Na łamach katolickiego dziennika „L'Osservatore Romano" włoska publicystka, Giulia Galeotti, napisała zdania, które przejdą do historii jako jedna na najprostszych teorii emancypacji:
„Niektórzy mówią, że pigułka, inni, że liberalizacja aborcji, jeszcze inni, że praca poza domem. Ktoś jednak ośmiela się powiedzieć: pralka”.
Pralka jest tu symbolem sprzętu, który pozwolił kobietom wyrwać się z domów. Sprawiła, że nie musiały poświęcać całego dnia na zajmowanie się domem. Wszystkie domowe sprzęty ułatwiające życie uwolniły kobiety od kieratu, jaki miały narzucony przez setki lat.
Według Giulii, technika sprawiła, że panie nie musiały spędzać całego dnia nad balią, trąc ubrania i niszcząc sobie ręce w mydlinach. Mogły iść do pracy, zająć się swoimi sprawami i mieć czas dla siebie. Przestały być niewolnicami prania.
Ta teoria nie podoba się ruchom feministycznym, ponieważ marginalizuje ich wpływ na równouprawnienie i emancypację. Jednak, jak dowodzi Giulia, zwykłe kobiety nie miały czasu na angażowanie się w ruch i porzucenie domu. Zmieniły to dopiero sprzęty domowe, które pozwoliły im wyrwać się spod wpływu mężczyzn. Panie mogły iść do pracy, zarabiać własne pieniądze, wieść normalne życie.
W pewnych kwestiach nie można odmówić dziennikarce racji. Pralka dała jednak paniom nie tyle wyzwolenie, co więcej czasu, dalej przecież istniał podział, według którego mężczyźni odpowiadają za wyżywienie, a ich partnerki zajmują się domem, tyle że przy pomocy sprzętów.
Zobacz także:
Czy feminizm wyszedł nam na dobre?
Katolickie feministki zawalczą o prawa kobiet
Joanna Martel