Tej nocy spaliśmy o godzinę krócej, o drugiej przestawiliśmy zegarki na trzecią. Pomysł podziału czasu na letni i zimowy powstał w XIX wieku, jednak wprowadzono go w życie dopiero w wieku XX. Kilka lat wcześniej, w 1884 roku, dzięki kanadyjskiemu wynalazcy, Sandfordowi Flemingowi, świat został podzielony na 24 strefy czasowe. Ten sam pan wymyślił też inną przydatną rzecz - wrotki. Po wprowadzeniu stref uczeni zaczęli myśleć nad wydłużeniem dnia w niektórych porach roku. O potrzebie stosowania czasu letniego pisał sto lat wcześniej Benjamin Franklin, jednak jego artykułu ze względu na humorystyczną wymowę nie potraktowano poważnie.
Po raz pierwszy czas przestawiono w Niemczech, podczas pierwszej wojny światowej. Potem za przykładem naszych zachodnich sąsiadów poszły inne kraje. W części państw zrezygnowano z tego pomysłu, m.in. na terytoriach położonych wzdłuż równika (ze względu na niewielkie różnice w długości dnia w różnych porach roku), np. w RPA, Ghanie, Paragwaju, Libii, Maroku, Japonii, Indiach i Chinach oraz w jednym kraju europejskim - Islandii. W sumie podział na czas letni i zimowy stosuje 70 państw.
Ekonomiści i ekolodzy bardzo się cieszą ze zmiany czasu na letni. Według pierwszych, lepiej i efektywniej pracujemy, gdy dzień jest dłuższy. Drudzy wskazują na mniejsze zużycia energii wiosną oraz latem, ponieważ później zapalamy światło i więcej czasu spędzamy poza domem.
Do czasu zimowego powrócimy w październiku. Wtedy będziemy spać dłużej i mieć krótszy dzień.
Przeczytaj też:
Joanna Martel