„Widziały gały, co brały” - mówią niektórzy do kobiet, które są źle traktowane przez mężów. Niestety wielu facetów nie szanuje żon. Robią im przykre uwagi, stosują przemoc psychiczną, a nawet fizyczną. Ta ostatnia nadal stanowi w naszym społeczeństwie ogromny problem. Jakąś część winy ponoszą kobiety, które milczą i pozwalają się krzywdzić. Powodem najczęściej jest dobro dzieci albo miłość do kata. Po pewnym czasie okazuje się jednak, że nie było warto. Ze związku z takim mężczyzną nic dobrego nie może wyniknąć.
Czy w partnerze można rozpoznać przyszłego oprawcę? Martyna przekonuje, że nie. Kiedy poznała Pawła, wydawał jej się normalnym mężczyzną. Co prawda był policjantem i uwielbiał filmy akcji, ale czy to powód do podejrzeń? Oczywiście, że nie. Kobieta spędziła z nim dwa lata, zanim powiedziała „tak” w Urzędzie Stanu Cywilnego. W tym czasie nigdy nie doświadczyła żadnego aktu przemocy. Małżeńska sielanka trwała prawie dwa lata. Potem nastąpiło jedno uderzenie. Wybaczyła. Kilka miesięcy później Martyna po raz kolejny dostała w twarz. Tym razem pięścią. Zacisnęła zęby i gdy przyszedł z kwiatami, ponownie odpuściła mu winę. Teraz jest w ciąży, a Paweł znowu ją uderzył. Martyna zastanawia się, czy jej życie już zawsze będzie tak wyglądać. Boi się, że dziecko również może doświadczyć przemocy ze strony ojca.
- Paweł jest moim katem, ale też miłością mojego życia i ojcem mojego dziecka. Czego by o nim nie mówić, nie zmienia to faktu, że kocham go. Nadal dostrzegam w nim jakieś dobro i wierzę, że może się zmienić. Nie wiem, jak. Nie wiem, gdzie szukać pomocy... ale ludzie naprawdę się zmieniają! Znajomi pukają się wymownie w czoło, gdy mówię, że wierzę w Pawła. Ja jednak upieram się przy swoim, chociaż czasami brakuje mi już sił. Gdy piszę tego maila, jestem w siódmym miesiącu ciąży, a pod okiem mam siniaka i rozciętą wargę.
Zobacz także: WPADKA DNIA: Ojciec-furiat ciągnął po ulicy półnagą córeczkę...
Fot. Thinkstock
- Wczoraj przepłakałam całą noc. Paweł kilka razy uderzył mnie wcześniej, ale po raz pierwszy, odkąd noszę pod sercem jego dziecko. Dostałam dwa razy. Zrobił to otwartą dłonią, a na koniec jeszcze ręcznikiem, chociaż to już tak nie bolało. Potem złapał się za głowę i zaczął płakać. Powiedział, że nad sobą nie panuje, ale postara się, aby to nigdy więcej się nie przytrafiło. Tak samo mówił wcześniej. Stałam jak sparaliżowana. Tylko jakimś cudem nie przewróciłam się na ziemię. Kiedy Paweł się uspokoił, od razu zaczął mnie przepraszać i próbował mnie przytulić, ale mu na to nie pozwoliłam. Powiedziałam, że jadę do siostry na kilka dni, bo potrzebuję spokoju. Nie protestował, błagał jedynie, abym nie zostawiała go z tym wszystkim na zawsze. Mówił, żebym pomyślała o dziecku i o tym wszystkim, co nas kiedyś łączyło. Ja byłam załamana, nie pamiętam nawet, co mu odpowiedziałam i czy w ogóle to zrobiłam. Także od wczoraj jestem u siostry, która namawia mnie, abym wniosła pozew o rozwód. Mogłabym zamieszkać z rodzicami. Na początku pomogliby mi, a potem wróciłabym do pracy i jakoś ułożyła sobie życie. Z Pawłem nie mam ślubu kościelnego, więc kto wie... Ja jednak nie potrafię. Kocham go, nawet nie wiecie jak bardzo. Dlatego jestem rozdarta. Kocham też swoje nienarodzone dziecko ale myślę, jak to będzie w przyszłości. Czy Paweł zdecyduje się na jakąś terapię? Czy ona mu pomoże? Czy nie przerwie leczenia? Czy po kilku latach mąż nie uderzy mnie znowu, a dziecko będzie to obserwować? A może je też uderzy? Te pytania nie dają mi spokoju. Wiem, że nie zostało mi wiele czasu, aby podjąć decyzję. Im dłużej to odkładam, tym gorzej będzie coś postanowić.
Mętlik w głowie Martyny powiększa się przez uwagi siostry, jej męża oraz rodziców kobiety. Wszyscy jednogłośnie przyznali, że powinna skończyć z Pawłem, właśnie dla dobra dziecka, ale to musi być jej decyzja. Martyna uważa, że nie chcą dać mu szansy.
Fot. Thinkstock
- Miłość nie pozwala mi tak łatwo odpuścić. Za każdym razem, gdy prawie decyduję się na odejście od niego, przypominają mi się wszystkie cudowne chwile, które razem spędziliśmy. Myślę, że gdyby dać mu szansę, Paweł jeszcze mógłby się zmienić. Mam na myśli odpowiednią terapię i wsparcie rodziny. Może także zmianę zawodu... Czasami obijały mi się o uszy opowieści o wojskowych i policjantach, którzy mają problemy natury psychologicznej przez to, czego doświadczyli. Problem prawdopodobnie leży w tym, bo rodzina Pawła jest normalna, chociaż on nie utrzymuje z nimi bliskiego kontaktu.
Rozumiem, że wiele osób może wziąć mnie za szaloną, ponieważ opowiadam o mężu, który mnie bije, a jednocześnie chcę dać mu kolejną szansę. Jestem pewna, że niektórzy mają mnie za kompletną naiwniaczkę. Oni jednak nie widzieli Pawła, który gotował mi rosół i przynosił potem do łóżka, gdy chorowałam. Ile razy robił mi masaż brzucha podczas okresu... Zawsze, gdy zwracał się do mnie, to tylko „cukiereczku”, „skarbie”, „maleńka”. Dla mnie to wiele znaczy. Przede wszystkim dostrzegam w nim potencjał na dobrego partnera. Zdaję sobie sprawę, że jego zaburzenia musiały rozpocząć się dużo wcześniej, ale właśnie dlatego trzeba zacząć z tym walczyć jak najszybciej. Niepokoi mnie tylko, jak go przekonam do terapii i kiedy przyniesie ona efekt. Jestem już w zaawansowanej ciąży, a Paweł jest przeświadczony, że ma pewne problemy emocjonalne, ale nic poza tym.
Zobacz także: Przemoc domowa wśród gwiazd
Fot. Thinkstock
Martyna martwi się, że gdy teraz do niego wróci, może dojść do tragedii.
- Paweł nie jest sobą, gdy dostaje napadu szału. Pierwszy raz uderzył mnie po rozmowie telefonicznej ze swoim kolegą z pracy. Chodził zdenerwowany po pokoju. Weszłam, żeby spytać, co się stało, a wtedy rzucił się na mnie. Oddał tylko jeden cios, a potem jakby się uspokoił i padł na kolana, aby mnie przepraszać. Byłam w szoku, ale wzięłam to za jednorazowy incydent. Nic nikomu nie powiedziałam i wybaczyłam. Potem miała miejsce kolejna sytuacja. Sprzątając jego pokój, pochowałam ważne dokumenty i oboje nie mogliśmy ich znaleźć. Paweł bardzo się wściekł. Wtedy miał miejsce drugi raz. Za trzecim razem – tak jak już pisałam – dopadł mnie w łazience. Oddałam jego mundur do pralni i zapomniałam odebrać na czas.
Martyna podejrzewa, że problemem jest praca męża.
- Wszystkie incydenty były w pewien sposób powiązane z pracą. Rozmowa z kolegą, dokumenty, mundur... To raczej nie przypadek. Wydaje mi się, że Paweł potrzebuje teraz pomocnej dłoni, która pomoże mu pokonać problem agresji. Nie chcę odbierać dziecku ojca, ale też obawiam się, jakim rodzicem będzie. Z drugiej strony boli mnie myśl o stracie miłości życia. Mimo wszystko dobrych chwil było więcej niż złych...
Czy Martyna ma dobry pomysł na rozwiązanie problemu? A może powinna odejść od Pawła?