Niektórzy twierdzą, że to najważniejsza noc w roku. Inni nie przywiązują do niej większej wagi, choć nie wyobrażają sobie, by spędzić ją w domu. Nie brakuje i takich, którzy z pełnym przekonaniem bojkotują sylwestra i zamierzają go przespać. Są też tacy, jak Justyna. Ona bardzo chciałaby się wybrać na imprezę życia, ale nikt ją na nią nie zaprosił. To nie oznacza jednak, że nie ma żadnych propozycji i jest skazana na powitanie Nowego Roku przed telewizorem.
W przesłanej do nas wiadomości 22-latka opisuje skomplikowaną sytuację w jakiej się znalazła. Z jednej strony - 31 grudnia koniecznie chce gdzieś wyjść, ale z drugiej - wszystkie zaproszenia, jakie dostała, nie wydają jej się wystarczająco interesujące. Choć ostatni dzień roku zbliża się wielkimi krokami, ona wciąż nie wie, jak powinna go pożegnać.
„Nie powinnam wybrzydzać, ale wszystkie opcje są beznadziejne. Wybrać którąś czy dać sobie spokój?” - pyta. Pomożecie jej zdecydować?
Zobacz również: Moda męskim okiem: Nie rób tego facetowi! Jeśli idziesz z nim na Sylwestra, NIGDY nie zakładaj...
fot. Unsplash
Jeszcze kilka lat temu narzekałam, bo nikt mnie nigdzie nie zapraszał. Wiele razy zdarzyło się tak, że spędzałam sylwestra w domu z rodzicami. A raczej z Dwójką, TVN-em albo Polsatem. Chwilę po północy już byłam w łóżku i czułam się beznadziejnie. Tym razem jest inaczej, bo jestem wręcz rozchwytywana. Trzy zaproszenia to mój życiowy rekord. Problem w tym, że teraz wybrzydzam, bo żadna z tych imprez do końca mnie nie przekonuje.
Pierwsze zaproszenie dostałam od koleżanki ze studiów. Na początku brzmiało to świetnie - szalona zabawa w drewnianym domu. Góry, śnieg, pełen luz. Nie wspomniała tylko o tym, że mają tam być jeszcze jej rodzice ze znajomymi. Młodzi mają bawić się na jednym piętrze, a starsi na drugim. W razie czego imprezy zawsze można połączyć.
Szczerze? Jakoś nie cieszę się na myśl o spędzeniu tej nocy w towarzystwie podchmielonych 60-latków. Jeszcze jej nie odpowiedziałam, ale brzmi to kiepsko.
Zobacz również: LIST: „Czy muszę gnić w domu z chłopakiem, który się rozchorował i nie może pójść na Sylwestra?”
fot. Unsplash
Druga propozycja jest od mojego dobrego kolegi, z którym niedawno odnowiłam kontakt. Chodziliśmy razem do gimnazjum. On ma dziewczynę, więc nie chodzi o to, że mnie podrywa. Zgadaliśmy się, on wie, że nie mam chłopaka i żadnych konkretnych planów na sylwestra. Zaprosił mnie na „imprezę” organizowaną przez jego grupę parafialną. Oazowe klimaty, ale podobno muzyka ma być normalna. Alkohol też. Może jestem uprzedzona, ale tacy ludzie kojarzą mi się raczej drętwo. Doceniam gest, choć wątpię, że się tam wybiorę.
Jest jeszcze trzecia opcja - bratowa zaproponowała, żebym spędziła sylwestra z nią i jej koleżankami. To ma być babska noc. Ich mężowie zostają z dziećmi. Lubię ją, kilka tych przyjaciółek poznałam na ich weselu, ale też nie jestem zachwycona. One są jednak ode mnie przynajmniej o kilka lat starsze. Mężatki, matki i w ogóle. Albo będą smęcić, albo narobią obciachu.
Na razie bardziej prawdopodobny jest plan czwarty…
Zobacz również: Jak spędzić Sylwestra we dwoje? 5 tanich pomysłów!
fot. Unsplash
Ten sprowadza się do tego, że starym dobrym zwyczajem zostanę w domu z rodzicami. Jestem teraz u nich, bo przyjechałam na święta (studiuję w innym mieście). Zamknę się w pokoju, obejrzę coś w TV, zjem chipsy i znowu wyjdę na nieudacznika. To tylko potwierdza, że moje życie towarzyskie to jakaś masakra. Albo impreza z dziadkami, albo oaza, albo zmęczone życiem mamuśki. Do siebie nie wracam, bo i tak wszyscy ze studiów się rozjechali.
Wiem, że nie powinnam narzekać, bo chociaż mam jakiś wybór. Ale powiedzmy sobie szczerze - to wszystko brzmi bardzo drętwo. Mam 22 lata i powinnam szaleć. Z tego wszystkiego mam już jakiś uraz do sylwestra i zawsze pod koniec roku się stresuję. Nawet z Wigilii nie potrafię się już cieszyć, bo chwilę później będzie TA NOC.
Doradzicie mi coś? Która z tych opcji brzmi najmniej obciachowo? Czy może jednak lepiej zostać w domu, niż potem żałować?
Justyna