Co robić w walentynki, gdy mamy małe dzieci? Na to pytanie postarały się odpowiedzieć dwie młode mamy - laureatki konkursu Papilota, w którym do wygrania były komplety seksownej bielizny Obsessive.
„Kocham mojego męża i choć staramy się żyć tak, by święto zakochanych było u nas dniem codziennym, staram się w walentynki przygotować dla mojego ukochanego jakąś niespodziankę. Mam już pomysł na wieczór, jaki spędzimy w tym roku. Nasz czteroletni synek idzie na weekend do babci. Tym sposobem będziemy mieli wieczór jedynie dla siebie, niczym narzeczeństwo! Wieczorem przygotuję romantyczną kolację przy świecach: czerwone wino, dania naszej ulubionej kuchni włoskiej, ulubiona muzyka (Vangelis) - przy której spędziliśmy swoją pierwszą noc. Wspólne jedzenie, miła rozmowa, ukradkowe spojrzenia i pocałunki. Później miły relaks: wspólna kąpiel w pianie (jakie szczęście, że kupiliśmy duuużą wannę!). Łazienka przystosowana na maksromantyzm: świece, zapach olejków do kąpieli, miseczka z truskawkami i szampan.
To już rozbudza zmysły... więc jeszcze tylko relaksujący wspólny masaż i... pewnie przeniesiemy się do łóżka. Miłosne igraszki i zabawy niemal do białego rana :). Śniadanko do łóżka i... "kochanie, musimy odebrać naszego synka". Jednak nasze zakochanie się nie kończy, miłosny wieczór walentynkowy jest miłą odskocznią od codzienności - należy jednak dbać, by ukochanej osobie okazywać miłość codziennie. Na tym chyba polega szczęście :)”.
Julita Łątka
„Mój najciekawszy scenariusz, gdy patrzę na tę odważną bieliznę, mało z nią ma wspólnego... Ale chętnie się nim podzielę. To scenariusz, który już się wydarzył, a życie było jego reżyserem... 3 lata temu, w walentynki, moja córcia miała 2,5 tygodnia. Święto zakochanych wyglądało tak: cyc, cyc, kupa, cyc, kupa, kupa, cyc. Moje kochanie w pracy, a ja nawet nie wiedziałam, że to dziś trzeba się było kochać jeeeeszcze mocniej. Gdy już było ciemno, telefon: "Kochanie, wyjrzyj przez balkon". A tam, na śniegu, mój jedyny ułożył z malutkich świeczuszek wielgachne serce, wszystkie je zapalił i stał obok z tą miną, którą po prostu uwielbiam... A w oknach dookoła twarze sąsiadów - w lekkim szoku, nie powiem.
Piszę to, bo chciałam wszystkim pokazać, że uniesienia zarezerwowane są nie tylko dla nastolatków - mamusie też się mogą załapać ;). A scenariuszy nie warto pisać i wymyślać na siłę, życie jest najlepszym scenarzystą.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie Papilotki".
Magda Sewastianowicz