Rozwiązanie konkursu „Randki po parysku”: Lista laureatów i ich zwycięskie odpowiedzi

Do kogo trafi książka „Randki po parysku”?
Rozwiązanie konkursu „Randki po parysku”: Lista laureatów i ich zwycięskie odpowiedzi
12.03.2018

Kilka dni temu ogłosiłyśmy konkurs, w którym do wygrania było 5 egzemplarzy książki „Randki po parysku”. Zadanie polegało na dokończeniu następującej historii:

W każdą sobotę widuję się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. To tradycja, którą praktykujemy już od wielu lat. Tym razem przyszłam na miejsce przed czasem. Jak co tydzień zajęłam „nasz stolik”, kiedy nagle podszedł do mnie nieznajomy chłopak i zapytał:
- Mogę się dosiąść?
Odpowiedziałam:…

Wasze pomysły były rewelacyjne i żałujemy, że mogłyśmy nagrodzić tylko 5 z nich.

Oto lista laureatów:

1. Kinga S., Krzyżanów

W każdą sobotę widuję się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. To tradycja, którą praktykujemy już od wielu lat. Tym razem przyszłam na miejsce przed czasem. Jak co tydzień zajęłam „nasz stolik”, kiedy nagle podszedł do mnie nieznajomy chłopak i zapytał:
- Mogę się dosiąść?
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że czekam na kogoś lecz niewzruszony nieznajomy odsunął nonszalancko krzesło i wbrew wszystkiemu dosiadł się.
- Nigdy nie widziałem tak błękitnych, niezwykłych oczu, a podobno oczy są zwierciadłem duszy.
Musiałam przyznać, że nie brak było mu odwagi. Nawet udało mu się mnie lekko zaintrygować. Wyglądał jak gentelman z lat 60-tych ubiegłego wieku co delikatnie kłóciło się z jego młodzieńczą buzią.
- To co w nich Pan wypatrzył? – odpowiedziałam oschle.
- Widzę, że coś Panią zasmuca. Pod maską niezależnej, zdolnej kobiety tkwi niewinna, samotna istota…
Akurat moja przyjaciółka wybrała najmniej odpowiedni moment na wejście i już od progu narobiła hałasu swoją obecnością płosząc tajemniczego gościa.
- Hej Jenny! Wybacz, że musiałaś czekać, ale byłam na zakupach i nie mogłam się powstrzymać! Musiałam kupić kilka par nowych butów…
Dalej nie słuchałam tego wesołego bełkotu tylko odprowadzałam wzrokiem nieznajomego, który oddalając się spojrzał przenikliwie w moje oczy aż poczułam przyjemny dreszcz i powiedział:
- Jeszcze się spotkamy moja Pani…- i znikł za rogiem ulicy
Całe spotkanie z Lucy przebiegło inaczej niż zawsze. Nie potrafiłam się skupić na rozmowie, a moje myśli wciąż krążyły wokół niego. Czy spotkam go jeszcze?

2. Anna K., Warszawa

W każdą sobotę widuję się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. To tradycja, którą praktykujemy już od wielu lat. Tym razem przyszłam na miejsce przed czasem. Jak co tydzień zajęłam „nasz stolik”, kiedy nagle podszedł do mnie nieznajomy chłopak i zapytał:
- Mogę się dosiąść?
Odpowiedziałam:…
- Jasne, pod warunkiem, że dasz mi dobry powód do tego, by siedzieć przy jednym stoliku z nieznajomym.
Widziałam na jego twarzy lekkie zmieszanie połączone z konsternacją. Uśmiechnął się lekko i odpowiedział pytaniem:
- Czy nigdy nie zdarzyło Ci się siedzieć z nieznajomym przy jednym stole?
Punkt dla niego. Pod ręką zabrzęczał mi telefon. Przyjaciółka spóźni się 15 minut. Z nim chyba nie będę się nudzić, więc co mam do stracenia?
- Zazwyczaj znam przynajmniej imię swoich kompanów.
- Mam na imię Jan.
- Marysia.
- Czekasz na kogoś Marysiu?
- Powiedzmy, że mam wolne 15 minut więc chętnie posłucham, co ciekawego przyciągnęło Cię do mojej osoby.
Ponownie się uśmiechnął, tym razem pewniej niż poprzednio. W dziwny sposób odczułam, że sprawia mi to przyjemność.
- Dzisiaj rano obudziłem się z poczuciem, że spotkam dzisiaj kogoś wyjątkowego...
Spodziewałam się mniej sztampowej odpowiedzi. Chyba zrobiłam błąd zgadzając się na ten kwadrans. Czas pożegnać się z gościem.
- ... postanowiłem, że dzisiaj do Ciebie podejdę. Nie mogę się pozbyć tej myśli od kiedy tylko zobaczyłem Cię w drzwiach tej restauracji. Widziałem Cię tutaj 3 tygodnie temu jak głośno śmiałaś się z żartów wysokiej brunetki. I 2 tygodnie temu, gdy czytałaś kolorowy magazyn i rozmawiałaś przez telefon. No i oczywiście tydzień temu. Byłaś w czerwonym berecie i jeansowej sukience. Mylę się? - nieśmiało spojrzał w moją stronę badając moją reakcję.
Czas w mojej głowie się zatrzymał. Rozum podpowiadał, że to lekko niezdrowa fascynacja, serce kazało podpytać o szczegóły tych ostatnich 3 obserwacji, jakie przeprowadził na mojej osobie. Znacie to uczucie, gdy chcecie przejrzeć się w oczach i wspomnieniach innej osoby.
„Dlaczego miałabym nie spróbować?” - uśmiechnęłam się w myślach. Zobaczmy, co przyniesie ten sobotni, szarawy poranek.

3. Paulina M., Piotrków Trybunalski

W każdą sobotę widuję się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. To tradycja, którą praktykujemy już od wielu lat. Tym razem przyszłam na miejsce przed czasem. Jak co tydzień zajęłam „nasz stolik”, kiedy nagle podszedł do mnie nieznajomy chłopak i zapytał:
- Mogę się dosiąść?
- Jestem z kimś umówiona ... - zaczęłam, ale on jak gdyby nie usłyszał moich słów, usiadł wygodnie i spojrzał na mnie uśmiechając się uwodzicielsko.
- Jeśli ta osoba jest mężczyzną, tym lepiej, że zobaczy nas razem - usłyszałam jego głos, gdy próbowałam wstać i przesiąść się do innego stolika.
Zaciekawił mnie jego sposób myślenia. Brzmienie jego głosu i sposób w jaki na mnie patrzał. Jego oczy były błękitne, jak morze, którego dawno nie widziałam. Jednak zepchnęłam tę myśl na inny tor. Zaraz miała przyjść Magda, a ja siedziałam z przystojnym nieznajomym przy naszym stoliku.
- Dlaczego sądzisz, że osoba, na którą czekam jest mężczyzną? - spytałam wyczekując odpowiedzi tak samo mocno jak kelnera, który powinien mnie uratować z tej niezręcznej sytuacji.
Mężczyzna zagryzł wargę ukrywając uśmiech z rozbawienia i udając obojętny ton rzucił:
- Taka kobieta jak ty, nie może czekać na byle kogo.
- To nie odpowiedź ... - powiedziałam poprawiając grzywkę i szukając znajomej twarzy.
- Myślisz, że czemu podszedłem? - spytał przybliżając się do mnie.
Dzielił nas stolik i dzięki mu za to, bo miałam zwariowaną myśl, by także zbliżyć się do niego. Pozbyłam się tej myśli najszybciej jak mogłam. To nie był najlepszy czas na takie myśli. Nie znałam go.
Mógł być złodziejem.
Mordercą.
Skąd pewność, że był zdrowy psychicznie?
– Bo nie zauważyłeś połowy pustych stolików? – rzuciłam oschle, nie czując się komfortowo.
– Zawsze jesteś taka wredna, czy akurat padło na mnie?
Usłyszałam jego słowa i doszło do mnie jak podle się zachowałam. Gdybym miała listę zadań do spełnienia przed śmiercią mogłabym bez obaw zaznaczyć punkt: „Zbłaźnić się przed najprzystojniejszym facetem na świecie”. Było mi głupio, że to na nim wyrzyłam się za swoje problemy.
– Przepraszam. Nie jestem w nastroju na miłe pogawędki.
– No nie mów.
Uśmiechnęłam się. Wydawał się miły. Jednak nie powiedziałam tego głośno. Gdy chciałam spytać o jego imię zobaczyłam Madzię. Weszła właśnie do restauracji.

4. Adrianna F., Mońki

W każdą sobotę widuję się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. To tradycja, którą praktykujemy już od wielu lat. Tym razem przyszłam na miejsce przed czasem. Jak co tydzień zajęłam „nasz stolik”, kiedy nagle podszedł do mnie nieznajomy chłopak i zapytał:
- Mogę się dosiąść?
Odpowiedziałam: - Przepraszam, czekam na kogoś.
- W porządku.
Odprowadziłam go wzrokiem, usiadł dwa stoliki dalej, sam. Poczułam się niezręcznie mimo, że widziałam go po raz pierwszy w życiu.
Nie minęła chwila, gdy dostałam wiadomość. To była Nadia.
„Przepraszam, dziś nie będę mogła przyjść, coś mi wypadło, spotkajmy się jutro, wszystko Ci wyjaśnię.”
Wiadomość od przyjaciółki brzmiała tajemniczo. Zawsze miała dla mnie czas w sobotni wieczór i układała swoje plany tak, by nic nie mogło nam przeszkodzić.
Odpisałam jej: „Jasne, to może jutro wpadniesz do mnie? Wieczorem? Zapraszam.”
Nie czekając na odpowiedź wstałam i już miałam szykować się do wyjścia, gdy przypomniałam sobie o chłopaku, który chciał się do mnie dosiąść.
- Moje plany na dziś jednak nie wypaliły, teraz to ja zapytam Ciebie. Czy mogę się dosiąść?
Zapytałam go z lekką niepewnością w głosie. Mógł mi przecież odmówić.
- Miałem nadzieję na to pytanie. Jasne, proszę.
Nieco onieśmielona jego bezpośredniością, usiadłam naprzeciwko. Gdy podeszła do mnie kelnerka, zamówiłam ulubioną kawę. Uśmiechnęła się do mnie, spojrzała na rozmówcę, po czym wesoło krzyknęła „Na koszt firmy!”. Czyżby ten dzień nie był aż tak pechowy, jak mi się zdawało?
- Przerwa w pracy? – zapytałam, nie do końca wiedząc jak zacząć rozmowę z kimś zupełnie mi obcym. Był w garniturze, z teczką, więc wiele na to wskazywało.
- Tak, można tak powiedzieć. Mówisz, że plany nie wypaliły. Coś się stało?
- Przyjaciółka, coś jej wypadło. Jestem zdziwiona, nasze cotygodniowe spotkania w tej kawiarence to już tradycja, to wyjątkowa sytuacja, nigdy wcześniej mnie nie wystawiła.
- Widzisz, zrządzenie losu. Nie przejmuj się, z przyjaciółkami tak bywa.
Zaczerwieniłam się i zmieszałam. To zdanie nie do końca mi się spodobało. Byłam zła na swojego rozmówcę – Nadia miała wiele spraw na głowie i to ją usprawiedliwiało. Rozmówca, właśnie. Nie kontynuując tematu nieudanego spotkania, zapytałam:
- Nie przedstawiłeś mi się. Jestem Anna. A Ty?
Spojrzał na mnie zdziwionymi oczami.
- Nie wiesz kim jestem?
Oburzyło mnie jego pytanie. Zadał je w sposób nieco ironiczny, jakby chciał mi udowodnić swoją wyższość.
- Przykro mi, ale nie znam.
W rzeczywistości nie było mi przykro. Miałam nadzieję, że moja odpowiedź brzmiała chłodno.
- Jestem synem właściciela tej kawiarni. Nazywam się Robert. To niezwykłe, że co tydzień gdy mijasz jej próg mówisz mi „Dzień dobry”, ale za każdym razem jesteś tak zamyślona, że nawet teraz nie kojarzysz mojej twarzy.
To była duża i znana w całym mieście kawiarnia. Wszyscy wiedzieli, że jej właściciel ma głowę do interesów i otworzył świetnie prosperujący biznes, zanim powstały tu jakiekolwiek inne lokale tego typu. Miał jeszcze dwie cukiernie, obie na obrzeżach miasta.
- Może jestem marzycielką? – odparłam zalotnie. - Często mam głowę w chmurach. Ale potrafię też twardo stąpać po ziemi, kiedy sytuacja tego wymaga.
- Marzycielka. Szybko się otwierasz przed ludźmi.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zmieniłam temat.
- Ja i moja przyjaciółka uwielbiamy wasze lokale. Z tego co mi wiadomo, ta firma to piękna rodzinna tradycja.
- Tradycja której nie chcę kultywować.
- Dlaczego?
Zapytałam, a Robert spojrzał na mnie zmieszany. Wiedziałam już, że nie powinnam była pytać. Mimo to, po chwili udzielił mi odpowiedzi:
- Nie chcę się wiązać z tym miejscem. Chcę wyjechać.
Te słowa brzmiały znajomo. Natychmiast posmutniałam, przypominając sobie o planach Nadii. Wiedziałam, że za rok zacznie nowe życie w Portugalii. Co będzie z naszą przyjaźnią? Czy przetrwa tę próbę?
- Dokąd chcesz wyjechać? – zapytałam, by przerwać napływ smutnych myśli.
- Do Australii. Albo Szwecji. Albo na Kubę. Albo na Majorkę.
- Tak po prostu, wyjechać?
- Nie no, oczywiście żartuję. – uśmiechnął się. - Chcę studiować za granicą. Najlepiej w Anglii. A właściwie dokończyć studia. A po nich, zamierzam leczyć, mówiąc bardzo ogólnie. Studiuję medycynę. Rodzice byli przeciwni, zresztą nadal są. Ale to moje życie. Prawda, Anno?
Poczułam się dziwnie, gdy wypowiedział moje imię.
- Tak, to prawda. A teraz? Ten garnitur i teczka... Co teraz robisz, oprócz studiowania?
- Aktualnie pomagam ojcu w firmie. Dziś byłem na spotkaniu. Wymusił na mnie obecność tam. Dlatego tak często tu jestem. Oczekiwania rodziców. To śmieszne, jestem dorosłym człowiekiem, odpowiedzialnym za siebie i swoje decyzje. I nadal nie rozumiem, jak to możliwe, że nie poznaliśmy się wcześniej.
- Nadal słabo się znamy. Wiem o tobie zaledwie podstawowe rzeczy.
- W takim razie, zapraszam do kawiarni. Ale innej. – odparł, śmiejąc się.
- W porządku, jasne.
Poczułam motylki w brzuchu. Tak dawno nie byłam na żadnej randce. To może być cudowna odskocznia od moich problemów i wiru pracy, w jaki wpadłam ostatnio.
- Zapisz mój numer, zdzwonimy się, ale wstępnie, co myślisz o piątku? – zapytał mnie powoli, zamyślony, spoglądając w ekran telefonu. Musiał otrzymać jakąś wiadomość.
- Powinien mi pasować.
- W takim razie do piątku, a ja tym czasem lecę, wzywają mnie obowiązki. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz? – powiedział, a w jego słowach dało się wyczuć pośpiech.
- Nie, oczywiście, ja też już muszę iść. Dziękuję za rozmowę. I kawę!
Uśmiechnęłam się do Roberta, a on odwzajemnil mój gest i udał się w kierunku drzwi.
Wygląda na to, że zły los zaczyna się ode mnie odwracać. „Może zbyt szybko oceniam sytuację, ale cieszę się na poznanie Roberta. Opowiem wszystko Nadii. I jeśli mi nie odpisze, zadzwonię do niej wieczorem by się upewnić, czy wszystko jest w porządku.” – powtarzam w myślach.
Zza okna wygląda słońce i opala moją bladą twarz. Gdzieś w sercu czuję promyk nadziei, iskierkę radości, którą rozpaliła w moim sercu ta krótka rozmowa. Robert. Jaki jest? Muszę się tego dowiedzieć. Intuicja podpowiada mi, że za zdarzeniami dzisiejszego dnia kryje się jakaś tajemnica. Pora dopić kawę.
Wychodząc orientuję się, że nadciągają chmury. Słońce już nie świeci tak jasno. Prognoza jednak się sprawdziła. Wszystko wskazuje na to, że spadnie deszcz. Rozkładam parasol. „Kocham jasne promienie słońca, ale dziś zakocham się nawet w kroplach deszczu.” – mówię do siebie w myślach i znów witam uśmiechem ulice mojego miasta.

5. Sylwia S., Wronki

W każdą sobotę widuję się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. To tradycja, którą praktykujemy już od wielu lat. Tym razem przyszłam na miejsce przed czasem. Jak co tydzień zajęłam „nasz stolik”, kiedy nagle podszedł do mnie nieznajomy chłopak i zapytał:
- Mogę się dosiąść?
Odpowiedziałam:…
- Oczywiście.
Był to niski blondyn, o niebieskich oczach. Od razu pomyślałam, że to nie jest mój ideał mężczyzny. Powoli dosiadł się do mojego stolika i rzekł:
- Witaj, wiem, że jesteś zdziwiona, że tu siedzę i pewnie się zastanawiasz o co w tym wszystkim
chodzi. Otóż moim zadaniem jest wręczyć ci tą kopertę, tam jest pewna wskazówka.
Podsunął mi białą kopertę i odszedł spokojnym krokiem. Zdziwiona i jednocześnie ciekawa co się w niej znajduję, otworzyłam ją i wyjęłam różową karteczkę w kształcie serca. Widniał na niej napis:
„Solniczka skrywa pewien sekret...”.
Ogarnęła mnie ekscytacja, ponieważ lubię rozwiązywać zagadki i czytam dużo książek detektywistycznych. Ten, kto to wszystko wymyślił, z pewnością doskonale mnie zna.
Na stoliku stała solniczka, wzięłam ją do ręki i potrząsnęłam. Usłyszałam, że coś w niej błyszczy i obija się o szklane ścianki. Odkręciłam wieczko i wysypałam sól na serwetce. Znajdował się w niej maleńki kluczyk z napisem:
„Oto klucz do serca! Warto wyjrzeć przez okno, piękna dziś pogoda…”.
- No to pięknie…- Pomyślałam. - To na pewno sprawka Hani. Nie wiem co wymyśliła, ale czułam, że chodzi tu o mężczyznę.
Nie zastanawiając się, wstałam i podeszłam do pierwszego okna, tuż przy moim stoliku. Wyjrzałam przez okno, ale nikogo za nim nie było. Zobaczyłam pustą ulicę skąpaną w blasku słońca. Nie wiedziałam co dalej robić i gdy zrezygnowana cofnęłam się, aby odejść, w oko wpadła mi malutka karteczka, którą ktoś umieścił w rogu kwatery okiennej. Szybko ją wyciągnęłam i przeczytałam napis:
„Numer 15 to miejsce miłości”.
- No nie, teraz to już jestem pewna, że chodzi o jakiegoś faceta.
Zastanowiłam się chwile, co oznacza ten numer. Skoro wiążę się z miejscem.. to pewnie chodzi o stoliki. Zobaczyłam, że na moim stoliku jest numer „3”, czyli to oznacza, że muszę poszukać stolika z numerem „15”. Przeszłam się dyskretnie po całej sali, lecz ostatni stolik miał numer „8”. Przypomniałam sobie, że na pierwszym piętrze też są stoliki, więc szybko znalazłam schody i pełna stresu i obaw weszłam na piętro. Stolik numer „15” był na samym końcu i siedział przy nim mężczyzna moich marzeń. Wysoki brunet, bardzo elegancki. Podeszłam do niego, a on rzekł:
- Monika, jesteś piękniejsza niż myślałem. Miło Cię poznać, jestem Robert i dużo o tobie słyszałem. - oniemiałam.
- Mi również. - nieśmiało odrzekłam. - Skąd znasz moje imię i skąd wiedziałeś, że tu będę? - z uśmiechem dodałam.
- Masz wspaniałą przyjaciółkę. Słyszałem, że twoje serce potrzebuje ratunku, więc przybyłem z pomocą!

Wszystkim laureatkom serdecznie gratulujemy. Nagrody zostaną do Was wysłane w ciągu 7 dni roboczych.

Polecane wideo

Komentarze (15)
Ocena: 4.47 / 5
gigi1 (Ocena: 5) 16.03.2018 10:05
ta książka jest świetna :) jedna z fajniejszych ostatnio przeczytanych, razem z "Dziewczyny chca się zabawić" :)
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 13.03.2018 07:57
He, he! To wygląda jakby to napisały jakieś egzaltowane przedwojenne pensjonarki z żeńskiej szkoły z internatem. Dzisiejsze kobiety są już o wiele dojrzalsze.
odpowiedz
Kat (Ocena: 5) 12.03.2018 21:49
Trochę kiczowate te opowiadania. Ja napisałam z poczuciem humoru i zaskakującym zakończeniem, szczerze to jestem nawet zdziwona, że nie wygrałam. Poza tym wyniki były po 12 a opowiadania należało wysłać do 11, coś szybko te wyniki..
zobacz odpowiedzi (5)
gość (Ocena: 5) 12.03.2018 18:00
jak z taniego hARLEquina
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 12.03.2018 15:41
Ale Pierdoły! Zaściankowe wersje Greya.1 Ha, ha, ha!
zobacz odpowiedzi (4)

Polecane dla Ciebie