W Polsce bardzo dużo ludzi mieszka w blokach. Niestety jest więcej minusów niż plusów życia w jednym budynku z innymi. Zwłaszcza wtedy, gdy sąsiedzi są niewychowani i nie respektują praw pozostałych mieszkańców. Niektórzy z nich dopuszczają się skandalicznych występków, nic sobie nie robiąc z tego, że zakłócają spokój i porządek. Wzywanie policji czy składanie skarg do spółdzielni nie zawsze daje pożądany rezultat, gdyż zachowanie się powtarza.
Najczęściej ludzie skarżą się na zakłócanie nocnej ciszy, ale zdarzają się też inne – zaskakujące problemy. Postanowiłyśmy przejrzeć fora internetowe i sprawdzić, co najbardziej doskwiera Polakom w życiu we wspólnocie. Odpowiedzi zaskoczyły nawet nas...
- Mieszkam na czwartym piętrze. Nad moim blokiem jest jeszcze kilka, a sąsiedzi, którzy mieszkają wyżej, posiadają zwierzęta. Jedna pani ma psa o długiej sierści. W jej zwyczaju jest czesanie go na balkonie. Lubi też trzepać tam dywany, zamiast jak cywilizowany człowiek wyjść na zewnątrz i skorzystać z miejsca specjalnie do tego przeznaczonego. Cały brud spada na dół – skarży się mężczyzna.
Zobacz także: Żenujące wpadki podczas okresu: „Czułam, że krew przecieka mi przez spodnie”
Fot. unsplash.com
- Niedawno do mieszkania obok wprowadziła się para i zaczęła robić remont. Niestety ci ludzie w ogóle nie respektują, w jakich godzinach można wiercić w ścianie. Potrafią hałasować do 21:00, a do tego robić remont w niedzielę. Już nie wspomnę o tym, że to trwa już od sześciu tygodni. Wszyscy sąsiedzi są już wkurzeni, ponieważ każdy chce odpocząć wieczorem, a zamaist tego musimy słuchać wiercenia. Wiele osób ma też małe dzieci. Jak na razie kilkakrotnie zwracaliśmy się z prośbą o zaprzestanie takich działań, ale skutków nie widać. Jeden czy dwa dni jest spokój, a potem znowu zaczyna się wiercenie do późna – żali się kobieta.
- Chyba każdy spotkał się kiedyś z wścibskim sąsiadem czy sąsiadką. Moja jest z rodzaju tych bardzo wścibskich. Mieszka na najwyższym piętrze i na balkonie ma stolik z krzesłem. Latem często siada na nim i gapi się na balkony innych ludzi. Ma też zwyczaj zaglądać im w okna. Ostatnio kupiła sobie psa i wychodzi na zewnątrz kilka razy dziennie. Mam wrażenie, że nabyła go tylko po to, aby mieć pretekst do wychodzenia. Kilka razy złapałam ją też na patrzeniu przez lornetkę. Ta kobieta ma ok. 60 lat i chyba bardzo się nudzi w życiu – komentuje dziewczyna.
- Za moją ścianą mieszkają ludzie z pięciorgiem dzieci. Nie ma dnia, żeby nie hałasowały. Z rana budzą mnie ich wrzaski i tupanie. Wracam z pracy – to samo. Nie ma chwili spokoju. Już kilka razy chodziłem i zwracałem uwagę. Sąsiedzi obiecywali poprawę, ale nic się nie zmieniło. Wiem, że dzieci muszą się wyszaleć, ale przecież od tego są podwórka – przekonuje mężczyzna. – Ich matka to typowa matka Polka, o której „pociechach” nie można powiedzieć złego słowa – dodaje po chwili.
Fot. unsplash.com
- Studiuję medycynę i każdy wie, że jest to trudny kierunek. Muszę się dużo uczyć. Obok mnie są mieszkania, które zajmują bardzo rozrywkowi studenci. Non stop z góry i z dołu dobiega głośna muzyka, a co kilka dni urządzają imprezy. Mnie to bardzo przeszkadza, ale niewielę mogę zrobić. Moi współlokatorzy uważają, że przesadzam i nie rozumieją, że potrzebuję spokoju i ciszy. Boję się wzywać policję czy prosić o zaprzestanie imprez. Wszystko wskazuje na to, że będę musiała się wyprowadzić – mówi studentka.
- Mieszkam w nienajlepszej dzielnicy i w tzw. starym budownictwie. Moi sąsiedzi to istna patologia. Codziennie zza ściany słyszę odgłosy kłótni i wrzask dzieci, zupełnie jakby ktoś je bił. Ale to nie jest najgorsze. Kiedyś w korytarzu zostałam złapana przez jednego sąsiadów. Był pijany i dwa razy większy ode mnie. Przycisnął mnie do ściany i zaczął bełkotać, jaka jestem piękna. Na szczęście zaraz wyszedł z mieszkania mój współlokator i go przegonił. Nigdy jeszcze nie byłam taka przerażona. Innym razem wracałam do domu ok 21.00 i czekałam na windę. Obok mnie stał podejrzany typ. Bałam się z nim wsiąść, więc poszłam zobaczyć, czy w skrzynce nie ma poczty. Wtedy przyjechała winda, a ten mężczyzna nie wsiadł i patrzył się na mnie. Winda odjechała bez niego. Wtedy szybko wyszłam z bloku – poszłam do sklepu, a potem czekałam przed wejściem, aż wróci mój współlokator – wspomina dziewczyna.
- Moim problemem z sąsiadami jest to, że lepiej mi się powodzi. Stać mnie na wakacje za granicą, dobry samochód i markowe ubrania. Razem z żoną zapracowaliśmy sobie na to sami. Zauważyłem, że sąsiedzi od jakiegoś czasu rejestrują każdy nasz zakup – oczywiście w miarę możliwości i robią złośliwe uwagi. Zawiązali przeciwko nam jakąś koalicję... Niedawno wsiadałem do swojego nowego samochodu, gdy obok usłyszałem przekleństwa i chamski komentarz pod moim adresem. Mojej żonie sąsiadka zatrzasnęła drzwi wejściowe przed nosem, a dziecko usłyszało, że tatuś jest złodziejem, bo to niemożliwe, żeby w Polsce tyle zarabiać, będąc jednocześnie uczciwym człowiekiem. Atmosfera jest bardzo napięta – opowiada mężczyzna.
Fot. unsplash.com
- Pies mojej sąsiadki ma nawyk załatwiania się na mojej wycieraczce, a ta kobieta kłamie w żywe oczy, że to nie jej pupil. Wszyscy dobrze wiedzą, że tak. Myślę o zamontowaniu gdzieś kamery i przyłpaniu psa na gorącym uczynku. Mam wrażenie, że sąsiadka robi mi na złość, nie wiem tylko, dlaczego. Już dwa razy musiałam wyrzucić przez to wycieraczkę – złości się dziewczyna.
- Mieszkam z rodzicami od urodzenia. Kilka lat temu moja sąsiadka – samotna kobieta – zakochała się w moim ojcu. Z nienawiści do mojej matki próbowała zepchnąć ją ze schodów, a mnie – jak tylko zobaczy – wyzywa od małych dziwek. Sądzimy się z nią już długo, a końca nie widać – skarży się 26-latka.
- Nie mam już siły na moich sąsiadów. Niedawno kupiłem nowe mieszkanie i już żałuję. Trafiłem na złodzei i prymitywów. Inaczej nie da się nazwać tych ludzi. Kiedyś wczesnym rankiem przyłapałem nastoletnich chłopaków na oddawaniu moczu na ścianę budynku. Ochrzaniłem ich i przegoniłem. W ciągu kilku miesięcy od przeprowadzki zostały mi skradzione dwa rowery. Już nie wspomnę o tym, że jeden z sąsiadów bawi się ze swoimi dziećmi na parkingu w chowanego. Dzieci mają zaledwie kilka lat. O tym, że się wydzierają, już nie wspomnę. Kilka kroków dalej jest park, ale to chyba dla nich za daleko... – ironizuje mężczyzna.
Zobacz także: Właśnie powstała restauracja dla osób, które... nie znoszą innych ludzi!