„Elegia” to obraz dramatycznej miłości, wyreżyserowany przez geniusza wnikliwej obserwacji - Isabel Coixet. Ukazuje pełen erotyzmu związek starzejącego się publicysty i wykładowcy uniwersyteckiego, Davida Cepesha (Ben Kingsley) oraz kubańskiej studentki, Consuelli Castillo (Penelope Cruz).
Romans sześćdziesięciodwulatka i dwudziestoczterolatki na początku zdaje się być tylko chwilową, namiętną fascynacją. Szybko się jednak okazuje, że z pozoru niezdolny do miłości casanova zakochuje się w młodej Latynosce. Consuela jest spełnieniem jego marzeń, ucieleśnieniem fizycznego ideału. Przy bliższym poznaniu jawi się jako dojrzała, inteligentna kobieta, świadoma swoich pragnień. Z czasem nieprzytomna miłość przeradza się w chorobliwą obsesję – zaborczy Cepesh miota się w napadach zazdrości i panicznie boi się odrzucenia. W efekcie Consuela postanawia od niego odejść.
Zdruzgotany profesor po raz pierwszy w życiu odkrywa, czym jest tęsknota i prawdziwe uczucie. Musi też stawić czoła temu, co go najbardziej przeraża – starości i umieraniu. Obserwuje powolną śmierć swojego wieloletniego przyjaciela, Georga.
Po dwóch latach Consuela ponownie pojawia się w życiu Cepesha. Chce mu wyjawić tragiczną tajemnicę, która na zawsze ich zmieni. Finał opowieści jest niezwykle zaskakujący, ale też wzruszający i zmuszający do refleksji.
Historia tej niezwykłej miłości to skomplikowane studium uczuć starszego mężczyzny do młodziutkiej dziewczyny. Brzmi banalnie, ale w szczery, przejmujący sposób traktuje o tym, co najtrudniejsze – niespełnieniu, pożądaniu i ponurej starości. Dodatkowym atutem tej ekranizacji jest mistrzowski koncert osobowości aktorskich. Piękna, wręcz zjawiskowa Penelope Cruz w prosty, niewymuszony sposób odkrywa drzemiące w kobiecej naturze pokłady wrażliwości. Ben Kingsley, jako kultowy, podstarzały już weteran kina, ostatecznie udowadnia, jak genialnym jest artystą. Budując tę kreację, daje z siebie wszystko. Wie, że jego czas na granie takich ról nieubłaganie mija.
Reasumując – prawdziwe dzieło. Reżyserka porzuca po drodze nijakość i schematy, porażając autentyzmem oraz daleko idącą wiarygodnością. Takiego majstersztyku nie sposób nie obejrzeć. Jednym słowem – obecność w kinie obowiązkowa!