i zarabiania pieniędzy, ale do życia. Jednak nie wszędzie jest tak różowo. Mieszkańcy niektórych regionów we wszystkich możliwych badaniach wyrażają brak satysfakcji ze swojego losu i zmęczenie najbliższym otoczeniem. Marzą o przeprowadzce.
Podobnie jak nasze rozmówczynie pochodzące z różnych stron kraju. Chociaż mieszkają w sporej wielkości miastach, wcale nie czują się szczęśliwsze od osób z mniejszych miejscowości. O ich małych ojczyznach mówi się zazwyczaj nie najlepiej i jak twierdzą - nie dzieje się to bez przyczyny. Gdyby tylko mogły, już dzisiaj spakowałyby walizki i szukały swojego miejsca na Ziemi gdzie indziej.
Skąd pochodzą i co im tak bardzo przeszkadza?
Zobacz również: LIST: „Co Wy, miastowe dziewczyny, wiecie o życiu? Niewiele!”
fot. Thinkstock
- Śląsk się zmienia, ale to nie dotyczy wszystkich miast w tym regionie. Znajomi z Katowic radzą sobie coraz lepiej, a ich najbliższe otoczenie wygląda coraz fajniej. W Bytomiu, w którym mieszkam, nie dzieje się nic. Jest szaro-buro, spore bezrobocie, brakuje perspektyw. Pół miasta nadaje się do wyburzenia albo przynajmniej generalnego remontu. Niewiele miejsc, w których można spędzać wolny czas. Pozostaje jedynie uczyć się lub pracować, wrócić szybko do mieszkania i czekać na kolejny dzień. Albo uciec do Katowic, jak zrobiło wielu młodych ludzi. Nudno, brudno i nic więcej. Jak tylko skończę szkołę, to też się wyprowadzę. Mam sentyment do tego miejsca, ale też żadnych złudzeń. Jeszcze długo nic się tutaj nie zmieni - twierdzi Kasia.
fot. Thinkstock
- Dziwnie się żyje w mieście, które dla całego kraju jest symbolem tandety, absurdu, małomiasteczkowości i zacofania. Urodziłam się w Radomiu i mieszkam tu do tej pory, ale właściwie nie wiem dlaczego. To miejsce tak bezpłciowe, że równie dobrze mogłabym się obudzić gdzie indziej i nie zorientować się, że jestem poza domem. Oczywiście nie ma tragedii - jest gdzie się uczyć i pracować, są galerie handlowe, muzea, a nawet lotnisko, ale to parodia wielkiego ośrodka miejskiego. Same magazyny, stare budownictwo i droga na Warszawę, czyli do lepszego życia. Nie wyobrażam tu sobie przyszłości. Wyjadę do stolicy i może wreszcie poczuję, że żyję. Tu każdy dzień wygląda tak samo - wyznaje Iwona.
Zobacz również: TEST: Do którego polskiego miasta najbardziej pasujesz?
fot. Thinkstock
- Moje miasto zna chyba każdy Polak, ale wszystkim kojarzy się z tym samym. To jego największy dar, ale też przekleństwo. Ludzie przybywają do Częstochowy pielgrzymować. Zachwycają się Jasną Górą, kupują sobie święte gadżety i wyjeżdżają. My musimy jakoś żyć w cieniu sanktuarium. Tu wszystko kręci się wokół religii. Niby w mieście żyje ćwierć miliona ludzi, ale zupełnie się tego nie czuje. Kariera w Częstochowie? Możesz pracować na koksowni albo sprzedawać chińskie dewocjonalia. W całym mieście mogę wymienić dosłownie kilka lokalizacji, które naprawdę lubię. Poza tym nie ma co tu robić, ani czym się zachwycać. Wróciłam tu po studiach w Krakowie i już tego żałuję. Nie ma porównania - twierdzi Monika.
fot. Thinkstock
- Bogusław Linda musiał się bardzo tłumaczyć po swoich słowach na temat Łodzi, ale ja nie poczułam się urażona. Świetnie opisał rzeczywistość, twierdząc, że to miasto meneli. Oczywiście, z roku na rok wygląda to coraz lepiej, ale wciąż czuje się atmosferę zacofania. Kiedyś to był prężnie działający ośrodek, gdzie każdy miał pracę, a ulice zachwycały swoją urodą. Teraz została nam Piotrkowska, Manufaktura i sporo ruin. Mimo, że stąd pochodzę, to nie za bardzo utożsamiam się z Łodzią. Ze wszystkich dużych polskich miast jest moim zdaniem najbardziej zaniedbana i nieprzyjazna do życia. Wysiadam na dworcu we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie czy Gdańsku i czuję wielki świat. Tutaj wręcz przeciwnie - ocenia Alicja.
fot. Thinkstock
- Wielu ludzi mi zazdrości, a jeszcze więcej chciałoby tutaj mieszkać. Ja jestem wyjątkiem i zupełnie nie doceniam uroków stolicy. Urodziłam się w Warszawie i podobno jestem szczęściarą. Zależy, co kto lubi. Wiele lat temu dało się tu jakoś żyć, ale od tego czasu napłynęło kilkaset tysięcy nowych mieszkańców. Miasto jest ogromne, ale i tak za ciasne. Wszędzie tłok i brak kultury. Pomimo, że stąd pochodzę, to nadal dostaję klaustrofobii w przejściach podziemnych i czuję się przepędzana przez dziki tłum biegnących karierowiczów. Jest dużo pozerstwa, a mało szczerości. W Wawie kupisz i załatwisz wszystko, ale trudno się zaprzyjaźnić. Nawet najbliżsi sąsiedzi widzą w Tobie wroga. Nie mój klimat - zwierza się Karolina.
A Ty lubisz swoje miasto?
Zobacz również: Dlaczego warto wyprowadzić się do miasta, w którym nikogo nie znasz?