Z założenia wynalazek ten miał nam znacznie ułatwić życie. Jak to z techniką czasami bywa, niektórym bardzo je utrudnił. Słownik zainstalowany w telefonie komórkowym pozwala na szybkie wpisywanie wiadomości. System zgaduje, co mamy na myśli i nielogiczny ciąg znaków zastępuje odpowiednim słowem. Albo podpowiada wyraz po wpisaniu zaledwie pierwszych liter. Kto korzystał, ten wie, czym może się to skończyć.
Nawet najnowocześniejsze rozwiązania nie są w stanie zastąpić logicznego myślenia. Polegając na słowniku bardzo często popełniamy błędy. Mniejsza z tym, jeśli komunikat wciąż jest zrozumiały dla drugiej strony lub zwyczajnie zabawny. Czasami kończy się to znacznie gorzej - nieporozumieniem lub totalną kompromitacją.
Czym to grozi? Poznajcie historie dziewczyn, które przekonały się o tym na własnej skórze.
fot. Thinkstock
- Ja skompromitowałam się przed własnym bratem. W autokorekcie jest tak, że nie zmienia słów bez sensu, tylko uczy się od nas. Jeśli na coś poprawia, to najwyraźniej często używamy tego terminu. No i napisałam do niego, że „złamałam ci pytę”. Chodziło o płytę CD, po której przez przypadek przejechałam krzesłem. Długo miał ubaw, a nawet ostatnio zażartował, żebym już żadnych pyt nie łamała, bo zostanę sama - wyznaje Paulina.
fot. Thinkstock
- Mieszkam z dala od domu rodzinnego, więc często w wolnej chwili piszę kilka słów do mamy. Opowiadam co u mnie i o sprawach uczuciowych też nie zapominam. W jednej wiadomości pochwaliłam się, że nowy facet strasznie mnie rozpieszcza. Dopiero następnego dnia dostałam odpowiedź od mamy „cały czas zastanawiam się, co to znaczy, że chłopak cię rozpieprza - myślisz, że powinnam wiedzieć?”. Miała dziwne skojarzenia. Albo sprośne, albo że przeżywamy kryzys i nic z tego nie wyjdzie - opowiada Kasia.
fot. Thinkstock
- To była zupełnie nowa znajomość, bo zeswatała nas koleżanka. Poszłam z nim do kina, było całkiem miło, a po wszystkim chciałam mu napisać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Zamiast „cieszę się, że cię poznałam” wyszło „cieszę się, że cię possałam”. Nie wiem skąd to słowo wzięło się w słowniku, bo nigdy go nie wpisywałam. Na szczęście skończyło się na śmiechu, ale poczułam się jak skończona idiotka - wspomina Sandra.
fot. Thinkstock
- Nie pamiętam już czego dotyczyła wiadomość, ale chyba coś związanego z galą na zakończenie roku. Jako przewodnicząca klasy miałam numer telefonu do wychowawcy, a że było już późno, to napisałam do niego SMS-a. Miało tam się pojawić sformułowanie „cichy dźwięk”, a nauczyciel przeczytał o „cichych dziwkach”. Nawet mi nie odpisał, ale tłumaczyłam się kolejnego dnia w szkole. Tylko się uśmiechnął, ale długo nie mogłam patrzeć mu w oczy - wspomina. Natalia.
fot. Thinkstock
- Przez autokorektę prawie się rozstałam z chłopakiem na studiach. Byliśmy po mocno zakrapianej imprezie i rano piszę do niego, że nie pamiętam, co robiłam po 2 w nocy. On mi na to „spier***”. Wygarnęłam mu, potem jeszcze bardziej, bo nie odpisywał. Mało brakowało, a zerwałabym z nim przez telefon. Potem się okazało, że padła mu bateria i nie mógł tego wyprostować. Wyszło „spier***”, a miało być „śpiewałaś”. Bo podobno faktycznie śpiewałam na karaoke - to historia Beaty.
Ciebie też dotknęła zemsta autokorekty?