„Nigdy nie wiesz, co może ci się przytrafić” – znaczenie tych słów jak nikt inny poznał uliczny muzyk James Bowen. Jeszcze kilka lat temu wiódł nędzne życie – bez pieniędzy, rodziny i perspektyw. Z dala od bliskich, uzależniony od narkotyków, mający tylko jeden cel: przetrwać dzień. Jego życie to w zasadzie równia pochyła: jako nastolatek po rozwodzie rodziców często zmieniał miejsce zamieszkania, wszędzie czuł się wyobcowany, nie miał kontaktu z rówieśnikami. Błąkał się z kąta w kąt, by w wieku prawie 30 lat skończyć jako bezdomny narkoman.
Czy taki człowiek może liczyć, że w życiu spotka go jeszcze coś miłego? Że jego los nagle się odmieni, że nie tylko wyjdzie na prostą, ale wręcz osiągnie sukces? Pewnie nie, a jednak historia Jamesa pokazuje, że nie wolno tracić nadziei. Dzień, który wszystko zmienił, przydarzył się wiosną 2007 roku. Właśnie wtedy, wczesnym rankiem, Bowen dostrzegł na wycieraczce sąsiedniego mieszkania rudego kota. Futrzak wyglądał bardzo mizernie. A ponieważ tkwił w tym samym miejscu przez kilka godzin, wyraźnie głodny i zmarnowany, James postanowił się nim zaopiekować. „Słysząc, jak cicho mruczy w ciemności, poczułem się szczęśliwy. Pewnie chodziło o towarzystwo. Ostatnio mi go brakowało”.
Z kotem na ramieniu
W ten oto sposób rozpoczęła się wielka przyjaźń człowieka i kota, która pociągnęła za sobą wielkie zmiany w życiu Jamesa. Bowen szybko odkrył, że Bob to zwierzak wyjątkowy. Bardzo bystry, inteligentny, bezbłędnie wyczuwający nastroje swojego pana. Oczywiście trzeba go było nakarmić, podleczyć, poświęcić mu czas. „Nadal miałem dość kłopotów z sobą samym. Wciąż byłem objęty programem odwykowym, który miał jeszcze potrwać. Jak, na Boga, mógłbym opiekować się kotem, nawet tak rozsądnym i niezależnym?”.
A jednak z jakiegoś powodu James nie był w stanie rozstać się z Bobem. Wkrótce stali się nierozłączni – Bob towarzyszył mu w czasie zakupów, spacerów, a później również w chwilach, gdy James zarabiał na życie, grając na gitarze w różnych zakątkach miasta. Kocur chętnie wskakiwał Jamesowi na ramię i w ten oto sposób panowie przemierzali arterie Londynu. Szybko okazało się, że ludzie koło futrzaka nie potrafią przejść obojętnie. „Z Bobem na ramieniu albo na smyczy przyciągałem wszystkie spojrzenia. Bez kota stawałem się z powrotem niewidzialny”.
Fot. www.facebook.com/StreetC
Ale nie o popularność tutaj chodziło. Bob sprawił, że James w końcu poczuł się odpowiedzialny za drugiego człowieka. „Traktowałem Boba jak własnego syna”. Przestał być egoistą widzącym jedynie czubek własnego nosa. I pierwszy raz od wielu lat nie czuł się samotny. „Bob tchnął w moje życie nowy sens. O ileż stałem się bogatszy! Zrozumiałem, jaka to frajda mieć przy sobie kumpla. Ale było coś jeszcze: czułem, że los daje mi kolejną szansę”.
Gwiazda internetu
Pod wpływem rudego kota James rozpoczął wielki remanent w swoim życiu. Poszedł na odwyk. Znalazł stałą pracę. A ponieważ naprawdę pierwszorzędnie opiekował się swoim pupilem, zaskarbił sobie szacunek wśród ludzi. „Zaczęli mnie traktować jak człowieka, przestałem być anonimowy”. Z czasem jednak okazało się, że to nie wszystkie niespodzianki, jakie czekały na Jamesa.
Fot. www.facebook.com/StreetC
Bob był prawdziwym londyńskim celebrytą. Tubylcy i turyści – wszyscy go znali, uwielbiali i rozpieszczali. Podczas jednego z wieczorów, gdy James przygrywał dla przechodniów na swojej gitarze, zebrała się wokół niego grupka podróżnych z Hiszpanii. Zaczęli sobie wzajemnie pokazywać kota, wymieniając jego imię. „Przepraszam, ale chciałbym o coś spytać. Skąd wy właściwie znacie Boba? – Liczyłem na to, że choć jedno z nich mówi po angielsku, bo mój hiszpański był fatalny. Miałem szczęście. Jeden z chłopaków uśmiechnął się i powiedział: Z YouTube’a. Bob jest bardzo popularny (…) Jest w Hiszpanii gwiazdą”.
James zdębiał. Oczywiście pamiętał, że ludzie często robili im zdjęcia i kręcili filmy z ich udziałem, ale żeby nazywać Boba gwiazdą? Następnego dnia James zajrzał do internetu. I rzeczywiście – bez trudu odnalazł nagrania ze swoim przyjacielem w roli głównej. „Od dłuższego czasu docierało do mnie, że Bob zaczyna być sławny. Raz po raz ludzie pytali: O rany, czy to Bob? Słyszałem o nim. Albo: Czy to nie ten słynny Bob?. Z początku myślałem, że wieści rozchodzą się pocztą pantoflową. Dopiero później (…) znaleźliśmy się w gazecie The Islington Tribune. Zagadnęła mnie także na ulicy jakaś Amerykanka, agentka literacka, i spytała, czy nie myślałem o napisaniu książki (…). Bob przestał być lokalną atrakcją. Zaczynał się stawać kocią gwiazdą pop”.
Fot. www.facebook.com/StreetC
Szczęście na ulicy
A jednak James wydał książkę. Pierwszą, potem drugą i kolejną… Do tej pory ukazało się aż pięć publikacji poświęconych Bobowi (w Polsce jak dotąd opublikowano jedną, która zyskała status bestsellera). Na Facebooku James i Bob mają ponad 160 tys. fanów. Panowie pojawili się na okładach wielu czasopism, wystąpili w programach telewizyjnych, udzielili licznych wywiadów. Książka „Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy” otrzymała również nominację do UK’s National Book Awards. Niewykluczone, że na podstawie powieści powstanie film.
Bo ludzie kochają Boba. Szyją dla niego szaliki i wdzianka, dokarmiają go, kupują dla niego drogie zabawki. Przybijają sobie z nim „piątkę”. Nikt nie jest w stanie przejść obok niego obojętnie. James uratował Boba. A Bob uratował Jamesa. „Odkąd znalazłem go w ciemnym korytarzu, zdołał wywrócić do góry nogami całe moje życie. Wcześniej byłem żyjącym z dnia na dzień heroinistą na odwyku. Dobiegałem trzydziestki, nadal jednak nie widziałem przed sobą kierunku ani celu. Myślałem tylko o tym, aby przetrwać. Straciłem kontakt z rodziną, przyjaciół prawie nie miałem. Zrobiłem ze swojego życia totalny burdel. Ale potem wszystko się zmieniło”.
Fot. www.facebook.com/StreetC
Potem, czyli w dniu, gdy James i Bob spotkali się po raz pierwszy. „Każdemu może się powinąć noga, każdy zasługuje na drugą szansę. Ja i Bob jej nie przegapiliśmy…”.
O powieści „Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy”: książka jest wspaniała. To literatura szczera, niewymuszona, prosta, płynąca prosto z serca. Historia jest poruszająca, a kot Bob, cóż, to prawdziwa gwiazda rocka. Polecam ją każdemu, kto kocha zwierzęta i szuka w książkach zgubionej nadziei. A zresztą – polecam każdemu.
Ewa Podsiadły-Natorska
Cytaty pochodzą z książki „Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy”, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2014