– Pół tony przebadanych kiełbas (czyli ponad 8 proc.) miało zaniżoną zawartość białka, a zawyżoną wody i tłuszczu – ujawnia nam szef Inspekcji Stanisław Kowalczyk.
– W niektórych partiach kiełbas grillowych było nawet 93 proc. wody albo 45 proc. tłuszczu. Właściwa kiełbasa powinna mieć przynajmniej 10 proc. białka, a wody nie więcej niż 73 procent – wyjaśnia.
W kiełbasach grillowych można też znaleźć skrobię, która jest produktem roślinnym. Dzięki niej kiełbasa się nie rozpada, ale dobre wędliny nie powinny jej w ogóle zawierać. Producenci faszerują kiełbasy także tzw. MOM-em, czyli mięsem odkostnionym mechanicznie. Tu, poza kawałkami mięsa, są także zmielone chrząstki, oczy i ścięgna.
– Duża zawartość MOM-u to niska jakość kiełbasy – tłumaczy Stanisław Kowalczyk. Jak więc kupić prawdziwy przysmak i uniknąć sensacji żołądkowych? – Wystrzegajmy się kiełbas w folii czy obsypanych przyprawami. Ryzyko jest takie, że pod ziołami ukrywa się nieświeży produkt – radzi Kowalczyk. – Kupujmy kiełbasę nie w dużych sieciach, ale w małych, sprawdzonych sklepikach, które bardziej starają się o stałego klienta – dodaje.
Na Fakt.pl przeczytaj również: Zatrute mięso mogło ich zabić!
Zobacz także:
Przeterminowane kebaby to norma w polskich barach!
Śledzie zamiast anchois i przeterminowane o tydzień mięso…
Co naprawdę jemy i jak się chronić przed żywieniowymi oszustami?