Bardzo chcemy wierzyć w to, że ten ohydny proceder rzeczywiście obecny jest tylko w Chinach. Czy możemy mieć jednak pewność? Niektórzy stawiają zysk ponad jakość i bezpieczeństwo, więc całkiem możliwe, że podobne rzeczy dzieją się także w innych krajach. Wszyscy słyszeliśmy o recyklingu surowców wtórnych. Polega on na ponownym przetwarzaniu takich materiałów jak papier, plastik, metal czy szkło. Mało kto jednak przypuszczał, że można zrobić to samo z... olejem jadalnym.
O recyklingu tłuszczu, na którym później smażone są tradycyjne potrawy chińskiej kuchni, mówi się od dawna. Podejrzewano, że zużyty produkt pochodzący z bogatszych restauracji, później przechwytywany jest przez ulicznych sprzedawców. W jaki sposób? Zużyty olej zlewany jest do kanalizacji. Tam łączy się z wszystkimi innymi nieczystościami. Zamiast kupować świeży produkt w sklepie, wystarczy otworzyć studzienkę ściekową, włożyć sporej wielkości chochlę lub wiadro i już mamy na czym smażyć!
Nie oznacza to, że mętny, brudny i przepalony olej trafia bezpośrednio do kuchni. To mogłoby być bardzo niebezpieczne. Wcześniej trzeba go odpowiednio przetworzyć. Polega to na wstępnej filtracji, podgrzaniu go i oddzieleniu płynnej substancji od całej reszty zanieczyszczeń. A tych może być tam naprawdę sporo, bo do tych samych kanałów spływają m.in. odpady z ubojni lub inne płyny z zakładów przetwarzających mięso.
Gotowy produkt sprzedawany jest jako olej jadalny drobnym przedsiębiorcom, którzy oferują swoje dania na chińskich ulicach. Szacuje się, że ten „przysmak” stanowi 10 proc. oleju używanego w całym kraju. Potwierdzono, że jest toksyczny i rakotwórczy. Chociaż władze starają się z tym walczyć (w tym miesiącu jeden z producentów tak przetworzonego oleju został skazany na dożywotnie więzienie), nic nie wskazuje na to, by proceder ten miał się skończyć. Zobaczcie, jak to się robi!
Tak wygląda proces przetwarzania oleju wydobytego ze ścieków.